[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Keitha. Do niego zwróciłabym się również gdyby żył...
John Keith! Jakżeby on mógł pani pomóc? Przecząco
poruszyła głową.
Nie mogę powiedzieć nic więcej! odrzekła cicho. Keith
stanął wobec zagadki nie do rozstrzygnięcia. Wiedział,
że prośby i grozby nic tu nie zdziałają. Raptem olśnił go nowy
pomysł. Cel uświęca środki. Zacisnął pięści. Przywołał na
twarzy surowy i zły wyraz. Rzekł ostro:
Proszę uważać! Prowadzimy oboje jakąś grę, pani nie zna
moich kart, ja pani! Ale, kto wie, może cel mamy jednaki.
Czy pani mi pomoże, gdybym ja pani pomógł?
Zrobiło mu się jej żal. Tak impulsywnie chwyciła przynętę.
O tak! rzekła, a jej oddech stał się szybki i nierówny.
O tak, pomogę!
113
Keith wpił się w nią oczyma.
Proszę mówić szczerze! zaczął i postąpił krok bliżej.
Gdyby mu się stało coś złego, gdyby umarł, gdyby...
Oddychała coraz szybciej. Gorączkowe rumieńce barwiły jej
twarz.
Czy pani miałaby coś przeciwko temu?
Nie! Nic! On zasłużył na śmierć!
Więc proszę mi powiedzieć, gdzie Szan Tung się obecnie
znajduje? Gram właśnie przeciw niemu! Stawką jest śmierć lub
życie! Dlatego też obchodzi mnie sprawa pani. Pani może mi
pomóc! Nie będę się starał dowiedzieć, co was ze sobą łączy.
Puszczę MacDowella na fałszywy trop. Ale gdzie jest Szan
Tung?
Zawahała się na moment.
Wyjechał. Wróci za dziesięć dni!
Ależ nie kupował biletu! Nikt go nie widział na dworcu!
Nie! Pojechał autem w górę rzeki. Dziś w nocy schwyta na
jednej z dalszych stacji pociąg idący do Winnipeg!
Czy może pani powiedzieć, po co tam pojechał?
Nie, nie mogę!
Keith wzruszył ramionami.
Zresztą, niepotrzebnie pytam. Aatwo zgadnąć. Szan Tung
ma się widzieć z pani bratem.
Z wyrazu jej oczu poznał, że dobrze trafił. Ona jednak
zaprzeczyła stanowczo.
Nie!
114
Wyciągnął ku niej dłoń.
Panno Miriam, dotrzymam swej obietnicy. Dopomogę pani
we wszystkim. Tylko proszę mi przysiąc, że powiadomi mnie
pani, gdy Szan Tung wróci!
Przysięgam! Dam panu znać.
Podali sobie ręce. Keith ujrzał w oczach dziewczyny
niewysłowioną mękę. Serdecznie uścisnął jej dłoń i odchodząc
już rzekł:
Póki życia, póty i nadziei! Zdaje mi się, że gdy załatwię
swój rachunek z Szan Tungiem, dla pani sprawy również
znajdzie się pomyślne rozwiązanie. Więc za dziesięć dni!
Uśmiechnął się i ruszył w powrotną drogę. Miriam żegnała go
wzrokiem; ręce miała kurczowo zaciśnięte na piersi, a w
oczach błysk otuchy. Lecz, gdy usłyszała zgrzyt zamykanej
furtki, twarz jej stężała i wyszeptała głosem pełnym
beznadziejnej rozpaczy:
Dziesięć dni... a co potem? Co potem?
ROZDZIAA XIX
DZIESI DNI
W ciągu tych dziesięciu dni z południa nadciągnęły ciepłe
wiatry i kraj przyodział się w barwne, czerwcowe szaty.
Wszędy czuło się gorący oddech lata. Na łęgach zakwitły
purpurowe kwiaty jak zęby ognia. Lasy pozieleniały pąkami
młodych liści. Niebo nad ziemią było błękitne niby len.
Keith pełną piersią rozkoszował się słonecznymi dniami. Po
115
czteroletniej włóczędze na dalekiej pomocy, bardziej niż
ktokolwiek inny, cenił dar wiosny i lata. Juddy oglądała po raz
pierwszy cud dojrzewania dziewiczej przyrody w
najpiękniejszym jej objawieniu. Nie ma bowiem na świecie
zakątka, w którym lato umiałoby się tak zdobić, jak nad
brzegami Saskatchewanu.
Keith dotrzymał słowa danego Miriam. Bez trudu rozproszył
podejrzenia MacDowella, gdyż inspektor chciwie łowił
pocieszające kłamstwo. Kiedy Keith powiedział mu, że Miriam
popadła w nerwową depresję, gdyż Szan Tung wciągnął jej
brata w jakąś podejrzaną finansową imprezę ale że sprawa
ta da się pomyślnie załatwić po powrocie Chińczyka z
Winnipeg MacDowell chwycił go za ręce w nagłym porywie
wdzięczności.
Ale dlaczegóż nie chciała mi zaufać, Derry? skarżył się
wnet potem. Dlaczego mi nie dowierza?!
Z brzmienia głosu i wyrazu oczu robił wrażenie zakochanego
uczniaka.
Keith przygotował się już na podobny zarzut.
Dlatego, że.... tu urwał, udając zmieszanie. Proszę
zrozumieć, w jak trudnej jestem sytuacji. Nie mogę stawiać
kropki nad i. Pan jest ostatnim człowiekiem, któremu panna
Kirkstone zwierzy się ze swych trosk. Kobieca wrażliwość, a
może coś więcej... przy tym chce najpierw być wolna od
wszelkich podejrzeń.
MacDowell odwrócił się ku oknu, ale Keith dostrzegł, że barki
mu drżą.
Derry! zaczął inspektor po chwili. Kto wie, może
dobrze zgadłeś! Może jej o mnie chodzi... trochę! Co do mnie,
jestem tak stary... Mógłbym być jej ojcem, a jednak...
116
Oczywiście, będę milczał, choć mam prawo jej bronić. Jeśli
ktokolwiek ośmieli się ją skrzywdzić!
Zacisnął pięści, a Keith rzekł cicho:
Jeśli ktokolwiek ośmieli się ją skrzywdzić, postąpisz może
tak, jak postąpił John Keith, mszcząc hańbę ojca...
MacDowell nie odpowiedział nic i Keith wyszedł, nie
zdoławszy dojrzeć wyrazu twarzy żelaznego inspektora.
Wobec Juddy nie poniżył się do oszustw. Opowiedział jej
niemal wszystko, jeśli zaś ujął to i owo, to w każdym razie nic
nie dodał. Miał przy tym nadzieję, że siostrzyczka Connistona,
chwilowo przynajmniej, przestanie się interesować tą sprawą.
Pomylił się najzupełniej. Juddy czuła do panny Kirkstone
wyrazną sympatię i zaraz następnego dnia zaprosiła ją do
Chatki na obiad.
Wiesz, gdyby nie twoja obietnica, że się nie zakochasz
byłabym w strachu! mówiła tegoż wieczoru, siedząc na
poręczy fotela Keitha. Ona taka śliczna i co za cudne włosy!
A ty lubisz ładne włosy, prawda, Derry?
Wcale sobie nie przypominam, bym coś podobnego
obiecywał! rzekł Keith spokojnie. Jestem rozpaczliwie
zakochany w tobie Juddy! A co do panny Kirkstone,
oddałbym chętnie wszystko, co ma na głowie, za jeden twój
włosek!
Juddy parsknęła śmiechem i rzucając raptownie na podłogę
grzebienie i szpilki rozluzniła swe faliste sploty, aż ją okryły
całą niby płaszczem. Keith zbladł i przymknął oczy.
Nieraz przychodzi mi na myśl taka śmieszna rzecz!
szepnęła dziewuszka, przykładając wargi do jego ucha.
Gdyby nie to, że lubiłeś mnie zawsze, pieściłeś i całowałeś, gdy
117
byłam maleńka, powiedziałabym, że wcale nie jesteś moim
bratem!
Keith roześmiał się sztucznie i był rad, że jej włosy osłaniają
rnu twarz.
W ciągu tych pierwszych dni lata byli niemal nierozłączni, a
rozstawali się jedynie, gdy Keith załatwiał służbowe sprawy. W
tym czasie również uporządkował swe prywatne interesy.
Dowiedział się od MacDowella, że tereny i dom Keithów,
położone w Prince Albert, a ocenione na sto tysięcy dolarów z
górą, mają być wkrótce oddane spadkobiercom. Ze względów
formalnych jednak nie mogło to nastąpić wcześniej niż za parę
miesięcy. Keith wiedział, że jego los zostanie
przypieczętowany znacznie wcześniej, toteż na wszelki
wypadek sporządził akt darowizny, przekazując całą swą
majętność siostrze Connistona. Papier ten podpisał własnym
imieniem i nazwiskiem; nosił go w kopercie, przypiętej do
podszewki kurtki. Poza tym, jako Derwent Conniston, pobrał
tysiąc dwieście sześćdziesiąt dolarów, czyli trzy i półroczną,
zaległą pensję. Dwieście sześćdziesiąt zatrzymał sobie,
pozostały tysiąc schował do koperty i wręczył Juddy.
Bezpieczniej będzie, jeśli zatrzymasz te pieniądze przy
sobie! rzekł. Ukryj je pod bluzką! To nasz kapitał na
wyprawę w góry!
I Juddy przyjęła depozyt, dumna, że powierzono jej tak ważną
funkcję.
Keith przeżywał teraz jednocześnie dni szczęścia i męki, gdyż,
nawet w chwilach najgłębszego upojenia, zgryzota żarła mu
serce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]