[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najbardziej go potrzebowali.
- Słuchasz mnie, Treyu?
Z jego ust wydobył się zaledwie szept:
- Kiedy stąd wyjdę, to cię zabiję. Rozumiesz?
- Zabijesz mnie? - Zaśmiała się krótko. - Dlaczego miałbyś to zrobić?
- Przez ciebie moi przyjaciele nie żyją. To chyba jest wystarczający
powód, nie sądzisz?
Przyglądała mu się przez chwilę, jakby nie do końca zrozumiała, co
powiedział.
- Ale w ten sposób się uwolnisz, nie widzisz tego? Nie masz już wobec
nich żadnych zobowiązań. Teraz możemy iść dalej, odtworzyć stado i...
- Ty naprawdę postradałaś zmysły. - Trey pokręcił głową i prychnął
pogardliwie, co zabrzmiało jak krótkie szczeknięcie. Kiedy znowu się
odezwał, w jego głosie zabrzmiała twarda nienawistna nuta. - Zabawne.
Zawsze myślałem, że potrzeba trochę więcej czasu, żeby zwariować, ale ty
zbzikowałaś bardzo szybko.
- Nie mów tak do mnie. Posłuchaj...
- Nie! To ty mnie posłuchaj, wariatko! - Słowa uwięzły mu w gardle.
Nagły przypływ emocji sprawił, że z trudem zebrał myśli. - Nienawidzę cię!
Rozumiesz, co mówię? Przez chwilę współczułem ci z powodu twoich
rodziców. Tego, co zrobiłaś. Wtedy najwyrazniej straciłaś nad sobą kontrolę.
- Zamilkł i wziął głęboki oddech, by się opanować. Wiedział, że nie byłoby
dobrze zmienić postać. Gdyby to zrobił, stałby się takim samym wilkołakiem,
jakim była Ella, kiedy zabijała swoich rodziców. Musiał myśleć trzezwo, jeśli
chciał uciec i się na niej zemścić.
- Naprawdę jest mi przykro z tego powodu - kontynuował spokojniej - ale
nigdy nie wybaczę ci tego, co mi zrobiłaś.
- Treyu, jesteś...
- Spójrz na siebie, Ello! Uwiązałaś mnie na łańcuchu jak psa! Nie wydaje
ci się, że zakrawa to na ironię?! - Teraz już krzyczał, a jego głos odbijał się
echem od ścian.
- Chcesz, żebym razem z tobą stworzył nowe stado wilkołaków, takie jak
LG78, które zapoczątkował mój wuj. Ale co się stało z tamtym, Ello?
Rozpadło się w cholerę! Zaczęli walczyć między sobą, stali się myśliwymi i
zabójcami ludzi, a ci, którzy próbowali powstrzymać pozostałych, zostali
przez nich zaatakowani. - Zmierzył ją groznym spojrzeniem. - A co się stało,
kiedy twój chłopak Jurgena spróbował odtworzyć stado? Zapominasz, skąd
masz tę paskudną szramę na ramieniu? Jesteś tym, kim jesteś - przez niego.
Ponieważ on zwariował. Nie rozumiesz tego? Nie potrafisz nad tym
zapanować. I nie łudz się, że kiedykolwiek będzie inaczej.
Ella chciała coś powiedzieć, ale się powstrzymała, a wyraz jej twarzy był
teraz równie zimny i nieugięty jak Treya.
- Ty potrafiłeś - warknęła.
- Ja nosiłem amulet.
Wpiła w niego spojrzenie niebieskich oczu, a potem wyjęła z kieszeni
srebrny łańcuch.
- Masz na myśli to?
Trey przełknął ślinę, nie zważając na ból w gardle. Amulet należał do jego
ojca, a wcześniej do dziadka i był jego jedyną drogą ucieczki. Moc i
opanowanie, jakie chłopak z niego czerpał, pozwoliłyby mu uwolnić się z
więzów i zemścić na osobie odpowiedzialnej za śmierć Alexy, Luciena i
Toma. Nie obchodziło go, co się stanie potem. Popatrzył pożądliwie na
talizman.
- Spójrz na siebie - powiedziała Ella drwiącym tonem. - Jak ci się
zaświeciły oczy na jego widok! Myślałeś, że jest bezpowrotnie stracony? -
Podniosła rękę, tak że srebrna pięść zakołysała się na wysokości jej twarzy.
- Cóż, myślę, że właśnie przez ten amulet stałeś się samotnym wilkiem. Z
jego powodu - dotknęła niewielkiej pięści czubkiem palca - odwróciłeś się od
swojego rodzaju. - Zerknęła na chłopaka. - Wampir ci go dał, prawda?
Przechyliła głowę na bok, czekając na odpowiedz, lecz Trey nic nie
odrzekł, więc mówiła dalej: - To przez ten przedmiot zapomniałeś, że jesteś
zwierzęciem stadnym. Gdybyś go nie miał, musiałbyś do nas dołączyć, Treyu.
Dołączyć do nas albo żyć jak twój wuj - żałosny stary odludek, który zamykał
się w klatce podczas każdej pełni i marzył o czasach, kiedy biegał w stadzie. -
Pokiwała głową, patrząc gdzieś przed siebie.
W tym momencie Trey zorientował się, co Ella planuje. Powiódł
wzrokiem dokoła i zobaczył ciężki młotek, który leżał za nią.
- Ello, nie! - zawołał, widząc, jak dziewczyna klęka i sięga po narzędzie. -
Proszę! Nie masz pojęcia, co robisz.
Podniosła młotek nad głowę, a Trey zamknął oczy, żeby na to nie patrzeć.
Alexa powoli otworzyła drzwi. Znieruchomiała i syknęła cichutko, kiedy
zardzewiałe zawiasy żałośnie jęknęły. Odczekała chwilę, ale nie usłyszała
niczyich kroków, wśliznęła się więc do środka i pozwoliła, by drzwi się za
nią zamknęły. Długą chwilę stalą nieruchomo, pozwalając zmysłom
przyzwyczaić się do półmroku. Gdzieś po lewej stronie usłyszała stłumione
głosy. Ruszyła ostrożnie przed siebie, obchodząc duży blat, i zbliżyła się do
drzwi, które oddzielały kantorek od pozostałej części budynku, hali
warsztatu, jak się domyślała. Przez chwilę zastanawiała się, czy i te drzwi
zaprotestują, kiedy je uchyli. Głosy się wzmogły. Alexa usłyszała gniewne
krzyki Treya, którym odpowiadał mocny kobiecy głos.
Nie wahając się dłużej, otworzyła drzwi i weszła do środka.
Zobaczyła Treya spętanego łańcuchem na środku hali, między dwoma
hydraulicznymi podnośnikami. Przed nim klęczała blondynka odwrócona
plecami do Alexy. Dziewczyna trzymała wysoko nad głową młotek.
Czarodziejka pomyślała z przerażeniem, że jest świadkiem jakiegoś
dziwacznego rytuału, w którym Trey ma zostać zabity. Przywołała pierwsze
zaklęcie, jakie przyszło jej do głowy - atak piorunem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]