[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyznał.
Millie chciała wstać, ale on ją przytrzymał za nadgarstki.
- Chciałbym to odwrócić - powiedział, patrząc jej głęboko w oczy. - Ale nie mogę. Przepraszam za to,
jak cię potraktowałem. Szczególnie w domu pogrzebowym.
Dotyk jego potężnych, ciepłych dłoni na jej nadgarstkach nie wywoływał w niej strachu. Był jak
pieszczota.
- Nie znałeś mnie - powiedziała.
- Nie chciałem cię poznać - skrzywił się. - Może nie stracę nad sobą panowania, jak moja matka. Mam
jednak przeszłość, która nie ułatwi kobiecie życia ze mną. Jestem najemnikiem, Millie. - Przyglądał
się jej twarzy. - Pracuję dla rządowej agencji, która posyła po mnie, kiedy nie ma już innego wyjścia.
To niebezpieczna praca. Nie mogę
62
sobie pozwolić na myślenie o czymkolwiek innym, poza moim zadaniem. To dlatego nie spotykam się
z miłymi dziewczynami. Takimi jak ty.
Wszystko zaczynało się układać. Dziewczyny, z którymi się spotykał dotychczas, nie spodziewały się
szczęśliwego zakończenia. Tak samo jak Tony, żyły chwilą. On zaś lubił swoją pracę, nie myślał o
tym, by ją rzucić. Dawał Millie do zrozumienia, żeby zostawiła go w spokoju. W miły sposób,
myślała, ale przekaz był jasny.
Zmusiła się do uśmiechu.
- Ostrzegasz mnie przed sobą - powiedziała, starając się nadać swojemu głosowi nonszalancki ton. -
Czy powinnam to odebrać jako komplement?
Tony puścił jej nadgarstki.
- Nie chcę cię skrzywdzić - powiedział poważnie. - A mógłbym. Nie jesteś zbyt światową dziewczyną.
Millie wstała i wróciła na sofę.
- Chyba nie. Jestem bibliotekarką - powiedziała. - Praca w bibliotece to nie robota dla Indiany Jonesa.
- Nie. Ale jeśli czytasz historię wojskowości, jesteś przynajmniej kanapową poszukiwaczką przygód -
droczył się z nią.
Uśmiechnęła się, ukrywając smutek.
- A ty, co lubisz czytać?
- Klasykę - odparł. - Ale nie zapominam też o historii wojskowości.
- Masz jakieś hobby? - zapytała, zafascynowana tym, czego się o nim dowiadywała.
- Lubię gotować. Potrafię ugotować niemal wszystko. Umiem nawet robić wypieki z ciasta
francuskiego.
Zaśmiała się.
- Ja też - odparła. Tony wydął usta.
63
- Szkoda, że nie mamy tu kuchni.
- Prawda?
Tony wstał i przeciągnął się, potężne muskuły zagrały na jego torsie i ramionach.
- To był długi dzień - przyznał. - Zwykle pózno kładę się spać, ale dzisiaj jestem trochę zmęczony.
Jeśli chcesz, możesz sobie obejrzeć następny film. Nie będzie mi to przeszkadzało.
Przytaknęła, ale nie wyglądała na zadowoloną.
- Co jest? - zapytał. Skrzywiła się.
- Byłam taka zdenerwowana, że zapomniałam o piżamie.
- %7ładen problem - odparł.
Poszedł do sypialni, przerzucił trochę rzeczy w swojej walizce i wrócił z nieskazitelnie białym
podkoszulkiem.
- Cała się w nim zmieścisz - roześmiał się. - Dla ciebie to jak koszula nocna.
Spróbowała się nie zarumienić. Naprawdę był ogromnym mężczyzną. Podkoszulek sięgnie jej do
kolan, a mogłaby się nim owinąć chyba ze trzy razy.
- Dzięki - powiedziała.
- Zpimy w jednej kwaterze. Musimy sobie pomagać - puścił do niej oko. - Zpij dobrze.
- Ty też.
Tony wrócił do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Millie wyłączyła telewizor i też wycofała się do
swojej sypialni. Zgasiła światło i leżała w ciemnościach, czując dotyk i zapach jego podkoszulka.
Szukała w myślach wymówki, która pozwoliłaby jej go zatrzymać.
Millie cieszyła się, że Tony opowiedział jej o swoim dzieciństwie. Teraz rozumiała go dużo lepiej.
Jego powody, żeby nie angażować się w związki z kobietami,
64
wydawały się zrozumiałe. Zastanawiała się jednak, czy nie poczuł potrzeby towarzystwa, trwającego
dłużej niż jedną noc. Mówił, że obserwował Millie czytającą dzieciakom i radowało go^to
wspomnienie. Poczuła zalewającą ją falę ciepła na myśl o tym, że Tony jednak czuł coś do niej. Gdyby
nie te kłamstwa Johny'ego, które wszystko zabiły.
Poczuła ciężar na sercu. Miło było jej myśleć, że wzruszyła Tony'ego, ale on nie wspomniał, że ją
kochał czy też chciałby spędzić z nią życie. Pomagał jej zapewne z poczucia winy, które odczuwał po
tym, jak ją potraktował. To nie było preludium do życia w szczęśliwej wspólnocie. Traktował ją po
prostu jak kolejną robotę. Ona była dla niego robotą. Oh! Co za los, powinna o tym pamiętać. Kiedy
niebezpieczeństwo minie, ona wróci do swojej biblioteki, a Tony odejdzie, nie oglądając się wstecz.
Zamknęła oczy i spróbowała zasnąć. Nastał prawie ranek, kiedy wreszcie jej się to udało.
Dwa dni minęły spokojnie, bez żadnego znaku od wynajętego zabójcy. Tony kontaktował się zarówno
z Frankiem, jak i jego znajomym detektywem. Ulice milczały w sprawie tego zlecenia. Martwiło to
Tony'ego. Był pewien, że zabójca wie, gdzie przebywa Millie i prawdopodobnie czeka po prostu na
odpowiedni moment do ataku. To mogło się ciągnąć tygodniami. Millie zaś nie mogła bez końca z nim
mieszkać, na Tony'ego czekało kolejne zlecenie za oceanem, a ona chciała wrócić do pracy.
Wyglądało na to, że nie było sposobu na wywabienie zabójcy z kryjówki.
Tony przyzwyczajał się do Millie. Coraz częściej przyłapywał się na tym, że ją obserwuje. Zauważył,
że była na swój sposób bardzo ładna, miała delikatne rysy i łagodny
65
sposób bycia. No i ta jej uwodzicielska figura. Podniecało go to. Nie ubierała się prowokacyjnie, ale
łatwo było dostrzec jej krągłe, zadarte do góry piersi z wyraznymi sutkami, odznaczającymi się
pomimo staników i bluzek z dzianiny, które nosiła. Coraz więcej czasu spędzał zastanawiając się, jak
by to było je całować. Muskać językiem.
Z tego powodu chodził rozdrażniony. Był przyzwyczajony do bezpośrednich kobiet. Podobał się
Millie, dostrzegał to wyraznie. Frank przecież coś gadał wcześniej, że Millie była w nim zadurzona.
Kusiła go myśl, żeby sprawdzić, jak daleko pozwoli mu się posunąć, nie był jednak pewien, czy sam
umiałby się w porę zatrzymać. Od miesięcy nie przebywał z kobietą, a nie należał do mężczyzn,
którzy dobrze znoszą abstynencję.
Millie zauważyła jego rosnące poirytowanie. Myślała, że przeszkadza mu wieść życie, do jakiego był
przyzwyczajony. Było oczywiste, że nie mógł sobie pozwolić na schadzki z innymi kobietami, kiedy
zajmował się jej ochroną. Czuła się winna. Wolałaby wrócić do domu, żeby Tony znów zaczął się do
niej uśmiechać, nawet jeśli miałoby to oznaczać oddanie go w ręce jakiejś szybkiej uwodzicielki. Była
pogodzona z faktem, że Tony nigdy jej nie zapragnie. Kilka razy mówił, że nie jest w jego typie.
Następnego wieczora Tony chodził po apartamencie tam i z powrotem, aż Millie poczuła się na tyle
nieswojo, że chciała iść do siebie.
- Nie uciekaj z mojego powodu - powiedział Tony oschle. - Nie jestem po prostu przyzwyczajony do
takiej bezczynności.
- Nie, naprawdę jestem śpiąca - zapewniła go. - Dobrej
nocy.
- Pewnie. Dobranoc - odparł z sarkazmem.
66
W sypialni Millie założyła jego podkoszulek i nie gasząc światła, wyciągnęła się na łóżku. Czuła się
równie niespokojnie jak on. Czegoś jej brakowało. Pocałunków, pieszczot, dotyku mężczyzny. Tony
nie dotykał jej od czasu, gdy trzymał ją za ręce podczas rozmowy o jego matce. Obserwował ją jednak
pożądliwym wzrokiem spod przymrużonych powiek. Może i była niewinna i niedoświadczona, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]