[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wierzysz w czary. Czy nie słyszałeś mnóstwa historii o czarach przenoszących ludzi z
jednego miejsca... z jednego świata... w inne? Na przykład w Bajkach z tysiąca i jednej nocy,
kiedy mag wezwał dżina i ten natychmiast się pojawił. Tak samo i my musieliśmy wrócić.
 Tak  powiedział Piotr.  Tylko wydaje się to dziwne, bo w tych opowieściach
105
wzywającym jest zawsze ktoś z naszego świata. Nie zastanawiamy się nigdy, SKD dżin
przychodzi.
 A teraz wiemy już, jak czuje się taki dżin  powiedział Edmund chichocząc.  Ojej! To
niesamowite, wiedzieć, że to MY możemy być w ten sposób WYTRBIENI w każdej chwili.
To chyba jeszcze gorsze od tego, o czym myśli tata, gdy mówi, że jest ofiarą telefonu.
 No, ale my przecież chcemy tutaj być, no nie?
 powiedziała Aucja.  Przecież Aslan nas potrzebuje.
 Tak czy owak  wtrącił się do rozmowy karzeł
 trzeba zdecydować, co dalej. Chyba nie pozostaje mi nic innego, jak wrócić do króla
Kaspiana i powiedzieć mu, że niestety, żadna pomoc nie nadeszła.
 Nie nadeszła?  powtórzyła Zuzanna.  Przecież róg nas ściągnął!
 Hm... Tak, z pewnością. To widać  powiedział karzeł, sprawiając wrażenie, jakby był
bardzo zajęty swoją fajką.  Ale... hm... chodzi mi o to, że...
 Czy jeszcze nie rozumiesz, kim jesteśmy?  zawołała Aucja.  Jesteś naprawdę głupi.
 Przypuszczam, że jesteście tą czwórką dzieci ze starych opowieści  powiedział Zuchon
 i bardzo się cieszę, że was spotkałem. I wszystko to jest bardzo niezwykłe. Ale... bez
obrazy...  i znowu urwał.
 Wez się w garść i powiedz wreszcie to, co chcesz powiedzieć  odezwał się Edmund.
 A więc... bez obrazy  powiedział Zuchon  ale, rozumiecie, król, Truflogon i Doktor
Kornelius oczekują, jak by to powiedzieć, pomocy. Inaczej mówiąc, myślę, że wyobrażali
sobie was jako wielkich rycerzy. A okazuje się... oczywiście my strasznie lubimy dzieci... ale
właśnie teraz, w środku wojny... no, jestem pewien, że sami rozumiecie...
 Chcesz powiedzieć, że my nie bardzo się nadajemy  powiedział Edmund czerwony na
twarzy jak borsuk.
 Błagam was, nie czujcie się urażeni  przerwał mu karzeł.  Zapewniam was, moi mali
przyjaciele...
  Mali w twoich ustach to już naprawdę za wiele!  zawołał Edmund, zrywając się na
nogi.  Pewno nie wierzysz, że to właśnie my zwyciężyliśmy w bitwie pod Beruną? No cóż,
możesz sobie mówić, co chcesz, ale i tak...
 Nie ma co nawzajem się denerwować  uciął Piotr.  Dajmy mu nowy rynsztunek ze
skarbca, uzbroimy się sami i wtedy porozmawiamy.
 Nie bardzo rozumiem, co chcesz przez to osiągnąć  powiedział Edmund, ale Aucja
szepnęła mu do ucha:
 Lepiej zróbmy tak, jak chce Piotr. Przecież jest Wielkim Królem. Jestem pewna, że ma
jakiś pomysł.
Edmund zgodził się i korzystając z jego latarki wszyscy, łącznie z Zuchonem, zeszli
ponownie po schodach na dół, w ciemny chłód i zakurzony przepych zanikowego skarbca.
Karłowi oczy się zaświeciły, gdy zobaczył całe to bogactwo leżące na półkach (chociaż
musiał się wspinać na palce, aby je zobaczyć).
 Nigdy bym nie pozwolił, żeby Nikabrik to zobaczył, nigdy  wymamrotał pod nosem.
Znalezli dla niego żelazną kolczugę, miecz, hełm, tarczę, łuk i kołczan ze strzałami 
wszystko dopasowane do jego wzrostu. Hełm był z brązu, wysadzany rubinami, a miecz miał
złotą rękojeść. Zuchon nigdy jeszcze nie widział  a tym bardziej nie miał na sobie  takich
106
bogactw. Dzieci również nałożyły kolczugi i hełmy, znaleziono miecz i tarczę dla Edmunda
oraz łuk dla Aucji. Piotr i Zuzanna byli już uzbrojeni w swoje bożonarodzeniowe podarunki.
Kiedy wracali po schodach na górę, dzwoniąc rynsztunkiem i czując się teraz bardziej
prawdziwymi Narnijczykami niż dziećmi, chłopcy zostali nieco w tyle, najwidoczniej
omawiając między sobą jakiś plan. Aucja usłyszała słowa Edmunda:
 Zostaw to mnie. Tym większa będzie jego porażka, jeśli zwyciężę, i tym mniejsza hańba
dla nas wszystkich, jeśli przegram.
 W porządku, Edziu  zgodził się Piotr. Kiedy wyszli na światło dzienne, Edmund skłonił
się grzecznie przed karłem i powiedział:
 Mam do ciebie prośbę. Takie dzieciaki jak my nieczęsto mają sposobność spotkania tak
wielkiego rycerza jak ty. Czy moglibyśmy się zmierzyć? Byłoby to bardzo uprzejme z twojej
strony.
 Ależ, chłopcze  odparł Zuchon  te miecze są ostre.
 Wiem  powiedział Edmund  ale będę się starał nie podchodzić blisko do ciebie, a ty z
pewnością łatwo rozbroisz mnie bez wyrządzania mi krzywdy.
 To niebezpieczna zabawa  powiedział Zuchon  ale skoro tak ci na tym zależy, chętnie
sobie przypomnę parę sztychów.
Dobyli mieczy, a trójka pozostałych dzieci zeskoczyła z podium i stanęła, przyglądając się
pojedynkowi. A było na co popatrzeć. Nie przypominało to w niczym walenia pałaszem o
pałasz na teatralnej scenie ani nawet walki na szpady między dwoma dobrymi zawodnikami.
Była to prawdziwa walka na miecze. Najbardziej skuteczne jest tu cięcie przeciwnika w nogi,
jedyną część ciała, która nie jest osłonięta tarczą lub zbroją. Najlepszą obroną przed takim
cięciem jest błyskawiczny podskok do góry, tak aby ostrze przeszło pod ugiętymi w kolanach
nogami. Dawało to przewagę karłowi, ponieważ Edmund, o wiele od niego wyższy, musiał
się wciąż zginać i przysiadać. Nie sądzę, by Edmund miał jakieś szansę, gdyby mu przyszło
walczyć z Zuchonem dwadzieścia cztery godziny wcześniej. Ale od czasu, gdy znalezli się na
wyspie, atmosfera Narnii zrobiła swoje i przypomniały mu się stare pojedynki i walki, a
ramiona i palce odnalazły dawny styl. Znowu był królem Edmundem. Krążyli wokół siebie,
zmieniali pozycję, miecz z trzaskiem zatrzymywał miecz. W pewnej chwili Zuzanna (która
nigdy nie potrafiła polubić rycerskich zabaw) krzyknęła:  Och! Uważaj! I w chwilę pózniej
tak szybko, że nikt (prócz Piotra, który znał tę sztuczkę) nie zauważył, jak to się właściwie
stało, Edmund zakręcił klingą w szczególny sposób, miecz karła wyleciał w powietrze i oto
Zuchon stał, rozcierając pustą dłoń, jak to się czasem robi po zbyt mocnym uderzeniu przy
grze w palanta.
 Chyba cię nie zraniłem, mój mały przyjacielu?  zapytał Edmund lekko zdyszany i
włożył swój miecz do pochwy.
 Teraz rozumiem  powiedział z przekąsem Zuchon.  Znasz jakiś chytry sztych, którego
się nie uczyłem.
 Zwięta prawda  wtrącił Piotr.  Nawet najlepszy na świecie rycerz może zostać
rozbrojony za pomocą sztychu, którego nie zna. Myślę, że powinniśmy dać Zuchonowi szansę
na jakimś innym polu. A może odpowiadają ci małe zawody w strzelaniu z łuku? Moja siostra
chętnie się z tobą zmierzy. Jak wiesz, przy strzelaniu z łuku nie ma miejsca na żadne chytre
sztuczki.
107
 Ach, niezłe z was dowcipnisie  odpowiedział karzeł.  Zaczynam rozumieć. Tak
jakbym nie wiedział, że ona potrafi strzełać, po tym, co się wydarzyło dzisiaj rano! Ale
chętnie spróbuję.  Starał się zachować spokój, choć oczy mu płonęły, ponieważ cieszył się
sławą jednego z najlepszych łuczników wśród Czerwonych Karłów.
Przeszli na dziedziniec.
 Do czego będziecie strzelali?  zapytał Piotr.
 Myślę, że jedno z tych jabłek wiszących nad murami będzie znakomitym celem  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •