[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się z rąk Amy, zostawiając na jej dłoni ślad otarcia.
- Spartan! - wykrztusiła zaskoczona.
Koń odwrócił się gwałtownie i ciężkim bokiem uderzył Amy. Dziewczyna straciła równowagę. Próbowała się
podeprzeć, ale nie zdążyła i uderzyła głową o drewniany słupek płotu. Oszołomiona osunęła się na ziemię. Spartan
stanął przed nią na tylnych nogach i z błyskiem w oku zarżał przenikliwie, po czym uderzył na oślep przednimi
kopytami. Amy podniosła wzrok i ujrzała nad sobą jego opadające kopyta. Krzyknęła i zamknęła oczy.
- Przestań! - zawołał Jack Bartlett. Amy otworzyła oczy i zobaczyła czerwonego i zasapanego dziadka, który
trzymał koniec liny i za wszelką cenę próbował odciągnąć zwierzę. Odwróciło to uwagę Spartana od Amy.
Potrząsnął gwałtownie łbem i zwrócił się w kierunku dziadka. Amy wstała i rzuciła się do łba konia mimo zawrotów
głowy. Spartan uskoczył, zdenerwowany tym, że chwycono go za uzdę, ale Amy nie dała za wygraną.
- Spokój! - krzyknęła i wreszcie Spartan zatrzymał się. Stał, prychając. Całym jego ciałem wstrząsał dreszcz
wściekłości, kiedy patrzył na Amy.
- Amy! - zawołał przerażony dziadek. - Nic ci nie jest?
Nie odezwała się, lecz pokiwała przecząco głową, nawet na sekundę nie spuszczając wzroku ze Spartana.
- Zaprowadzę go do stajni - powiedziała. Nie czekając na pozwolenie, poprowadziła konia przez podwórze, choć
nogi trzęsły się jej ze zdenerwowania. Wprowadziła go do boksu i szybko wyślizgnęła się na zewnątrz, w ostatniej
chwili umykając przed kopytami Spartana, które uderzyły w drewniane drzwi.
Sekundę pózniej znalazła się bezpieczna w objęciach dziadka, który przez cały czas podążał w ślad za nią.
- Och, Amy! - zawołał dziadek. - Myślałem, że on cię zabije!
W ciepłym i bezpiecznym uścisku dziadka Amy poczuła, jak odpływa z niej energia i uginają się pod nią
kolana. Dziadek podtrzymał ją i zaprowadził do domu.
- Będziesz miała rano guza, ale poza tym chyba
nic się nie stało - powiedział, delikatnie oglądając jej głowę. - Kiedy wyjrzałem przez okno i zobaczyłem, jak cię
przewraca, przeraziłem się. Pomyślałem, że wydarzy się najgorszy koszmar, jaki mógłbym sobie wyobrazić -
dziadek chwycił Amy za rękę i popatrzył na nią jednocześnie ze strachem
i ulgą. - Jak dobrze, że zauważyłeś - powiedziała Amy. Na samą myśl, co mogło się zdarzyć, gdyby nie dziadek,
zimny dreszcz przebiegł jej po plecach.
- Amy, ten koń jest niebezpieczny, musimy go uśpić - powiedział dziadek, głaszcząc ją po włosach.
- Dziadku! Nie możemy tak szybko dać za wygraną!
- Musimy - odparł tak stanowczo jak chyba jeszcze nigdy przedtem. - Takiego konia nie da się wyleczyć. Wiem,
że trudno ci się z tym pogodzić, ale my po prostu nie możemy mu pomóc. Jutro rano zadzwonię do Scotta - Amy
otworzyła usta, by zaoponować, ale dziadek nie pozwolił na to. -Przykro mi, ale w tej kwestii nie pójdę na żadne
ustępstwa. Jesteś dla mnie ważniejsza od wszyst-kich koni - uścisnął rękę dziewczyny.
- Dziadku... - Amy zaczęła z desperacją w głosie.
- Nie, Amy - powiedział dziadek ze smutkiem. -Tym razem nie będzie żadnych ale. A teraz idz do łóżka się
położyć.
Amy powoli weszła po schodach, zdjęła dżinsy i położyła się do łóżka. Nie może dopuścić do tego, by Spartana
uśpiono. Musi być przecież jakiś sposób dotarcia do niego...
I nagle zrozumiała. Porozumienie! Nie próbowała tego wcześniej, bo bała się, że Spartan będzie próbował
wyskoczyć z wybiegu, ale teraz była to jej ostatnia szansa. Gdyby udało jej się z nim porozumieć, mogłaby
odzyskać jego zaufanie, a więc była jeszcze jakaś nadzieja. Oczywiście, zwierzę może próbować ucieczki, ale była
gotowa podjąć ryzyko, jeśli istniała szansa uratowania mu życia.
Usiadła na łóżku i zaczęła myśleć, kiedy może to zrobić. Musiałoby nie być nikogo w pobliżu, bo dziadek nie
pozwoliłby jej się zbliżyć do Spartana.
W tej samej chwili rozległo się pukanie do drzwi i do pokoju wszedł dziadek.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Jeszcze trochę boli mnie głowa, ale poza tym dobrze.
- Wygląda na to, że nie wybierzemy się dzisiaj do kina - powiedział dziadek.
Kino! Amy zupełnie zapomniała, że po południu mieli jechać do miasta. W jej głowie powstał chytry plan.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]