[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odpadła. Za nią ujrzał pięć centymetrów wolnej przestrzeni, mieszczącej kable. Dalej
był lity beton. Znalazł się w pułapce.
Za jego plecami rozległ się dzwonek windy.
Julia zamarła skulona na dachu kabiny.
 Nic nam nie grozi  oznajmił głos Holly w słuchawce.  Ale Spiro demoluje
laboratorium.
Dziewczyna zasępiła się  jej pryncypał znalazł się w niebezpieczeństwie.
 Ogłusz ich serią z neutrina.
 Nie mogę. Jeżeli w chwili przybycia policji Spiro będzie nieprzytomny, może
pózniej twierdzić, że go wrobiono.
 Dobra, w takim razie wchodzę.
 Odmawiam. Czekaj na specgrupę.
 Nie. Zniszcz im broń, ja załatwię resztę.
Julia polała dach windy pastą do skał, którą dał jej Mierzwa, i lśniący metal roztopił
się niczym tłuszcz na patelni. Dziewczyna zeskoczyła do środka i przywarła do
podłogi  Blunt mógł przecież wpakować w kabinę kilka serii.
 Na trzy  powiedziała.  Julio!
 Na trzy wchodzę.
 Dobra.
Julia sięgnęła do przycisku otwierającego drzwi.  Raz.
Holly chwyciła neutrino, automatycznie namierzając przyłbicę na wszystkie cztery
cele.
 Dwa.
Elficzka dla pewności wyłączyła tarczę, której wibracja zakłócała układ celowniczy.
Cóż, przez kilka sekund będzie trzeba kryć się z Artemisem pod folią.
 Trzy.
Julia nacisnęła guzik.
Holly czterokrotnie nacisnęła spust.
Artemis miał mniej niż minutę. Mniej niż minutę, podczas gdy Holly namierzała i
unieszkodliwiała Spiro i s-kę. Okoliczności  wrzaski, strzały i ogólny zamęt 
bynajmniej nie sprzyjały skupieniu. Ale, z drugiej strony, czy istniał lepszy moment,
aby wprowadzić w życie ostatnią część planu? Część bardzo istotną?
W chwili, gdy Holly wyłączyła tarczę i otworzyła ogień, Artemis wyciągnął z
podstawy Kostki K perspeksową klawiaturę i zaczął szybko pisać. W okamgnieniu
włamał się do kont bankowych Spiro  a było ich trzydzieści siedem, w instytucjach
finansowych od wyspy Man po Kajmany  i uzyskał dostęp do tajnych funduszy
przedsiębiorcy.
Zasoby Spiro stawały przed nim otworem: 2,8 miliarda dolarów USA, nie licząc
zawartości licznych skrytek depozytowych, na razie niedostępnych przez sieć.
Prawie trzy miliardy. Wystarczy, by przywrócić pozycję Fowlów wśród pięciu
najbogatszych rodzin w Irlandii.
Artemis właśnie miał zatwierdzić operację przelewu, gdy przypomniały mu się słowa
ojca  ojca, przywróconego mu przez lud wróżek&
 & A ty, Arty? Czy podejmiesz ze mną tę podróż? Gdy nadejdzie odpowiednia
chwila, czy zaryzykujesz, aby zostać bohaterem?& 
Czy naprawdę te miliardy były mu potrzebne?
Oczywiście, że tak. Aurum potestas est. Złoto to władza.
Doprawdy? Zaryzykujesz, aby zostać bohaterem? Zrobisz to, co należy?
Artemis nie mógł głośno jęknąć, jednak przewrócił oczami i zgrzytnął zębami. No
trudno. Ale skoro musi zostać bohaterem, przynajmniej będzie bohaterem dobrze
opłacanym. Szybko odliczył sobie dziesięć procent jako nagrodę dla znalazcy 2,8
miliarda USD. Całą resztę przelał na konto Amnesty International i polecił zastrzec
operację jako nieodwracalną, na wypadek gdyby jego wola osłabła.
Na tym jednak nie koniec  musiał spełnić jeszcze jeden dobry uczynek. Tym razem
liczył na to, że Ogierek, zbyt pochłonięty oglądaniem wydarzeń, nie zauważy, iż
Artemis włamuje się do systemu SKR.
Wywołał witrynę SKR i kazał systemowi deszyfrującemu odgadnąć hasło dostępu.
Zajęło mu to dziesięć cennych sekund, lecz wkrótce wędrował już bez przeszkód po
wróżkowej bazie danych. W Profilach Sprawców znalazł to, czego szukał: pełne akta
Mierzwy Grzebaczka. Prześledzenie elektronicznego tropu, wiodącego do
pierwotnego nakazu przeszukania lokalu Mierzwy, było już sprawą prostą. Artemis
zrobił tylko jedno  zmienił datę owego nakazu na następny dzień po aresztowaniu
krasnala. Dzięki temu wszystkie pózniejsze zatrzymania i skazania Mierzwy
Grzebaczka automatycznie stawały się bezprawne. Każdy dobry prawnik wyciągnie
go z więzienia w mgnieniu oka.
 Jeszcze z tobą nie skończyłem, krasnalu  szepnął chłopiec, po czym wylogował
się i przypiął Kostkę do pasa Holly.
Julia wbiegła przez drzwi tak szybko, że jej kończyny tworzyły zamazaną smugę. Za
nią, niczym przynęta na końcu wędki, leciał na warkoczu nefrytowy pierścień.
Butler nigdy by tak nie ryzykował, wiedziała o tym. Przygotowałby jakiś praktyczny,
bezpieczny plan  niewykluczone, że właśnie dlatego miał tatuaż z błękitnym
diamentem. Cóż, może ona wcale nie chce tatuażu. Może chce po prostu żyć
własnym życiem.
Szybko oceniła sytuację. Holly strzelała celnie: obaj goryle tarli poparzone dłonie,
Spiro tupał jak rozkapryszone dziecko. Tylko Blunt opadł na klęczki, sięgając po
upuszczoną broń.
I choć dotykał dłońmi podłogi, wciąż miał głowę na poziomie oczu Julii.
 Nie pozwolisz mi wstać?  zapytał.
 Nie  odparła Julia, obracając się z rozmachem. Pierścień śmignął w powietrzu
niczym kamień, który powalił Goliata, i uderzył Blunta w nasadę nosa, łamiąc ją i na
kilka chwil oślepiając właściciela. Chicagowska policja zyskała mnóstwo czasu, aby
zejść szybem windowym. Blunt został unieszkodliwiony. Julia spodziewała się
przypływu satysfakcji, ale czuła jedynie smutek. Przemoc nie daje radości.
Pex i Chips uznali, że powinni się włączyć  kto wie, jeśli obezwładnią dziewczynę,
może zasłużą na premię od pana Spiro? Unieśli pięści i zaczęli krążyć wokół niej.
Julia pogroziła im palcem.
 Przykro mi, chłopaki. Pora spać.
Nie zwracając na nią uwagi, ochroniarze powoli zacieśniali krąg.
 Powiedziałam, idzcie spać. %7ładnej reakcji.
 Musisz użyć dokładnie tych samych słów, na które kazałam im reagować podczas
mesmeryzacji  podpowiedziała jej Holly przez słuchawkę.
 Skoro muszę  westchnęła Julia.  Dobra, panowie: Barney mówi idzcie spać.
Pex i Chips zachrapali, zanim jeszcze padli na ziemię.
Pozostał jeszcze Spiro, ten jednak, pochłonięty złorzeczeniem, nie był już grozny.
Kiedy specgrupa zakładała mu kajdanki, wciąż jeszcze miotał obelgi.
 Porozmawiamy w bazie  rzekł surowo dowódca do Julii.  Stanowisz zagrożenie
dla kolegów i siebie samej.
 Ta jest, sir  odparła Julia ze skruchą.  Nie wiem, co mnie naszło, sir.
Spojrzała w górę. Coś jakby migotliwy gorący opar płynęło z wolna w stronę windy.
Pryncypał był bezpieczny.
Holly schowała broń do kabury i uruchomiła tarczę.
 Pora iść  oznajmiła, ściszając głos do minimum. Ciasno owinęła Artemisa folią,
upewniając się, że nie wystają spod niej żadne kończyny. Koniecznie musieli się
oddalić, dopóki winda była pusta  wraz z przybyciem techników i prasy nawet małe
migotanie mogło zostać utrwalone na filmie.
Unosząc się pod sufitem, patrzyli, jak policja wyprowadza Spiro z laboratorium.
Przedsiębiorca wreszcie zdołał się opanować.
 To spisek  powtarzał urażonym tonem.  Moi prawnicy was załatwią.
Przelatując obok jego ucha, Artemis nie oparł się pokusie.
 %7łegnaj, Jon  szepnął.  Pamiętaj, nigdy nie zadzieraj z genialnymi chłopcami.
Spiro zawył do sufitu jak oszalały wilk.
Mierzwa czekał na nich po drugiej stronie ulicy, grzejąc silnik furgonetki niczym
kierowca Formuły 1. Siedział za kierownicą na skrzynce po pomarańczach z krótką
deską, przymocowaną do stopy. Drugi koniec deski był przytwierdzony do pedału
gazu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •