[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jeszcze nie rozszedł się tłum łudzi, których zebrała ta scena, gdy z kordegardy dały się słyszeć gęste razy kijów, które
jednakże na i mniejszego nie wywołały jęku. Tam już setnik oddawał za swoje.
Jakkolwiek podobne wypadki nieposłuszeństwa zaczynały być częste w Zmielansczzyznie,
wszakże zuchwałe pogróżki Nestora zrobiły wrażenie na wszystkich. Józia tylko nie wiedziała o niczem i wesoła udała
się na spoczynek do swojego pokoju. Tam ją płacząca spotkała Oksana.
 Czego ty płaczesz? zapytała strwożona.
 Pani, serce, hołubko!  rzekła dziewczyna i padła jej do nóg.  Obrońcie mię, zasłońcie! Pan jak dowie się,
zaćwiczy mię na śmierć.
 Cóż takiego? ja nie wiem o niczem.
I po wielu prośbach, po długiem szlochaniu, rozpo wiedziała co się stało. Biedna Józia strwożyła się bardzo. Cała ta
krwawa scena, której w młodości swej była świadkiem, stanęła jej żywo w pamięci i rzekła, drżąc cała:
 Oksano serce, nie odchodz ty odemnie... ja się boję i czegoś mi straszno.
Oksana usiadła na ziemi u progu, przesłała świtkę, i kiedy panna jej, leżąc na łóżku, z twarzą opartą na dłoni, słuchała
opowiadania Oksany o poznaniu się jej z Nestorem, jakiś szmer dał się słyszeć za oknem.
 Zgaś świecę, Oksano  szepnęła Józia  i obacz czy zaszczepnięto okno.
Oksana zdmuchnęła płomień i tylko co się zbliżyła do okna, gdy któś z drugiej strony rozwarł je cicho i ogromna,
czarna postać wskoczyła do pokoju.
Oksana i Józia krzyknęły razem i zemdlały. Hajdamaka zbliżył się do łóżka Józi, porwał ją na ramiona, narzucił burką i
wyskoczył. Na krzyk powstałej Oksany, zbiegli sję domownicy, zbudzono za
mek cały, narobiono gwałtu, krzyku, ale nie złowiono nikogo. W kordegardzie strażnicy spali pijani, a inni zniknęli
wraz z więzniem.
Gdy to dzieje się w zamku, my pośpieszymy za Nestorem.
Powiedzieliśmy już, iż, bawiąc w Smile, Nestor buntował chłopstwo i podmawiał załogę. Do świąt ostrożnie i trzezwo
robił swoje; ale po awanturze, jaka go spotkała na zamku, wytrzezwiwszy się, poznał, że zle z nim być może; więc
podmówił kilku ze straży i zemknął z nimi razem.
Gdy ręce mu uwolniono z kajdan, gdy poczuł się swobodny, zemsta do Mohylskiego zawrzała w jego piersi. Potem
Laszka stanęła mu w oczach taka wesoła i ładna, to znowu tak bezpiecznie śpiąca, jaką ją oglądał po raz ostatni. I
komnata jej była tak niedaleko..*, oto tam błyszczało światełko przez bzy i firankę tam,w tym rogu, jej łoże... na
dziedzińcu było cicho i ciemno.
 Pójdę, obaczę ją, obaczę i schwycę  pomyślał Nestor.  Mohylski nie ujdzie rąk moich: jedno dobre uderzenie
obuchem skończy z nim wszystko, a jak się zawieruszy Ukraina, wtenczas nie czas będzie myśleć o dziewczynie i albo
ją zabiją, albo wywiozą i stracę ją na zawsze. .
Ta chwila jego czynu dyszy szczególnem uczuciem miłości i zemsty.
 Taszczyłem ją powiadał mi na wózku popowicza, zaprzężonym parą dobrych koni, a pędziłem ile mogły
wyskoczyć. Obok niepokoju o pogoń,
ciągle mi stało w myśli: co powiem jej jak przyjdzie do siebie? Jakoś tak się to stało wszystko nagle, żem nie był
zupełnie przygotowany na coś podobnego. Wyjechawszy za groblę, zostawiłem na prawo żabotyńską drogę, a wziąłem
się na lewo, szlakiem na Buzukowiec. Zgadywałem, że pogoń nie uda się tamtędy i że tam zajadę w jary i lasy, gdzie
mi skryć się będzie łatwo, bo znałem je od dzieciństwa mego. Laszka leżała na moich rękach bezwładna i blada jak
kreda, a mnie przejmował dreszcz, ile razy spojrzałem na nią.
 Na co ty wziąłeś tę póliari? mówił mi popowicz  i ja kłamałem przed nim, różne wymyślając przyczyny. Raz
żałowałem tego czynu, to znowu cieszyłem się, że nie dostanie się Niezabitowiczowi, temu hardemu Aaszkowi i że ją
wydarłem Mohylskiemu. Słowem, byłem jak nie swój, i już wreszcie chciałem czekać na drodze pogoni, ażeby ją sobie
wzięli do czarta, a ja żebym mogł porąbać się z Laszkiein, tak, żeby go tu dyabli wzięli zaraz. Serce mię zaczęło boleć,
jak już dawno nie bolało i zachciało mi się znowu wódki, że rozstąp się ziemia. Napadłem w Buzukowcu ua
szyneczek i wypiłem dwie kwarty odrazu. Czułem, że mi oczy zabłyszczały i jak wilczyca swych dzieci, tak jej bronić
byłem gotów. Objąłem przycisnąłem do piersi i tak jechałem dalej. Zaczęło nam świtać pod Hołowiatynem.
Przedewsią jest tam jar głęboki po prawej ręce, a od niego rozchodzą się pomniejsze doliny i giną w lasach, co już
ciągną się do samego %7łabotyna. Tam zwróciliśmy na prawo
bitego szlaku i zajechali ua futory. Trzeba było tu przebyć cały dzień, gdyż niebezpiecznie byłoby przejeżdżać przez
%7łabotyn w dzień biały, a ominąć go nie można. Popowicz wyprzagl konie i poprowadził je na lewadę, a ja zostałem
przy Laszce. Co tu mówić do niej? myślałem, mnie, okrwawionemu zbrodniarzowi, do tego czystego anioła? Jak
hulałem na wieczornicach, tam miałem o czem mówić dziewczętom, ale to w wesołości i żartach  a tu ona drzała jak
w febrze, a płakała, że aż mi straszno robiło się Wlesie... Ani prośby, ani błagania moje uspokoić jej nie mogły, aż
zniecierpliwiłem się i uderzyłem kułakiem w głowę:
 Cyt', przeklęte dziecko!  rzekłem  bo zadławię jak kurczę!...
Postrzegłem już wtedy, że nie tak coś się składa jak myślałem. Jażbo, myślałem durny, że ona przypomni nasze dawne
życie, moją szczerą miłość i pokocha mię znowu jak kochała kiedyś, a ona wtedy była prosta jak chłopka, a teraz
lacka krew w niej ożyła.,. Poczekajże, myślałem, wyrżnę ja wszystkich Lachów, nawiozę ci sukien ze wszystkich
Laszek, jakie są w Smile, posadzę cię panią w Hulajgrodzie, a wtedy, jak nie będziesz miała już oglądać się na kogo, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •