[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powinna na niego czekać, a jednak nasłuchiwała dzwonka do drzwi. Czy
można się dziwić? Vance był bardzo atrakcyjnym mężczyzną, a do tego
świetnym kompanem. Przy nim czuła własną wartość.
 Nie, niczym się nie przejmuję.
 No i świetnie.  Widać dała właściwą odpowiedz.
 Idziemy. Niewiele się tu zmieniło od mojego dzieciństwa.
 Mieszkałeś w tej dzielnicy?  Charlie czasami wyobrażała sobie, ile
frajdy miałby Jake, jeżdżąc po alejkach na rowerku, wspinając się na
rozłożyste drzewa. Mało realistyczne, ale pomarzyć można.
 Mieszkał tu przyjaciel mojego taty  wyjaśnił Vance.  Często go
odwiedzaliśmy. Miła dzielnica, prawda? A przecież tak blisko do centrum.
 Zgadzam się. Najlepsze miejsce pod słońcem.
 Który dom podoba ci się najbardziej?
 Trudny wybór, ale mam faworyta. Jest trochę dalej. Na spacerach
wyobrażam sobie, że do mnie należy. Jego właściciele na szczęście nie mają o
tym pojęcia.
Wymarzony dom Charlie był dwupiętrowym budynkiem, który
przywodził na myśl angielską prowincję. Miał czerwone dachówki i
okiennice oraz duże podwójne drzwi wejściowe z łukowatym zwieńczeniem.
%7łółte i różowe kwiaty były wesołymi kolorowymi kleksami na intensywnej
zieleni trawnika.
 Piękny  przyznał Vance.
 Brakuje tylko huśtawki na ganku  podchwyciła Charlie.  Miło by
66
R
L
T
było kołysać się na kanapie, patrzeć na zachód słońca, pozdrawiać sąsiadów.
Ciepły wiatr rozwiewał im włosy. Gdzieś w pobliżu ktoś grał w
koszykówkę, słychać było kozłowanie. Jake śmiał się i gaworzył w swojej
spacerówce. Niebo zmieniało kolor, bo słońce zniżało się ku zachodowi.
Ta chwila była doskonała.
Vance schylił się lekko, a Charlie wspięła na palce. Miała wrażenie, że
wszystko wokół zamiera w oczekiwaniu. Już mieli się pocałować, gdy Jake
upuścił pluszaka i wrzasnął z irytacji, bo nie mógł go dosięgnąć. Odskoczyli
od siebie, jakby ich ktoś przyłapał na gorącym uczynku. Charlie oblała się
rumieńcem. Nie powinna robić z siebie idiotki przed mężczyzną, który nie
jest dla niej.
 Czas wracać  bąknęła, podnosząc zabawkę.
 Już pózno  przytaknął Vance.
To prawda, pomyślała Charlie, już za pózno. Czy tego chcę, czy nie,
wpadłam po uszy.
Od kilku dni Vance chodził podminowany i zirytowany. Charlie była
jedyną osobą, której nie zrobił awantury, chociaż to ona stała się powodem
narastającego stresu. Nie spodziewał się, że będzie nią oczarowany.
Codziennie serce biło mu mocniej na jej widok, zaczynał za nią tęsknić i jej
potrzebować. Stracił obiektywizm.
Wyczuł, że Charlie coś ukrywa, i to było najgorsze. A jeśli nie kłamie,
to nie mówi całej prawdy. Spędzali z sobą coraz więcej czasu. Nie w łóżku,
oczywiście. Chodzili z dzieckiem na spacery, rozmawiali, siedzieli razem w
jej małym przytulnym mieszkanku.
Do diabła, jezdził do niej na Queens. Co będzie dalej? Brooklyn? Stanął
przy oknie i popatrzył na ulicę.
Charlie jest niespokojna, nerwowa. To się nasila z każdym dniem.
67
R
L
T
Wciąż sprawdza pocztę w komputerze, podskakuje, gdy ktoś
niespodziewanie wchodzi do sekretariatu. Informatyk doniósł, że zaglądała
do archiwum, grzebiąc w starych dokumentach. Nie miała żadnego powodu
tam zaglądać. Dlaczego mu nic nie powiedziała? Co ukrywa?
Instynkt kazał mu mieć się na baczności, ale mężczyzna nie zawsze
słucha głowy. Był rozdarty i ustawicznie podminowany.
 Czego  warknął do interkomu, który wyrwał go z niewesołych
rozważań.
 Ojej, tylko nie strzelaj  powiedziała Charlie.
 Przepraszam.  Mimo woli uśmiechnął się, jak zawsze na dzwięk jej
głosu.
 Szef ochrony na drugiej linii.
 Dziękuję.  Przełączył się.  Waverly.
 Mówi Carl. Chciał pan wiedzieć, jeśli zdarzy się coś odbiegającego od
normy.
Ostatnie tygodnie rzeczywiście mijały w atmosferze nieustannego
patrzenia wszystkim na ręce.
 Główny informatyk wprowadził podwójną ochronę w newralgicznych
miejscach. Ma dowód, że dziś rano ktoś z pańskiego biura usiłował wejść do
plików opatrzonych klauzulą poufności, i to nie z pańskiego komputera.
Rano Vance miał spotkanie z potencjalnym klientem. Charlie była sama
w biurze.
 Jakie pliki?  Przyciszył głos, choć nie mogła go słyszeć przez
zamknięte drzwi.
 Rejestry starych aukcji, nic ważnego, jak twierdzi informatyk.
Zapewnił też, że mamy szczelną zaporę. Nic się właściwie nie stało, ale prosił
pan o monitorowanie aktywności odbiegającej od normy. Czy mamy
68
R
L
T
procedować zgodnie z wytycznymi?
 Nie, sam się tym zajmę.
Jego mózg pracował gorączkowo, ale gniew go zaślepiał. Chciał patrzeć
Charlie w twarz, gdy ją oskarży o szpiegowanie na rzecz konkurencji.
Musi na własne oczy przekonać się o jej winie. Jedno wie na pewno  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •