[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chciał mieć tej nocy. Wiedział tylko, \e wróciła jego Meggie, \e pragnęła go tak
samo jak on jej.
Ukląkł i wpatrywał się w jej ciało: pełne piersi, niesamowicie długie, gładkie nogi i
kobieco zaokrąglone biodra.
- Och, Meggie, jesteś jeszcze piękniejsza ni\ sześć lat temu - szepnął ochryple.
Naprawdę tak myślał. Wtedy była dziewczynką, teraz ponętną kobietą. Przytuli
go, jej nogi...
Spokojnie, Cross, ostrzegł siebie, inaczej będzie to najkrótszy lot w historii.
Megan wyciągnęła do niego ręce i Dev szybko zaczął rozpinać guziki d\insów.
64
Zdawało się, \e trwa to wiecznie. Kiedy wreszcie uporał się z guzikami,
zobaczył, \e Meg wpatruje się w niego. Zamarł i zadr\ał.
- Masz coś przeciwko temu? - zapytała.
- Kiedy mówisz takim głosem, nie mam \adnych zastrze\eń.
- Chciałam tylko ci się przyjrzeć - wyznała nieśmiało, jakby nie miała pewności,
czy powinna tego chcieć. - Przedtem jakoś mi się to nie udało...
Dev zaczerwienił się lekko, ale wstał i zdjął d\insy.
- Jesteś piękny - powiedziała.
Przytuliła się do niego namiętnie. Całował ją długo i mocno, upajając się
słodyczą, którą tak dobrze pamiętał. Poruszała się pod nim, przyciskając piersi do
jego ciała, i kiedy pochylił się, aby je ucałować, krzyknęła.
Ujął piersi w dłonie, unosząc powiększone sutki do ust. Całował najpierw jedną,
potem drugą, a\ do chwili gdy Megan zaczęła wyginać się i jęczeć, poddając się
pieszczotom.
Chciał, \eby było to dla niej coś szczególnego, co mogłoby wymazać z pamięci
czas, kiedy rozpamiętywała, jak bardzo ją zranił. Jednak jej pieszczoty były tak
słodkie, \e wiedział, i\ prowadzi grę za szybko. Kiedy jednak chciał się cofnąć,
wydała cichy dzwięk protestu, który zadziałał na niego mobilizująco.
- Meg... musimy zwolnić... zaczekaj...
- Za długo ju\ czekałam.
Jej oddech był gorący. Zadr\ał. Potem obsypał ją pocałunkami, a\ zaczęła wić
się i błagać, aby wziął ją i skończył tortury. Czując ciepło jej ciała, wiedział, \e nie
ma ju\ odwrotu. Choć jego rozsądek protestował, wiedział, \e musi być posłuszny
jej \yczeniom.
- Meggie, jesteś pewna...?
- Proszę. Jestem taka pusta. Wypełnij mnie, Dev.
- Kocham cię, Meggie. - Mówiąc to, wszedł w nią. - Kocham... Och, Meggie...
Zadr\ał i znieruchomiał, walcząc z chęcią poruszenia się. Jego ciało pokryło się
potem, kiedy usiłował zwolnić tempo.
- Meggie...
- Nie przerywaj, Dev, pragnę cię.
Nagle uniosła się. Był w niej. Wydała okrzyk bólu i rozkoszy. Dev nie mógł się
oprzeć i zaczął się gwałtownie poruszać.
Obserwowała go i widziała, jak wyraz pragnienia zmienia się na jego twarzy w
zapierającą dech rozkosz, kiedy zabierał ją na szczyty. Czuła jego gładką skórę i
twarde mięśnie i napawała się jego obecnością w swoim ciele. Napięcie narastało,
zapierając dech w piersiach.
W końcu usłyszała, jak wyszeptał, \e ju\ dłu\ej nie mo\e. Zadr\ała i jej ciało
ogarnęły konwulsje rokoszy.
- Meggie, och, Meggie...
- Och, Dev - szepnęła, dr\ąc, gdy na nią opadł. Miała rację; było to tak samo
cudowne prze\ycie, jak to sprzed sześciu lat.
Dev odezwał się po długiej chwili:
- Przez sześć lat wmawiałem sobie, \e oszalałem i \e nie mogło mi być z tobą
tak wspaniale. Wmawiałem sobie, \e czułem rozkosz tak intensywną, poniewa\
wiedziałem, i\ nigdy więcej nie będę czegoś podobnego prze\ywał...
65
- Wiem - szepnęła, tuląc go.
Le\eli na piasku, milcząc. Wiatr zmienił się w lekką bryzę. Piasek, nagrzany w
ciągu dnia, chronił ich przed chłodem.
Po chwili Dev wziął ją w ramiona. Kiedy zaczęła go pieścić, kochał się z nią
jeszcze raz, tak długo, \e niemal ochrypła, krzycząc z rozkoszy, zanim on osiągnął
spełnienie.
Potem le\ał obok niej, tulił ją i nie był w stanie się poruszyć. Nie pamiętał ju\, jak
dobrze jest mieć ją przy sobie i czuć jej oddech na swojej skórze. Spał tak mocno,
jak nie zdarzało mu się to od lat: głęboko, spokojnie. Miał wra\enie, \e wreszcie
znalazł się w domu.
Kiedy się obudził, instynktownie zacisnął dłoń na ramieniu Meg, jakby chciał się
upewnić, \e jest przy nim. W odpowiedzi pocałowała go. Zrozumiał, i\ obudziła się
wcześniej i czekała na jego przebudzenie. Na tę myśl krew szybciej, zaczęła krą\yć
w jego \yłach i kiedy Meg zaczęła pieścić jego brzuch, był ju\ podniecony.
Potem obudzili się tu\ przed świtem i Meg, zawstydzona, ubrała się pospiesznie.
Odkryli, \e ka\dy skrawek ich odzie\y pokryty jest piaskiem, nie mówiąc o ró\nych
zakamarkach ciała.
- Meg - zaczął Dev, wyczuwając jej zmieszanie. - Czy dobrze się czujesz?
- Muszę wracać do domu - odrzekła, mocując się z zamkiem błyskawicznym
bluzy.
- Wiem. Odwiozę cię. Ale czy wszystko w porządku?
- Tak. Po prostu... mam du\o roboty przed dzisiejszym przyjęciem.
Zupełnie o tym zapomniał. Jednak biorąc pod uwagę to, co się stało, nikt nie
mógłby go winić. W nocy przyprowadził ją tutaj, mając nadzieję, \e zechce go
wysłuchać. Nawet nie liczył na to, \e będą się kochać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]