[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uśmiechem. Wciąż trzymając dłoń na jej karku, obszedł ławkę i usiadł obok
Gabrielle. Co powiesz na pakt o wzajemnym wybaczeniu?
Zgoda odparła.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu. Było to przyjazne milczenie. Gabrielle czuła
jego dłoń na swojej szyi, pulsowanie krwi pod jego skórą, jego równy oddech,
ciepłą bliskość jego ciała. Nagle zdała sobie sprawę, że przywykła do takich
chwil, a nie było ich w ostatnich dniach. Dopiero teraz pojęła, jak bardzo
brakowało jej tych wysp
cichego, niewymuszonego zjednoczenia wśród burzliwych mórz namiętności.
Chcę, żebyś pojechała do Paryża. Zaskakujące oświadczenie Nathaniela przerwało
ciszę.
Kiedy? Obróciła się na ławce, by na niego spojrzeć.
Za trzy dni. Opuścił rękę i pochylił się, opierając łokcie na kolanach.
Potrzebuję kuriera, który zaniesie niezwylde ważną wiadomość moim paryskim
agentom. Mówiłem ci, że mam kłopoty z siecią w Tuluzie?
Tak. Jej myśli wirowały jak oszalałe. Owszem, do tego właśnie dążyła, ale nie
spodziewała się, że wyśle ją w teren tak szybko... i tak nagle.
Przekażę ci instrukcje tuż przed wyjazdem. Zakładam, że twoje papiery są w
porządku?
Tak, mam laissez passer* podpisaną przez samego Fouchgo.
Doskonale. Nathaniel wstał. Za trzy dni wypływa łódz rybacka z Lymington
do Cherbourga. Popłyniesz na niej i wysiądziesz na ląd w małej wiosce na
wybrzeżu, niedaleko miasta. Tam będziesz mogła zorganizować sobie dalszą podróż.
Rozumiem.
Srebrzysta brew uniosła się ze zdziwieniem.
Spodziewałem się większego entuzjazmu. Przecież tego chciałaś.
Z trudem przywołała uśmiech.
Po prostu mnie zaskoczyłeś, to wszystko.
Cóż, skoro podjąłem decyzję, nie widzę wielkiego sensu w czekaniu.
Ja też nie przyznała, siląc się na przekonujący ton. Ale po-. instruujesz
mnie dokładnie, co mam robić?
Krok po kroku odparł. A teraz wybacz, ale muszę się spotkać z rządcą. Do
zobaczenia przy lunchu.
Gabrielle skinęła głową. Patrzyła za nim, gdy szedł żwirową alejką w stronę
domu. Więc to koniec gorącego romansu. Teraz, gdy została agentką, nie będzie
wielu okazji do namiętnych schadzek. Nathaniel uzna je za zbyt ryzykowne. Może
to było przyczyną jego dystansu w ostatnich dniach. Przygotowywał ich oboje do
nieuniknionego rozstania.
Cóż, pod wieloma względami będzie to duża ulga. Zemsta znów stanie się
łatwiejsza. Może z dala od niego zdoła przezwyciężyć ten nalóg,jakim stała się
Strona 60
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Feather Jane - Aksamit
miłość do Nathaniela Praeda. Będzie musiała... czy ma inne wyjście?
Umyślny z listem od Gabrielle dogonił Charlese a-Maurice a de
Talleyranda-Perigorda w gospodzie w małej wiosce w Prusach Wschodnich, gdzie
minister zatrzymał się na popas w drodze powrotnej do Paryża. Nie był w zbyt
radosnym nastroju. Chroma noga bolała go niemiłosiernie od zimna i wściekłych
podskoków powozu na dziurawych, oblodzonych gościńcach tej części świata, którą
z coraz większym przekonaniem uznawał za kompletnie nieoświeconą. Nawet
perspoktywa wygodnego domu przy rue d Anjou nie była w stanie zrekompensować mu
wszystkich niedoli tej podróży
Zwycięstwo Napoleona nad Rosjanami pod Iławą ósmego lutego dało ministrowi spraw
zagranicznych możliwość opuszczenia boku cesarza. Jak sam Napoleon trafnie
stwierdził, nie była to bitwa, lecz rzez , w której Rosjanie stracili prawie
dwadzieścia sześć tysięcy ludzi, a Francuzi niewiele mniej. Dyskusyjne było,
która ze stron tak naprawdę mogła przypisać sobie zwycięstwo. Aleksander
gratulował swojemu generałowi Beningsenowi pokonania tego, który do tej pory
nie zaznał porażki. Alej ako że Beningsen rozkazał oddziałom wycofać się do
Królewca, z formalnego punktu widzenia Napoleon został panem pola.
Talleyrand zapatrzył się w wątły ogień i upił łyk wódki, gdyż nic bardziej
cywilizowanego nie oferowano mu w tym przydrożnym zajezdzie. W zamyśleniu
pomasował obolałą nogę ijeszcze raz przeczytał zaszyfrowaną w liście wiadomość.
Działając jako kurierka, Gabrielle stała się ekspertem w tego rodzaju
komunikacji i dzięki bystremu umysłowi z łatwością komponowała enigmatyczne, ale
nader użyteczne wiadomości.
Coś jednak nie dawało mu spokoju. Nie w zakodowanym przekazie, lecz w liście,
który go zawierał. Był formalny, bo tego wyrnagała jej rola. Na użytek publiczny
uczucia Gabrielle do ojca chrzestnego nie były zbyt ciepłe, naturalne więc było,
że nie siliła się na nic więcej poza grzecznościową, zdawkową korespondencją.
Gdyby ktokolwiek zajrzał jej przez ramię podczas pisania listu, znalazłby tylko
to, czego się spodziewał.
Ale Talleyrand wyczuwał coś dziwnego wjej relacjach z arcyszpiegiem. Uwiedzenie
poszło zgodnie z planem i w niedługim czasie spodziewała się zyskać całkowite
zaufanie Praeda, były jednak jakieś przemilczenia... jakaś niepewność,
niejednoznaczność wjej wyrażeniach, która dawała ministrowi do myślenia. Tylko
ktoś, kto znał ją tak dobrze jak on, potrafiłby to zauważyć, nawet sama
Gabrielle prawdopodobnie nie zdawała sobie z tego spray. Najwyrazniej wydarzyło
się coś, co mogło zakhcić jego perfekcyjny plan.
Talleyrand westchnął i popatrzył na miskę kiszonej kapusty i tłustej kiełbasy z
pełnym niesmaku grymasem. Wieśniacze jedzenie! Daleko mu było do dzieł kucharzy
wWarszawie, nie mówiąc już o Paryżu. Na szczęscie musiał je znosić jeszcze tylko
przez kilka dni.
Rozdział XIV
Jake leżał w swoim pokoju, wpatrując się w czarny prostokąt okna w nogach łóżka.
Przedwiosenny dzień ustąpił miejsca burzliwej, wietrznej nocy i nagie gałęzie
dębu stukały o szyby. Słyszał chlupotanie rzeki o pomost i krzyk oszołomionej
mewy, lecącej w głąb lądu znad wzburzonych wód Solentu.
Czuł pustkę w obolałym żołądku, jakby nie jadł kolacji. Ale przecież zjadł jajko
i grzankę, niania zrobiła mu czekoladę, a Primmy poczytała mu bajkę. Gabby też
przyszła ucałować go na dobranoc. Wciąż czuł zapach jej włosów, który otoczył
go, gdy pochyliła się nad nim. Pachniały jak te kwiatki, których nazbierała w
sadzie.
Chciało mu się płakać, ale wszystkie łzy już wyschły. Ilekroć pomyślał, że
zostanie tu sam bez Primmy i Gabby, miał ochotę krzyczeć i rzucać rzeczami. Miał
ochotę zrobić komuś krzywdę. To wina papy... wszystkiemu winien był papa. To on
[ Pobierz całość w formacie PDF ]