[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To bardzo ładnie świadczy o twojej lojalności, że próbujesz pomóc przyjaciółce, ale
obawiam się, że w tym przypadku twoje wysiłki spełzną na niczym. Nie życzę sobie żadnych
dalszych poszukiwań w kwestii demonów. Zrozumiano?
Nie potaknęłam, ale ona najwidoczniej uznała, że zgodziłam się z nią.
- Obawiam się, że jesteś spózniona na dyżur w piwnicy, więc sugeruję, żebyś się pospieszyła,
zanim pani Vanderly-den zacznie cię szukać.
Zamglonymi od łez oczami patrzyłam, jak siada z powrotem za biurkiem i otwiera księgę.
Byłam zła na nią za to niedopuszczanie do siebie myśli, że mogłaby nie wiedzieć 0 czymś, co
dzieje się w Hekate. Czułam również głęboki smutek. Nieważne, co bym znalazła albo jakie
teorie bym stworzyła, najłatwiejszym wyjaśnieniem było to, że jenna zabiła Holly i usiłowała
zabić dwie pozostałe dziewczyny -
i w tę wersję właśnie wszyscy chcieli wierzyć. Wszystko inne mogłoby oznaczać przyznanie
się, że się mylili albo też, co gorsza, że nie są wszechpotężni.
Azy zdążyły obeschnąć, zanim dotarłam do piwnicy. Zastąpił je tępy nieustępliwy ból za
103
oczami. Vandy czekała na mnie przy drzwiach. Spodziewałam się, że odgryzie mi głowę -
może nawet dosłownie - ale musiała zobaczyć coś takiego w moim spojrzeniu, że burknęła
tylko parę uwag o spóznianiu się i lekko popchnęła mnie w kierunku schodów.
Kiedy zamknęła za mną drzwi, Archer wyszedł spomiędzy regałów.
- Jesteś. Czy Vandy posłała za tobą ogary piekielne?
- Nie. - Wzięłam do ręki segregator i ruszyłam w kierunku najdalszej części piwnicy.
- Ej, nie będzie dowcipnej repliki? Nic w stylu Sophie Mercer?
- Nie mam w tej chwili nastroju do dowcipkowania, Cross - odparłam, przebiegając półki nie
widzącym spojrzeniem.
- Ej - powiedział cicho. - Co się stało?
- Co się stało? Zobaczmy. Moja jedyna prawdziwa przyjaciółka wyjechała i zapewne nigdy
nie wróci. Wszyscy uparli się uważać, że jest ona potworem, i nikt nie chce nawet słuchać o
czymkolwiek innym.
- O czym innym? - zapytał. - Sophie, to wampirzyca. One tak mają.
- A więc ty też w to wierzysz? Rzucił na ziemię swoje papiery.
- Tak, wierzę. Wiem, że się przyjazniłyście i że to boli, ale ona nie była twoim jedynym
przyjacielem w szkole.
Poczułam taką wściekłość, że cała się trzęsłam. Przeszłam przez piwnicę i stanęłam przed
Archerem.
- Ty uważasz się za mojego przyjaciela, Cross? Bo mnie się wydaje, że od balu ledwie się do
mnie odzywasz.
Odwrócił wzrok i widziałam, że walczy ze sobą.
- Zachowujesz się dziwacznie od tamtej nocy.
- Ja? - Odwrócił się prosto do mnie. - To ty w ogóle nie jesteś w stanie na mnie patrzeć. I
wybacz mi, jeśli uważam za nieco podejrzane, że odkąd Elodie zaczęła spędzać czas z tobą,
nagle przestała się interesować mną.
Pokręciłam zmieszana głową, ale nagle zrozumiałam,
0 czym on mówił.
- Myślisz, że powiedziałam Elodie, że mi powiedziałeś, że chciałbyś spędzić bal ze mną, po to
żeby ona cię rzuciła i zostawiła dla mnie?
Nie odpowiedział, więc popchnęłam go lekko.
- Przesuń się - niemalże warknęłam. Chciałam przejść obok niego, ale chwycił mnie za rękę i
przyciągnął tak blisko, że omal na niego nie wpadłam.
Przez kilka sekund zamarliśmy w napięciu, spoglądając na siebie wściekłym wzrokiem i
dysząc ciężko. Widziałam, że jego oczy nieco pociemniały, zupełnie jak Jenny, kiedy
zobaczyła moją krew. Ale to był inny rodzaj głodu - taki, który również ja czułam.
Nie zastanawiałam się długo. Po prostu wychyliłam się i przycisnęłam usta do jego warg.
Odwzajemnił pocałunek dopiero po ułamku sekundy, ale potem wydał dzwięk, który brzmiał
niemal jak warkot dobywający się gdzieś z głębi krtani, i nagle chwycił mnie w ramiona,
obejmując tak mocno, że ledwie łapałam oddech. Nie, żebym się tym przejmowała.
Obchodził mnie jedynie Archer, jego usta na moich i jego ciało przytulone do mojego.
Zdarzało mi się już wcześniej całować, ale nigdy nie było to coś takiego. Czułam
elektryczność przebiegającą od czubka głowy do palców u stóp, a gdzieś na samym dnie
umysłu pobrzmiewały słowa Alice, że zakochanie to także rodzaj magii. Miała rację: to była
niezwykła moc.
Poluzniliśmy uścisk, żeby zaczerpnąć powietrza. Zastanawiałam się, czy wyglądam na równie
zaszokowaną jak on, ale on pocałował mnie znowu i wpadliśmy na półki. Usłyszałam, że coś
spada i rozbija się na podłodze, a potem brzęk szkła zgniatanego butem Archera, kiedy
przycisnął mnie do ściany.
Jakaś moja rozsądna cząstka upierała się, że nie powinnam iść na całość w piwnicy, ale kiedy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •