[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słowem, co wydawało się trwać wiecznie. Nie wiedziałam, jak się zachować, zwłaszcza że ogarnęło
mnie zdenerwowanie. W końcu nie mogłam dłużej znieść przedłużającego się milczenia.
- Cześć, Heath  odezwałam się pierwsza.
Wzdrygnął się, jakby ktoś głośno zatrzasnął drzwi tuż za jego plecami i śmiertelnie go
wystraszył.
- Cholera!  zawołał.  Ty naprawdę tu jesteś!
Zmarszczyłam brwi. Nigdy nie był specjalnie błyskotliwy, ale nawet jak na niego uwaga
wydawała się beznadziejna.
- Jasne, że tu jestem. A co myślałeś? Ze to mój duch?
Opadł na sąsiednie krzesło, jakby nie miał siły ustać dłużej na nogach.
- Tak. Nie. Nie wiem. To dlatego, że ciągle cię widzę, ale w rzeczywistości ciebie nie ma.
Myślałem, że to znów złudzenie.
- Heath, co ty wygadujesz?  Popatrzyłam na niego spod zmrużonych powiek i pociągnęłam
wymownie nosem.  Jesteś pijany?
Potrząsnął głową.
- Na haju?
- Nie. Od miesiąca nie piję. Rzuciłem palenie.
To co powiedział, było jasne i proste, ale zamrugałam gwałtownie, jakbym nadal nie mogła
pojąć, co on mówi.
- Rzuciłeś picie?
- I palenie. Wszystko rzuciłem. Między innymi dlatego tyle razy do ciebie dzwoniłem. Chciałem,
abyś wiedziała, ze się zmieniłem.
Trudno mi było zdobyć się na jakąś odpowiedz.
- Noto, eee& cieszę się  wyjąkałam w końcu. Wiem, że nie zabrzmiało to zbyt mądrze, ale zbijał
mnie też z tropu jego palący wzrok. I coś jeszcze. Czułam jego zapach. Nie był to aromat wody
kolońskiej ani woń męskiego potu. Był to uwodzicielski zapach, który kojarzył mi się z upałem,
blaskiem księżyca i erotycznymi marzeniami. Emanował z każdego cala jego skóry, wydzielał się
wszystkimi porami, sprawiał, że chciałam natychmiast przysunąć krzesło, by nalezć się bliżej niego.
- Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? Nie wysłałaś też SMS-a.
Znów zamrugałam, starając się nie poddawać sile jego przyciągania i zacząć myśleć jasno.
- Heath, bo to nie ma sensu. Nic nie może się dziać między nami  powiedziałam rozsądnie.
- Przecież wiesz, że już coś zaszło między nami.
Potrząsnęłam głową i już otwierałam usta, by mu wytłumaczyć, dlaczego się myli, ale nie
dopuścił mnie do słowa.
- Co się stało z twoim znakiem? Zniknął!
Nie podobał mi się ten podekscytowany ton, naskoczyłam na niego.
- Heath, znowu nie masz racji! Znak nie zniknął. Jest po prostu przykryty, a to dlatego, żeby głupi
ludzie nie panikowali.  Udałam, że nie widzę wyrazu przykrości, jaki pojawił się na jego twarzy,
przez co straciła swój dojrzały wygląd i ukazała znane mi oblicze fajnego chłopaka, za którym
kiedyś szalałam.  Heath  Powiedziałam tym razem łagodnie.  Mój Znak nigdy nie zniknie. W
ciągu najbliższych trzech lat albo stanę się wampirem, albo umrę. Istnieją tylko te dwie możliwości.
Nigdy już nie będę taka jak przedtem. I między nami też nie będzie tak, jak było.  Zamilkłam, ale
zaraz dodałam: - Przykro mi.
- Zo, ja to rozumiem. Ale nie rozumiem, dlaczego ma to oznaczać dla nas koniec.
- Heath, skończyliśmy ze sobą, jeszcze zanim zostałam Naznaczona. Nie pamiętasz?
Zamiast upierać się przy swoim, jak to miał w zwyczaju, teraz, nadal patrząc mi w oczy,
poważny i trzezwy, odpowiedział:
- To dlatego, że zachowywałem się jak idiota. Ty nie znosiłaś, jak byłem pijany czy na haju. I
miałaś rację. Więc przestałem pić i palić. Obecnie koncentruję się na grze w piłkę, na stopniach, bo
chcę dostać się na OSU.  Uśmiechnął się do mnie z wdziękiem małego chłopca, co zawsze, od
trzeciej klasy, mnie rozbrajało.  Tam wybiera się też moja dziewczyna. Będzie weterynarką.
Wampirką weterynarką.
- Heath, ja& - Zawahałam się, z trudem próbując przełknąć gulę, która nagle stanęła mi w gardle,
sprawiając, że zachciało mi się płakać.  Nie jestem pewna, czy nadal chcę zostać weterynarką, a
jeśli nawet, to wcale nie znaczy, że będziemy mogli być razem.
- Spotykasz się z kimś  powiedział bez złości, ale z bezbrzeżnym smutkiem.  Niewiele
zapamiętałem z tamtej nocy. Za każdym razem kiedy staram się sobie przypomnieć szczegóły,
wszystko się zlewa w jeden niewyrazny koszmar, z którego nie daje się nic sensownego wyłowić,
poza tym zawsze wtedy dostaję silnego bólu głowy.
Siedziałam nieporuszona. Wiedziałam, że ma na myśli obchody święta Samhain, kiedy
przyszedł tam za mną, a Afrodyta straciła kontrolę nad duchami. Heath wtedy omal nie umarł. Erik
też tam był i zachował się niczym prawdziwy wojownik (tak powiedziała Neferet), gdy stanął w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •