[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trochę pózno cię zapraszam, ale...
- Przestań się ze mnie nabijać - powiedziała cicho, opuszczając głowę. Zawahała się
przez sekundę, a potem przeszła obok niego. Zatrzymała się i odwróciła, a on nagle
dostrzegł w niej jakąś godność, coś tak naturalnego, \e wątpił, czy ona sama zdaje
sobie z tego sprawę. - Czy wy, ludzie, myślicie, \e przez cały czas mo\ecie się ze
mnie nabijać? Przecie\ wiem, z kim ty chodzisz.
- Chodzę z tym, z kim chcę - powiedział Tommy cierpliwie. - Zaprosiłem cię, bo
chcę, \ebyś ze mną poszła. - I w końcu mówił prawdę. Jeśli Sue chciała odpokutować
za swoje grzechy, mogła to robić na własny rachunek.
Do klasy zaczęli wchodzić uczniowie na szóstą lekcję. Paru z nich przyglądało im się
ciekawie. Dale Ullman powiedział coś do chłopca, którego Tommy nie znał, i obaj
parsknęli śmiechem.
- Chodzmy - mruknął Tommy. Wyszli razem na korytarz.
Szli obok siebie, jakby przez przypadek, i byli w połowie drogi do czwartego skrzydła
(klasa Tommy'ego znajdowała się po przeciwnej stronie), kiedy Carrie odezwała się
tak cicho, \e ledwie ją usłyszał:
- Chciałabym. Bardzo bym chciała.
Tommy był dostatecznie spostrzegawczy, \eby zrozumieć, \e to nie miało oznaczać
zgody, i ponownie opadły go wątpliwości. Ale skoro zaczął...
- No więc zgódz się. Będzie fajnie. Zobaczysz. Oboje się o to postaramy.
- Nie - odparła, nagle zasmucona, i w tej chwili wydawała się niemal piękna. - To
byłby koszmar.
- Jeszcze nie mam biletów - oznajmił Tommy, jak gdyby jej nie usłyszał. - Dzisiaj jest
ostatni dzień sprzeda\y.
- Hej, Tommy, coś ci się pomyliło! - wrzasnął Brent Gillian. Carrie przystanęła.
- Spóznisz się.
- Pójdziesz?
- Spóznisz się - powtórzyła w roztargnieniu. - Spóznisz się na lekcję. Zaraz będzie
dzwonek.
- Pójdziesz?
- Tak - powiedziała z bezsilnym gniewem. - Dobrze wiedziałeś, \e pójdę. - Otarła
oczy wierzchem dłoni.
- Nie wiedziałem - zaprzeczył. - Ale teraz wiem. Przyjadę po ciebie o wpół do ósmej.
- Zwietnie - szepnęła. - Dziękuję. - Wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć.
A wtedy Tommy, coraz bardziej zmieszany, dotknął jej ręki.
"Nadejście cienia" (ss. 74-76):
W całej sprawie Carrie White przypuszczalnie \aden czynnik nie był tak często
błędnie rozumiany, fałszywie interpretowany czy te\ ubierany w osłonki
tajemniczości, jak rola odegrana przez Thomasa Everetta Rossa, nieszczęsnego
partnera Carrie na wiosennym balu w Szkole Zredniej im. Ewena.
Morton Cratzchbarken w swoim celowo rozdmuchanym przemówieniu wygłoszonym
w zeszłym roku na forum Narodowego Zgromadzenia ds. Zjawisk Psychicznych
oświadczył, i\ za dwa najbardziej wstrząsające wydarzenia dwudziestego wieku
uwa\a zamordowanie Johna Ken-nedy'ego w 1963 roku i zniszczenie miasta
Chamberlain, Maine, w maju 1979 roku. Cratzchbarken zwraca uwagę na fakt, \e oba
te wydarzenia zostały szeroko rozgłoszone przez środki masowego przekazu i oba
okazały się równie brzemienne w skutki, poniewa\, na dobre czy złe, w
nieodwracalny sposób zapoczątkowały pewien proces. Jeśli mo\na przeprowadzić
takie porównanie, Thomas Ross odegrał rolę Lee Harveya Oswalda - człowieka, który
nacisnął spust i zapoczątkował katastrofę. Pozostaje jednak nadal pytanie, czy zrobił
to świadomie.
Susan Snell, jak sama przyznała, miała być partnerką Rossa na dorocznym balu.
Twierdzi, \e namawiała Rossa, \eby zamiast niej zaprosił Carrie, poniewa\ pragnęła
naprawić zło, które wyrządziła biorąc udział w incydencie w szatni. Ci, którzy
odrzucają tę wersję (na ich czele stanął ostatnio George Jerome z Harvardu), uwa\ają,
\e jest to albo przekręcanie faktów w celu nadania im romantycznego zabarwienia,
albo zwykłe kłamstwo. Sam Jerome argumentuje z du\ą elokwencją i przekonaniem,
\e dorastającym dziewczętom w wieku szkolnym na ogół nie przychodzi do głowy, \e
muszą za cokolwiek "odpokutować" - zwłaszcza za wyrządzenie przykrości
kole\ance, która przez cały okres pobytu w szkole spotykała się z ostracyzmem ze
strony otoczenia.
"Gdybyśmy mogli uwierzyć, \e w naturze dorastającego człowieka le\y skłonność do
takich wspaniałomyślnych gestów, jak pomaganie słabszym od siebie - pisze Jerome
w ostatnim wydaniu "Atlantic Monthly" - zapewne wszyscy czulibyśmy się
podniesieni na duchu. Wiemy jednak, \e prawda wygląda inaczej. W stadzie kur
osobnik najsłabszy zawsze jest ostatni w kolejności dziobania; jeśli upadnie, jego
współtowarzysze bynajmniej nie pomagają mu się podnieść - raczej dobijają go
szybko i bezlitośnie".
Jerome ma oczywiście rację - przynajmniej jeśli chodzi o zwyczaje kur - i jego
elokwentne wypowiedzi niewątpliwie w du\ym stopniu przyczyniły się do
podtrzymania hipotezy "złośliwego kawału", hipotezy, do której przyjęcia skłaniała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]