[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z wahaniem skinął głową.
Aleksandra się wyprostowała.
Ręce miała zimne jak lód. Otworzyła kłódkę. Ciężkie drewniane i żelazne wieko jęknęło, stawiając opór, a potem
odskoczyło z hałasem. Krzyk uwiązł w gardle Aleksandry.
32
- W takim razie - powiedziała %7łydówka - ukaż mi
tę drugą stronę medalu!
Ivanhoe
Aleksandra dygotała na całym ciele. Pani Penrith podała jej filiżankę herbaty na wzmocnienie. Kobiety schroniły się
w saloniku gospodyni. W całym domu panował nieopisany rwetes. Mary, biała jak prześciera dło, siedziała obok swej
panienki, próbując ją uspokoić.
- Przypuszczam, że kiedy go znalazłam w pokoju Urszuli, Sam w swym dziecinnym umyśle uwierzył, że został w
końcu przyłapany. - Aleksandra się wzdrygnęła. - Pewnie dlatego pozwolił mi zajrzeć do kufra. Powtarzał:
Wsadziłem ją z powrotem. Wsadziłem ją z powrotem . Teraz rozumiem, o co mu chodziło.
- Lekarz mówi, że nie żyła już od dawna - powiedziała pani Penrith - ale jej ciało zachowało się w nadzwyczaj
dobrym stanie. Poczciwy doktor sądzi, że nie spoczywała w kufrze przez te wszystkie lata, tylko gdzieś indziej. Moim
zdaniem, powietrze katakumb zakonserwowało jej zwłoki.
- To brzmi sensownie. Teraz tyle rzeczy nabrało sensu. - Aleksandra uniosła filiżankę do drżących warg. - Któregoś
dnia Sam kilka razy powtarzał, że sprawił, aby się stąd wyniosła. Po tym, jak Damien został zmuszony do opuszczenia
rodzinnego domu, musiał się spotkać z Urszulą. Rozzłościła się i przestraszyła go, więc zamknął ją w katakumbach. -
Znów przebiegł ją gwałtowny dreszcz. - To tłumaczy ślady zadrapań na wewnętrznej stronie drzwi i rude włosy na
ziemi. Musiały odpadać kępkami od czaszki, w miarę jak zwłoki się rozkładały.
- Och, nasz biedny, kochany chłopiec. Nigdy się z tym nie upora. - Pani Penrith cmoknęła, nalewając sobie herbaty.
- Nie wiem. Myślę, że fakt, że wszystko się wydało, może dobrze na niego wpłynąć. Była okrutna, a on
najwidoczniej bardzo się jej bał. Zwiadomość, że to się skończyło, może podziałać jak katharsis. - Aleksandra powoli
się uspokajała. Mary podała jej chusteczkę nasączoną solami trzezwiącymi. Trochę się już ożywiła, ale za każdym
razem, gdy zamykała oczy, widziała kufer i makabryczne zwłoki rudowłosej Urszuli Pole w środku.
121
- Ale jeśli Sam zostawił tę kobietę w katakumbach, to czemu, na Boga, wyciągnął kufer z piwnicy i umieścił tam jej
szczątki? - spytała Mary, mocno ściskając rękę Aleksandry.
- Przypuszczam, że mimo swego ograniczenia umysłowego zawsze wiedział, że zrobił coś złego. - Aleksandra
uspokajająco poklepała ramię Mary. - Myślę, że dlatego nie chciał mówić przez te wszystkie lata. Kiedy wybraliśmy
się z Samem do lochów zamkowych i mało brakowało, bym przekroczyła tamte drzwi i znalazła się w katakumbach,
przestraszył się, że zniknę, tak jak zniknęła Urszula. Prawdopodobnie przypomniał sobie, co zrobił dawno temu. Po
naszej przygodzie w katakumbach udał się tam ponownie. Kiedy odkrył zwłoki, poczucie winy kazało mu szukać
jakiegoś zadośćuczynienia. Zapewne rozumował tak: ponieważ kiedyś przez niego zniknęła, to jeśli teraz umieści ją z
powrotem w jej pokoju, w starym kufrze, wszystko będzie w porządku.
- To straszne! - wykrzyknęła Mary.
- Owszem - rzekła cicho Aleksandra. - Ale przynajmniej teraz wiemy, że Damien nie jest mordercą.
- Właśnie - powiedziała w zamyśleniu pani Penrith. - Jednak to nie tłumaczy, co się działo w zamku przez te lata.
Czyżby Urszula była jednak duchem?
Aleksandra nie odpowiedziała. Nie mogła. Odrażające, wysuszone zwłoki Urszuli Pole nie przypominały kobiety
widzianej na schodach ani postaci majaczącej na wrzosowiskach. Za życia Urszula nie przypominała osoby, której
szczątki znalezli w kufrze. Nikt nie potrafił powiedzieć, czy jej duch rzeczywiście nawiedzał zamek, czy też wszystko
to był tylko zbieg okoliczności i efekt pokrętnego rozumowania Damiena.
- Nie mogę wyjechać, nie spotkawszy się z nim - stwierdziła Aleksandra, odstawiając filiżankę. - Jeśli popełniłam
błąd, uznając go za mordercę, to przecież wcale nie wiem, jaki jest naprawdę. - Zwróciła się do Mary: - Chcę, żebyś
teraz wyjechała z Jaymesem.
- Chyba nie mówi panienka poważnie! Mam zostawić panienkę tutaj? - Mary zrobiła taką minę, jakby za chwilę
miała ją trafić apopleksja.
- Po prostu muszę dowiedzieć się prawdy. - Aleksandra zniżyła głos do szeptu. - W końcu muszę poznać prawdę,
obojętnie, jaka ona jest.
- Zostanę tu tak długo, jak będzie trzeba, jeśli panienka sobie tego życzy. Wie panienka, że...
Aleksandra pokręciła głową. Spojrzała Mary w oczy.
- Nie wiem, co się wydarzy. Wiem tylko, że muszę się z nim zobaczyć ten ostatni raz. Powóz jest gotowy do drogi.
Chcę, żebyś pojechała do Yorku i na mnie zaczekała. Chcę, żebyś była bezpieczna.
- Och, kochaneczko, nie wymagaj tego ode mnie. Nie mogę wyjechać i zostawić panienki tutaj samej. - Na twarzy
Mary malowało się przerażenie.
- Nie wiem, jak to się skończy. Albo rano do ciebie przyjadę, albo jeszcze dziś wieczorem po ciebie poślę. Ale teraz
chcę, żebyś stąd wyjechała. - Oczy Aleksandry błyszczały od łez. - Kocham cię, Mary. Jesteś jedyną bliską mi osobą
na świecie. Nie mogę walczyć z potworami Cairncross, jeśli tobie będzie groziło niebezpieczeństwo.
- A ja nie mogę panience pozwolić walczyć z nimi samotnie. Proszę pojechać ze mną. Wyjedzmy, póki mamy okazję.
- Mary spojrzała na Aleksandrę, a potem na panią Penrith, jakby ona mogła przemówić jej do rozsądku.
- Panienko. - Pani Penrith ujęła rękę Aleksandry. - Może panienka jechać z Mary. Lord Newell nie spotka się z
panienką. Odkąd panienka postanowiła wyjechać, jest bardzo wzburzony. Zamknął się w swoich pokojach i z nikim się
nie chce widzieć. Nawet kiedy mu powiedzieliśmy, że znalezliśmy Urszulę.
- Ze mną się spotka. Na pewno.
- Nie wiem, panienko. - Gospodyni pokręciła głową. - Nie jest taki jak zwykle. Nigdy go nie widziałam w takim
stanie. Kiedy mówiłam przez zamknięte drzwi, że ją znalezliśmy, odniosłam wrażenie, jakby go tam wcale nie było.
Jakby był nieobecny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]