[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Odłóż to na potem.  Przyzwyczaj się w końcu do tego.
 Jeszcze nie umiem.  Odstawił brandy, wsunął ręce do kieszeni.
- Mogę pomóc  powiedział, wskazując głową Feeneya.
 To sprawa policji. Nie jesteś upoważniony, żeby dotykać tej maszyny.
Dopiero gdy odwrócił się do niej i w jego oczach zobaczyła dawny humor, z jej piersi wyrwało się
głębokie westchnienie.
 To zależy od Feeneya  warknęła.  Jest ode mnie wyższy stopniem i jeżeli chce, żebyś pchał
łapy w jego robotę, to jego sprawa. Nie chcę nic o tym wiedzieć. Muszę poskładać do kupy
meldunki.
Ruszyła do wyjścia. Każdy jej ruch zdradzał głębokie wzburzenie.
 Eye.  Zatrzymała się i spojrzała na niego groznie przez ramię. Potrząsnął głową.  Nie, nic. 
Bezradnie rozłożył ręce.  Nic  powtórzył.
 Odwal się. Wkurzasz mnie.  Przeszła obok niego krokiem pełnym godności, wywołując na jego
twarzy cień uśmiechu.
 Ja też cię kocham  powiedział półgłosem i podszedł do Feeneya.  Cóż my tu mamy?
 Aż się chce płakać. Przysięgam. To cudo. Prawdziwe, przepiękne cudo. Mówię ci, ten facet musi
być geniuszem. Chodz, sam zobacz tablicę obrazów. Tylko popatrz.
Roarke zsunął marynarkę, przykucnął i wziął się do roboty.
Nie położyła się. Jeden jedyny raz Eye przemogła swoje uprzedzenia i wzięła dopuszczalną dawkę
środków pobudzających. Poczuła, jak opada z niej zmęczenie, a umysł odzyskuje jasność i
sprawność. Wzięła prysznic, rozpakowała lodowy bandaż, którym owinęła sobie kolano, i przyrzekła
sobie, że resztą obrażeń zajmie się pózniej.
Była szósta rano, kiedy wróciła na taras. Konsoleta została metodycznie rozebrana na czynniki
pierwsze. Na błyszczącej podłodze leżały druty, płytki, dyski, kostki układów scalonych, napędy i
panele poukładane w kupki, w których, jak przypuszczała, wszystko miało swoje miejsce.
Między nimi siedział ze skrzyżowanymi nogami Roarke w jedwabnej koszuli i eleganckich
spodniach, pilnie wprowadzając dane do rejestru. Zauważyła, że związał włosy, by nie spadały mu
na twarz. Był niezwykle skupiony i zaabsorbowany; jego ciemnoniebieskie oczy Q tak wczesnej
godzinie wydawały się niedorzecznie przytomne.
 Mam  mruknął do Feeneya.  Sprawdzam teraz składniki. Widziałem już coś takiego. Bardzo
podobnego. Służy do skalowania.
 Wyciągnął rejestr w stronę panelu nożnego konsolety.  Sam zobacz. Spod maszyny wyskoczyła
ręka i chwyciła rejestr.
 Tak, to mogło być to. Kurwa mać, to mogło być to. Niech mnie
szlag.
 Irlandczycy tak uroczo dobierają słowa.
Na dzwięk oschłego tonu Eye spod maszyny wyjrzała głowa Feeneya. Włosy stanęły mu dęba, jakby
przy zabawie elektroniką sam się poraził prądem. Jego oczy błyszczały dzikim blaskiem.
 Hej, Dallas. Chyba to mamy.
 A czemu tak długo to trwało?
 Jaja sobie robisz?  Głowa Feeneya znów zniknęła.
Eye wymieniła z Roarkiem długie, poważne spojrzenie.
 Dzień dobry, poruczniku.
 Ciebie tu nie ma  powiedziała, mijając go. - Ja cię tu nie widzę. Feeney, co masz?
 To maleństwo ma kupę opcji  zaczął, wynurzając się z powrotem i siadając na profilowanym
krześle konsolety.  Mnóstwo bajerów. Ale ten, do którego musieliśmy się dokopać przez różne
zabezpieczenia, to prawdziwy skarb.  Znowu pogładził palcami gładką powierzchnię
wypatroszonej konsolety. - Facet, który to projektował, mógłby być cholernie dobrym detektywem
od elektroniki. Większość moich chłopaków nie umiałaby zrobić podobnych rzeczy. Widzisz, to
kreatywność.  Pokiwał palcem.  To nie tylko tablice i normy. Kreatywność łamie różne granice.
Ten gość przeszedł niejedną granicę. On ma to już we krwi. A to może nazwać chwalebnym
ukoronowaniem swojego geniuszu.
Podał jej rejestr wiedząc, że spojrzy nieufnie na listę kodów i składników.
- Więc?
 %7łeby się do tego dostać, trzeba było wielkiej sztuki. Do otwarcia trzeba hasła, wzoru jego
własnego głosu, linii papilarnych. Było też kilka podwójnych zabezpieczeń. Godzinę temu omal się
nie załamaliśmy, prawda, Roarke?
Roarke wstał i wepchnął ręce do kieszeni.
 Ani przez chwilę w ciebie nie wątpiłem, kapitanie.
 No.  Feeney wyszczerzył zęby w uśmiechu. Na wypadek, gdyby twoje modlitwy nie podziałały,
stary, ja też się modliłem. Mimo to nie znam chyba nikogo, z kim chętniej poszedłbym do piekła.
 Nawzajem.
 Jeśli skończyliście swój taniec męskiej przyjazni, może byście mi wytłumaczyli, co to, do cholery,
jest?
 Skaner. Najbardziej skomplikowany, jaki widziałem poza pokojem, gdzie robi się badania.
- Badania?
Była to procedura, która przejmowała strachem każdego gliniarza. Musiał ją przejść każdy,
ilekroć był zmuszony użyć broni nastawionej na maksimum, by zabić.
Chociaż schematy mózgów wszystkich nowojorskich gliniarzy są przechowywane w archiwum, w
czasie badań robi się skanowanie. %7łeby sprawdzić, czy nie ma żadnych nieprawidłowości, skaz czy
uszkodzeń, które by mogły wpłynąć na decyzję o użyciu maksymalnej obrony. Wyniki porównuje
się z ostatnimi, potem delikwenta bierze się na kilka wirtualnych przejażdżek, które wykorzystują
dane z wyników skanowania. Paskudna metoda.
Feeney przeszedł to tylko raz i miał nadzieję, że już nigdy me będzie tego musiał robić.
 A więc udało mu się skopiować albo odtworzyć ten proces?  spytała Eye.
 Powiedziałbym, że on go ulepszył i to kilkakrotnie.  Feeney wskazał stos dysków.  Tu jest
mnóstwo schematów fal mózgowych. Nie powinno być trudności z porównaniem ich ze schematami
ofiar i zidentyfikowaniem.
Jednym z nich jest pewnie jej własny schemat, pomyślała. Jej umysł na dysku.
 Solidna robota.
 Rzeczywiście, perfekcyjna. I potencjalnie zabójcza. Nasz chłopak szczególną uwagę przywiązuje
do wpływu na samopoczucie. Każda grupa nastrojów ma odpowiednik w postaci linii melodycznych
 no wiesz, jest zapisana w postaci nut i akordów. Bierze melodię, poprawia ją i dostraja do,
powiedzmy, odpowiedniej tonacji, żeby w ten sposób wpompować w ofiarę pożądaną reakcję,
zmieniając stan jej umysłu za pomocą impulsów, których delikwent jest nieświadomy.
 Więc sięga im głęboko w mózgi. Działa na podświadomość.
 Jest otrzaskany z technikami medycznymi, o których mam niewielkie pojęcie, ale mniej więcej
masz rację. Nastawia się zwłaszcza na bodzce seksualne  dodał Feeney.  To specjalność
naszego magika. Muszę to jeszcze dokładnie rozpracować, ale mogę powiedzieć, że potrafił
zaprogramować schemat fał mózgowych, dowolnie ustawić nastrój i mocno popchnąć umysł ofiary
w wybranym kierunku.
 A zepchnąć z dachu? - zapytała.
 To ciężka sprawa, Dallas. Moim zdaniem na razie można mówić tylko o modyfikacjach nastroju,
sugestiach. Jasne, jeśli ktoś wychylał się przez okno i myślał o tym, żeby skoczyć, to mogło dać mu
ostateczny impuls. Ale zmusić umysł do zachowania zupełnie sprzecznego z dotychczasowym  na
razie muszę to wykluczyć.
 Ale oni skakali, dusili się i wykrwawiali na śmierć  przypomniała niecierpliwie.  Może wszyscy
mamy skłonności samobójcze zagrzebane gdzieś głęboko w podświadomości. A on znalazł sposób,
żeby wydobyć je na powierzchnię.
 Musisz to omówić z Mirą, nie ze mną. Będę w tym jeszcze kopać.  Uśmiechnął się z nadzieją.
 Po śniadaniu?
Powstrzymała zniecierpliwienie.
 Po śniadaniu. Jestem ci wdzięczna, Feeney, że poświęciłeś dla mnie całą noc i tak szybko udało
ci się to zrobić. Ale musiałam mieć najlepszego speca.
 I miałaś. Ten gość, z którym się związałaś, też ni e jest najgorszy w te klocki. Zrobiłbym z niego
przyzwoitego elektronika, gdyby tylko miał ochotę porzucić ten swój męczący styl życia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •