[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kukuryku", strażnikowi powiedział, że broda i wąsy, których się pozbawił, wyleniały mu przed zimą. Wreszcie zażądał wody święconej. Cały czas
obserwował, czy jego wyczyny robią jakieś wrażenie na strażnikach, oficerach oraz na prokuratorze. W końcu doszedł do wniosku, że w ten sposób nie osiągnie
celu, jakim byÅ‚o widzenie siÄ™ z żonÄ… i dzieckiem. Ósmego sierpnia oÅ›wiadczyÅ‚ przesÅ‚uchujÄ…cemu go prokuratorowi, Henrykowi SoÅ‚dze z Prokuratury
Wojewódzkiej w Krakowie, i porucznikowi Zbigniewowi Gątarzowi z Komendy Wojewódzkiej MO .w Katowicach, że będzie mówił prawdę, jeżeli pokażą
mu żonę i^dziecko".
207
Zobaczysz się z żoną i synem, jeżeli opowiesz dokładnie o pierwszym napadzie. Gdzie to było, jak się zachowywałeś, jaki to był dzień, która godzina...
Przez kilka minut Krzysztof Plewa zastanawiał się, czy wyrazić zgodę na taką umowę. Upewnił! się jeszcze raz:
Pokażecie mi syna? Nie oszukacie mnie?
Pokażemy...
Pamiętam dokładnie pierwszy przypadek Byłem wtedy w Ząbkowicach, było ciemno, padaj deszcz, szedłem za dziewczyną, która przyjechała pociągiem.
Kiedy zostaliśmy sami, podbiegłem d
' I co dalej zrobiłeś?
Kiedy zarzęziła, chwyciłem ją pod pachy 1 przeciągnąłem...
Na lewÄ… stronÄ™ czy na prawÄ…?
Na prawo, przez szosę. Jeszcze po drodze mu* sialem drugi raz poddusić", bo trzezwiała. Pol tern wszystkiego mi się odechciało. Zapytałem, jak; ma na
imię i kazałem jej liczyć do dwudziestu^ Jak zaczęła liczyć, uciekłem na dworzec. Przysz . 1 mi wtedy myśl, żeby się rzucić pod pociąg...
Władze śledcze dotrzymały umowy. Podejrzani uspokoił się i zaczął składać szczegółowe wyjaśnię^ nia. Mimo to zdarzały się dni, w których był ban dzo
podniecony. Kiedyś rzucił miskę z zupą i u lował ugryzć strażnika. W kilka dni pózniej zaj proponował prokuratorowi, że będzie rysów ai mapki napadów", bo
ma dobrą pamięć wzrokoi wą i talent malarski". Na szkicach zaznaczył dro>
31
gi, jakimi zmierzał na miejsce napadu, i kierunki ucieczek.
W jaki sposób wpadłeś na pomysł, żeby zastosować pętlę?
Wypróbowałem na sobie, jeszcze w młodości. Zamierzałem powiesić się i zrobiłem pętlę. Ona się urwała, ale ja na kilka minut straciłem przytomność.
Potem wszystko było zwyczajnie i nic mi się nie stało.
Z wyjaśnień Krzysztofa Plewy wyłaniał się obraz prymitywnego osobnika, wychowanego w pijackiej rodzinie, pojonego alkoholem od ósmego roku życia,
kradnącego po piwnicach, fałszującego w sposób dziecinny świadectwa szkolne i przeżywającego głębokie zaburzenia psychiczne. Potwierdziły to pózniejsze
badania psychiatrów. Im to zwierzył się, że chociaż matka go nienawidziła, to on nigdy nie napadł na taką dziewczynę, która mogła być matką. Chciał
uszanować macierzyństwo.
Jestem romantykiem wywodził podejrzany. " Nienawidzę przymusu i dyscypliny. Mnie niesłusznie skazali za gwałt na nieletniej. Moje uczucie do
kobiet jest inne. Ja wstydzę się dziewczyn. One lubią, jak się je bije i zdobywa dla nidh pieniądze. Ja jestem inny. Chyba się ze mnie śmiały...
Psychiatrzy ocenili, iż Krzysztof Plewa miał ograniczoną zdolność kierowania swoim postępowaniem.
Prokurator przesłuchując podejrzanego starał się wydobyć wszystkie momenty, które mogły rzucić światło na motywy jego postępowania.
W Zbrodniarz 900
Dlaczego nie działał w miesiącach jesienno-zi-mowych, czy nie odczuwał potrzeby poddusza-nia"? spytał podczas kolejnej rozmowy.
W zimie dziewczyny otulają się szalikami i podnoszą kołnierze palt odpowiedział spokojnie przesłuchiwany. Jak taką poddusić"?
Logiczne i przekonujące. Czy Krzysztof Plewa rzeczywiście nie mógł kierować swoim postępowaniem, skoro nim faktycznie kierował? Notatki te sporządził
prokurator jeszcze przed uzyskaniem pełnej opinii biegłych.
W styczniu 1973 roku Krzysztof Plewa postanowił zmienić swoje zachowanie. Odmawiał uczestniczenia w spacerach po podwórku więziennym, rzucał się na
ziemię. Już poprzednio, 27 listopada 1972 roku, miał podobny okres. Przegryzł wów-J czas szkło okularów i przeciął sobie naskórek szyi, aby, jak pow;edzial,
wpuścić szpilkę w żyłę"'. Była to demonstracja, nie mogąca wyrządzić mu żadnej krzywdy.
Cennym materiałem dla prokuratora stały się również listy pisane przez podejrzanego do najbliższych. Brzmiały one dziwnie i pisane były nie-ortograficznie.
Można było wnioskować, iż Plewa pragnie utwierdzić władze śledcze w przekonaniu, że jest psychicznie chory.
Grał wariata
List do brata Stanisława brzmiał następująco!
Drogi Bracie Staszku piszę do ciebie ten lis^ abyś nie zawiódł mnie i przyrzekł w duchu że spełnisz moją prośbę októrą .jarosze ciebie. Moja prośba jest trochę
dziwna ale spełnij ją pilnuj i
210
doglądaj Darka kupuj mó los i powiedz że jest to od taty który jest w szpitalu i więcej nic niemów Krystynie nie rób krzywdy załadw przy sprzedaży Syreny i
dopilnuj aby dostała pieniądze wszystkie za samochód."
W innych listach rysował cieniowany krzyż, pod którym klęczał człowiek, trzymający w dłoniach pętlę (co miało oznaczać różaniec).
Listy, w których widać było wyrazne dążenie do zniekształcenia treści ( októrą" mó", załadw" itd.), włączono do akt sprawy. Prokurator miał już w tym
czasie wiele dowodów rzeczowych, świadczących niezbicie o winie Krzysztofa Plewy. Poza kombinerkami zidentyfikowanymi przez ekspertów jako te,
którymi sprawca ciął przewody użyte przy .podduszaniu" Józefy S., parasolką juwel" i pierścionkiem plastykowym zrabowanymi ofiarom, oskarżenie mogło
przedstawić sądowi wyniki badań mikrośladów, odzyskany zegarek czajka" nr 6164575 (nosiła go dziewczyna kolegi pętlarza"'), raport rewizorów PKP,
którzy 20 kwietnia 1972 roku (dzień napadu na Teresę W. w Wolbromiu) wylegitymowali Krzysztofa Plewę, gdyż jechał on bez biletu w pociągu Wolbrom
Sędziszów Olkusz Katowice.
Pętlarz" jezdził więc pociągami i na trasie" mógł upatrywać przyszłe ofiary. Można by się zastanawiać, ile razy wytypowana" dziewczyna uniknęła napadu
tylko dlatego, że szła do domu w towarzystwie innej osoby?
Od maja 1972 roku Plewa posługiwał się samochodem wygranym na loterii, a zarejestrowanym
211
na nazwisko Krystyny (przysługiwały jej ulgi jako inwalidce).
Po sprawdzeniu dokumentacji przedśledczej prokurator dowiedział się, że Krzysztof Plewa był legitymowany przez funkcjonariusza w Strzemieszycach. Ujęto
go po nieudanym napadzie na Helenę L. Dziewczyna widząc zbliżającego się do niej mężczyznę, który trzymał dziwnie złożone dłonie (jakby w nich coś
ukrywał), wezwała swoich braci i ci złapali Plewę. Zdążył on jednak wyrzucić pętlę i tłumaczył się, że miał zamiar poderwać" dziewczynę, ale prosi, żeby nie
robiono z tego sprawy, bo mogłaby się o tym dowiedzieć żona.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]