[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prześmiewczo, lecz czuło się w tym gniew.
- Nic o mnie nie wiesz - syknęła. - Teraz mnie puść. Nie
chcę dłużej z tobą tańczyć. Nigdy nie chciałam.
Niall przybrał obojętny wyraz twarzy. Cofnął ręce, jakby
go parzyła czy kłuła. Odsunął się od niej z nieco przesadną
grzecznością.
Wyszła z kręgu światła, nie oglądając się.
Dlatego nie zauważyła mężczyzny, który wysunął się
z tłumu i podążył za nią. Za to spostrzegł go Al.
- Hej - powiedział.
Ale tamten poszedł.
Al poszukał żony.
- Ellie, jeden z naszych gości poszedł za Jemimą Dare.
Ellie była zajęta rozmową z prezesem Izby Handlowej.
- Szczęściarz - odparła.
- Poszedł za nią wzdłuż plaży. Ona chyba o tym nie wie.
Ellie niemal natychmiast wyczuła zagrożenie. Przeprosiła
prezesa.
- Wzdłuż plaży? A ty go nie zatrzymałeś?
- Wołałem, ale nie słyszał.
- Albo nie chciał. - Przeciskała się przez tłum. - Nurek
czy gracz?
- Ten, który przyleciał dziś rano z Barbados.
Spojrzeli po sobie.
- Potrzebujemy Nialla. - Ellie wskoczyła na drewnia
ną skrzynkę i rozejrzała się. - Niall, Niall! Chodz tu!
Szybko!
114 SOPHIE WESTON
- O co chodzi? - zdziwił się - Zabrakło piwa? - Twarz
miał ponurą jak człowiek po dwudziestu latach odsiadki.
Co ona mu zrobiła? - zastanawiał się Al. Ellie opowie
działa mu o nieznajomym, który przyleciał z Barbados.
- Cholera - ożywił się Niall. - To natręt. O to jej chodzi
ło. Ale czemu mi o tym nie powiedziała? W którą stronę
poszli, Al?
- PrzeciwnÄ… do kasyna.
Najmniej uczęszczany odcinek plaży.
- Och - jęknęła Ellie.
Ale Niall już biegł w tamtą stronę.
ROZDZIAA ÓSMY
Wiatr niósł zapach morza. Niebo wyglądało jak obsypany
diamentami aksamit. Jemima nie widziała nic.
Czy naprawdę sądził, że zwierzy mu się z tych strasznych
sekretów? Sądził, że jedno pełne seksu popołudnie daje mu
prawo do zaglądania w jej życie? Dla rozrywki?
Ona nie grała. To była jego diabelska gra. Nie jestem
wolny, moje serce należy do innej, ale ona mnie nie chce,
więc pokażę ci kawałek raju, malutka. Czy mówił to każdej
kobiecie? A one wracały po jeszcze? Czasem było jej wstyd
za swoją płeć.
Wtem usłyszała za sobą szybkie kroki. Odwróciła się ze
złością.
- Mdli mnie przez ciebie! - krzyknęła. - Tacy jak ty psu
ją opinię mężczyznom.
Myślała, że to go powstrzyma. Może zawoła coś do niej.
Prawdopodobnie roześmieje się z wyższością i powie, że
wszystko opacznie zrozumiała.
Wcale nie. Nie zawołał, nie roześmiał się, nie przystanął!
Gdy zaczął się przybliżać, Jemimę ogarnęły złe przeczucia.
- Niall? - spytała niepewnie.
Postać majacząca w mroku mogła być kimkolwiek. Po
ruszała się wytrwale w jej stronę. Było w tym coś niepoko
jÄ…cego.
- Niall? - powtórzyła, wiedząc już, że to nie on.
116 SOPHIE WESTON
- Kim jest Niall? Twoim kochankiem? - zapytał, zbliża
jÄ…c siÄ™, Basil Blane.
Jemima gwałtownie wciągnęła powietrze. Odgłos ten za
głuszył gwizd wiatru w liściach palm. Jednak dla niej
brzmiało to jak krzyk.
Dla Basila też. Roześmiał się paskudnym śmiechem, który
wywołał u niej gęsią skórkę.
- Co tu robisz?
- Byłem wśród gości. - Basil podszedł bliżej. - Powie
działem, że nie pozwolę ci odejść. Znalazłem cię. Jesteś moja.
Stary strach ścisnął ją za gardło. W pierwszej chwili mog
ła tylko ciężko oddychać.
- Nic ci nie jestem winna - zebrała się w końcu na od
wagę. Jej głos utonął w wietrze.
- Nieprawda, i oboje o tym wiemy. Kiedy do mnie
przyszłaś, byłaś tylko chudą szczapą w niedopasowanym ko
stiumie.
- Wcale nie. Zwabiłeś mnie podstępnie....
- Odkryłem cię - poprawił ją.
- Nie prosiłam cię o to. Zobaczyłeś mnie w szkolnym
przedstawieniu i nie popuściłeś, dopóki rodzice nie wyrazili
zgody na sesję zdjęciową.
- Wkroczyłaś w nowy świat bez wahania, nie oglądając
siÄ™ za siebie.
- I to był błąd - wycedziła. - Przez ciebie moje życie
stało się koszmarem.
- Ale zarobiłaś dużo pieniędzy.
Umilkła. Nie mogła zaprzeczyć. Jej ojciec został zwolnio
ny z pracy. Nie narzekał i szukał nowej posady, ale wszyscy
wiedzieli, że w tym wieku jej nie znajdzie. Rachunki zaczęły
się piętrzyć, hipoteka była obciążona. Wówczas siedemna
stoletnia Jemima zaczęła zarabiać na pokazach.
ZAKOCHANY KSI%7Å‚ 117
- Twoja rodzina przeżyła dzięki mnie, a twoja cholerna
siostra nie skończyłaby studiów bez pieniędzy - gorączko
wał się. - A teraz zadziera nosa i patrzy na mnie z góry.
To nie była cała prawda, oboje o tym wiedzieli.
- Nie możesz winić Izzy... - zaczęła Jemima.
- A ty jesteś jeszcze gorsza. Jak tylko złapałaś wiatr w ża
gle, nie mogłaś się doczekać, żeby się mnie pozbyć.
- To wcale nie tak! - Jemima usłyszała nutę usprawied
liwienia w swoim głosie. O Boże, znów robi to samo, zaczy
na się zachowywać, jakby to on miał rację.
- Nie mów mi, jak to było. - Basil aż kipiał ze wściekło
ści. - Ja wiem lepiej.
Zrobił krok do przodu. W świetle księżyca zobaczyła jego
wykrzywionÄ… twarz.
- Wykorzystałaś mnie, a teraz chcesz się mnie pozbyć?
- Nieprawda!
- Zrobiłem dla ciebie wszystko.
- Aż za dużo - rzekła chłodno, choć cała drżała.
Zwiatła przyjęcia pozostały z lewej strony, równie odległe
jak księżyc. Wiatr niósł dzwięki muzyki. Była sama na plaży
z człowiekiem, który jej nienawidził.
Basil gwałtownie wyrzucił rękę. Jemima myślała, że chce
ją uderzyć, i cofnęła się. Złapał ją za nadgarstek.
Przeciwstawiła mu się całym ciężarem. Nawet nie zwrócił
na to uwagi.
- Znowu to samo - rzekł ponuro. - Zły Basil usiłuje po
kierować życiem małej Jemimy!
Próbowała zachować spokój.
- Puść mnie, Basil - poprosiła cicho.
- A czego się do cholery spodziewałaś? - Nawet jej nie.
słuchał. - To moja praca!
- Basil, puść mnie, to porozmawiamy. - Nie cierpiała
118 SOPHIE WESTON
błagalnej nuty w swoim głosie, ale nigdy przedtem nie wi
działa go w takim stanie. Nie wiedziała, do czego był zdolny.
Spojrzał na nią nieprzytomnie.
- Byłaś moją klientką. Płaciłaś mi za kierowanie swoim
życiem.
Najwyrazniej bredził. Jemima chciała wyrwać ręce, lecz
trzymał ją mocno.
- Ta twoja cholerna siostra zawsze mnie nienawidziła.
Poruszał głową na boki jak wąż. Zaczęła się naprawdę bać.
- Natychmiast przestań, Basil! - rzekła ostro.
Ze zdziwienia rozluznił chwyt. Jemima wyswobodziła rę
ce i zaczęła uciekać. Była jednak w espadrylach i potknęła
się. Upadła na kolano.
Basil rzucił się na nią, szarpiąc, bijąc i drapiąc jak głodna
bestia. Poczuła, jak piękna suknia niebezpiecznie się napręża
i pęka. Próbowała walczyć, ale nie mogła odzyskać równo
wagi, a poza tym nigdy nikogo nie uderzyła. Udało się jej
tylko osłonić twarz.
Basil całkiem oszalał. Rzucił się na nią, jakby wyważał
drzwi. Przez cały czas bełkotał jakieś słowa, urywki zdań,
a wszystko razem nie miało najmniejszego sensu.
Jemima usiłowała krzyczeć, lecz zajęta obroną, nie mogła
zaczerpnąć wystarczająco dużo powietrza, by zrobić użytek
ze strun głosowych. Był to jeden wielki koszmar.
- Moja - powtarzał bez końca Basil. - Moja. Głupia.
Niewdzięczna. Dziwka. Moja. Ja im pokażę. Moja.
Potem usłyszała, że ktoś biegnie w ich stronę.. Basil nic
nie słyszał, ale Jemima tak. Zdobyła się na wysiłek i wyrwała
spod niego, podniosła się na kolana i krzyknęła.
- Jay Jay! - odezwał się głos.
Niall!
- Bogu dzięki! - zawołała, szlochając. Basil znów rzucił
ZAKOCHANY KSI%7Å‚ 119
[ Pobierz całość w formacie PDF ]