[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jest samolubnym draniem, do tego tchórzem, ale nie mógł się przymusić do
wyjawienia prawdy. Jeszcze nie teraz.
Zaśmiała się, nieświadoma toku jego myśli. Muzyka w tej samej chwili
zamilkła, taniec się skończył.
- Teraz powinnam dygnąć, prawda? - Skłoniła się wdzięcznie. - Dziękuję,
milordzie
- I ja dziękuję, panno Layton. To prawdziwy zaszczyt, że mogłem udzielić ci
pierwszej lekcji tańca.
- Naprawdę? - Rozchyliła zapraszająco wargi. Nie zdawała sobie sprawy z
pokusy, na którą wystawiała swojego porucznika.
- Naprawdę - odparł stłumionym głosem. - Gdybyśmy teraz rzeczywiście
bawili się na balu świątecznym, zastanawiałbym się z całych sił, jak cię zwabić pod
jemiołę.
53
S
R
Szeroko otworzyła oczy, bardziej z ciekawości niż przez czujność. Nie
odsunęła się na krok.
- Ale to nie Boże Narodzenie, a w Neapolu nie znajdziesz jemioły.
- Zatem muszę jakoś temu zaradzić, jak na dobrego żeglarza przystało. - Zdjął
kaftan od munduru i narzucił jej na ramiona. - Nie chcę, żebyś się przeziębiła,
Abigail. Mamy surowÄ… zimÄ™ tego roku w Devonie.
Zrozumiała grę. Uśmiechnęła się szeroko i udając, że drży z zimna, otuliła się
szczelnie kaftanem.
- Tyle śniegu napadało, że trakty nieprzejezdne. Przyjdzie nam spędzić święta
tutaj, przy kominku, Jamesie.
- Nie mamy wyboru.
Pocałuję ją, postanowił. Nie wiedział tylko, czy Abigail przejrzała jego
zamiary. Wychylił się, urwał gałązkę z sosny rosnącej przy tarasie i uniósł nad
głową.
- Mamy za to mnóstwo jemioły.
Spojrzała na gałązkę, na Jamesa.
- Powinnam ci teraz życzyć wesołych świąt? - zapytała cicho.
- Najweselszych, jakie można sobie wyobrazić. Po to jest jemioła.
- Tak słyszałam.
James wiedział już, że Abigail się godzi, w każdym razie nie zaprotestuje.
Niewiele myśląc, przygarnął ją do siebie i pocałował. Gałązka udająca jemiołę
wypadła mu z dłoni, ale żadne z nich się tym nie przejęło. Nigdy jeszcze tak nie
całował żadnej kobiety, ale też nigdy nie spotkał kobiety tak godnej pożądania jak
Abigail Layton.
- Och, James - westchnęła, kiedy przestali się całować. - Nie wiedziałam, że
tak właśnie zamierzasz mnie rozgrzać.
Roześmiał się.
- Wiem, Abbie.
54
S
R
- Abbie? - powtórzyła. - %7ładen pan nigdy się tak do mnie nie zwracał.
- A mnie żadna pani tak jeszcze nie całowała. - Przesunął delikatnie palcami
po jej policzku.
- To wszystko przez tę jemiołę.
- Albo taniec tak podziałał.
- Może mój nauczyciel rzucił na mnie urok. - Uniosła lekko głowę. -
Powinniśmy spróbować jeszcze raz, żeby się przekonać.
- Wesołych świąt, Abbie. - James nachylił się. - Wszystkiego najlepszego...
- Panno Layton... Poruczniku lordzie Richardson - przerwał im pocałunek ani
trochę zmieszany lokaj. Miał wiadomość do przekazania, zatem powinien ją
przekazać. - Lady Hamilton chce widzieć państwa oboje.
- Musimy iść, Jamesie. - Abigail uwolniła się z jego objęć. - Powinnam była
zamienić z nią słowo, ale zajęłam się szukaniem ciebie. Teraz będzie wszystko
wiedziała. Wszystkiego się domyśli.
- I cóż z tego? - Zdjął mundur z jej ramion.
Biedna Abbie wyglądała jak kobieta, która przed chwilą była całowana i sama
całowała, nie pomogło poprawianie włosów, wygładzanie sukni. Miała rację, lady
Hamilton bez trudu odgadnie prawdę. Wszyscy łacno dojrzą przemianę, która się
dokonała w uczonej pannie Layton.
- Całować się to żaden grzech.
- Ale ja nie po to przyjechałam do Neapolu, żeby...
- Zostań tu ze mną jeszcze przez chwilę, Abbie. Nikt nie zauważy w tym
tłumie.
Wahała się przez chwilę, w końcu jednak pokręciła głową.
- Nie mogę. Nie możemy. Wiesz o tym doskonale.
Wiedział. Służba we flocie królewskiej nauczyła go dyscypliny, nawet jeśli
wdrożone poczucie obowiązku miało skrócić rozkoszne sam na sam z Abigail.
Ucałował wnętrze jej dłoni.
55
S
R
- Chciałbym znowu spotkać się z tobą, ale nie przy pracy, nie w galerii sir
Williama. Nie uwolnisz się już ode mnie. Chcę cię widzieć jutro, pojutrze i
popojutrze. To dopiero poczÄ…tek, Abbie.
Pocałowała go w odpowiedzi.
- Tak, tak - szepnęła.
56
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Abigail nie zdziwiła się ani trochę, gdy następnego ranka przyszło jej
samotnie siadać do śniadania. Na balu dotrwała niemal do samego końca, ale kiedy
leżała już w łóżku, miała wrażenie, że zabawa trwa nadal w najlepsze. W rezydencji
panowała absolutna cisza, dom spał jeszcze, jak to bywa po hucznej nocy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •