[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zachowaniem zgoła odmiennym niż dotychczas.
Kiedy już mnie tutaj nie będzie... kiedy nie będę już sprawiał pani przykrości swoim wi-
dokiem, może uwierzysz jednak w zmianę, którą takim wysiłkiem starałaś się we mnie wy-
wołać?
To prawda, że dopiero taki krok zdoła mnie przekonać; nie przestaję doradzać go panu
od dawna.
Ach! Wydaję się więc pani aż tak odrażającym?
Jest pan bardzo miłym chłopcem, który wszelako powinien zająć się odpowiednimi dla
siebie dziewczętami i zostawić w spokoju kobietę, która nie jest w stanie pana wysłuchać.
Wysłuchasz mnie jednak! zawołał z gniewem. Tak, okrutna, wysłuchasz, choćbyś nie
chciała, wszystkich płomiennych uczuć zrodzonych w mej duszy, wysłuchasz przysięgi, że
nie ma takiego czynu, na który bym się nie odważył, aby cię pozyskać... albo zmusić! Chyba
nie wierzy pani mówił porywczo w mój rzekomy wyjazd? Udałem ten zamiar, aby cię
wypróbować! Miałbym odjechać... miałbym porzucić miejsce, w którym ty przebywasz... po
tysiąckroć dałbym raczej odebrać sobie życie! Przeklinaj mnie, perfidna, przeklinaj, skoro
22
taki jest mój nieszczęsny los, ale nie łudz się, że zdołasz kiedykolwiek zwalczyć we mnie
miłość, którą żywię ku tobie...
Wymawiając te słowa Saint-Ange był w takim stanie, że w przedziwny i niepojęty sposób
zdołał do tego stopnia mnie wzruszyć, iż musiałam odwrócić się, aby ukryć łzy; zostawiłam
go w głębi zarośli, w których przed chwilą mnie zatrzymał. Nie poszedł za mną; słyszałam, iż
upadł na ziemię w przystępie jakiegoś okropnego delirium. Ja sama, chociaż z całą pewno-
ścią, może mi pan wierzyć, nie żywiłam żadnych miłosnych uczuć dla tego młodzieńca, by-
łam do tego stopnia poruszona, czy to współczuciem, czy wspomnieniami, że nie potrafiłam
powstrzymać się od szlochu.
Niestety mówiłam sobie, oddając się bolesnym rozmyślaniom tak samo mówił nie-
gdyś do mnie Senneval... tymi samymi słowami przekonywał mnie o swoich płomiennych
uczuciach... Było to również w ogrodzie... w takim samym jak tutaj... mówi, że będzie miło-
wał mnie wiecznie... a przecież tak okrutnie mnie oszukał! Boże sprawiedliwy! Był w tym
samym wieku! Ach! Senneval, Senneval, czyżbyś raz jeszcze chciał odebrać mi spokój? Czy
po raz drugi zjawiasz się przede mną w uwodzicielskiej postaci tego chłopca, aby znowu
wciągnąć mnie w przepaść? Uchodz, nędzniku, przecz stąd, brzydzę się nawet twoim wspo-
mnieniem!
Osuszyłam łzy i zamknęłam się w swoim pokoju aż do kolacji; zeszłam wtedy na dół, ale
Saint-Ange nie pojawił się przy stole; kazał zawiadomić, że czuje się chory, a nazajutrz był
już tak opanowany, iż z twarzy jego wyczytałam tylko spokój. Dałam się oszukać; naprawdę
uwierzyłam, iż zdołał przemóc w sobie tę nieszczęsną namiętność. Audziłam się! Perfidny!
Niestety! Nie wolno mi obrzucać go inwektywami... ma już tylko prawo do moich łez, do
moich wiecznych wyrzutów sumienia...
Saint-Ange mógł zdobyć się na taki spokój tylko dlatego, że ułożył już ostatecznie swoje
plany. Minęły dwa dni; pod wieczór trzeciego obwieścił publicznie swój wyjazd; umówił się
podobno ze swoją protektorką, panią de Dulfurt, w sprawie wspólnych interesów w Paryżu.
Wszyscy pokładli się spać... Zechce mi pan wybaczyć wzburzenie, w które wtrąca mnie
myśl o tej strasznej katastrofie... nie potrafię wracać do tych wspomnień nie dygocząc ze
zgrozy...
Ponieważ zapowiadała się noc nadzwyczaj gorąca, leżałam w łożu prawie naga. Pokojów-
ka wyszła, zgasiłam świecę... Na nieszczęście zostawiłam obok posłania otwarty koszyczek
do robót ręcznych, gdyż skończyłam właśnie wycinać owal, którego nazajutrz potrzebowa-
łam. Ledwo zdążyłam przymknąć oczy, gdy usłyszałam jakiś szmer... zerwałam się żywo i
usiadłam... gdy nagle uczułam, że obejmuje mnie czyjeś ramię...
Nie ujdziesz mi, Florville, usłyszałam głos Saint-Ange a, gdyż on to był właśnie
Przebacz, ale to było ponad moje siły... nie próbuj się wyrywać... musisz być moja!
Nikczemny uwodzicielu! zawołałam precz stąd natychmiast albo zadrżysz przed
skutkami mego gniewu!
Boję się tylko jednego: że mogę cię nie mieć, okrutna dziewczyno! odpowiedział roz-
namiętniony młodzieniec, chwytając mnie tak zręcznie i z taką siłą, iż w chwilę potem byłam
już jego ofiarą, nie zdoławszy podjąć obrony... Rozwścieczona tą zuchwałością, zdecydowana
na wszystko, byle tylko nie dopuścić do dalszych skutków tej sytuacji, zdołałam oswobodzić
się na tyle, że mogłam uchwycić nożyce leżące u moich stóp. Mimo gniewu panowałam jed-
nak nad sobą i szukałam w ciemnościach jego ramienia, aby tu jedynie ugodzić i raczej od-
straszyć go swoją determinacją niż ukarać stosownie do winy. Czując moje szamotanie po-
dwoił gwałtowność swoich wysiłków.
Precz! Zdrajco! wołałam, uderzając, jak sądziłam, w jego ramię precz stąd natych-
miast i wstydz siÄ™ tej zbrodni!
Och, panie de Courval! Fatalnie wymierzyłam swoje ciosy! Nieszczęśliwy młodzieniec
krzyknął i osunął się na podłogę. Zapaliłam świecę i pochyliłam się nad nim... Boże sprawie-
23
dliwy! Przebiłam mu serce... umierał! Rzuciłam się na krwawiące ciało, przycisnęłam je w
rozpaczy do piersi... złączyłam z nim usta, usiłując powstrzymać uchodzącą duszę; łzami za-
lewałam krwawiącą jego ranę. O drogi! Którego jedyną zbrodnią była zbyt wielka miłość do
mnie wołałam w zamroczeniu czyś zasłużył na taką kazń? Miałbyś stracić życie z ręki
kobiety, której gotów byłeś je poświęcić? Nieszczęśliwy młodzieńcze... tak podobny do czło-
wieka, którego kiedyś uwielbiałam... jeżeli moja miłość mogłaby przywrócić ci życie, to do-
wiedz się w tej strasznej chwili, kiedy nie możesz już mnie usłyszeć... dowiedz się, jeżeli po-
została w tobie choć iskierka świadomości, że chciałabym cię ożywić nawet za cenę reszty
moich dni... dowiedz się, że nigdy nie byłeś mi obojętny, że nie mogłam patrzeć na ciebie bez
wielkiego wzruszenia, a uczucia moje ku tobie były chyba szlachetniejsze od marnej miłości,
która gorzała w twym sercu!
Wołając tak upadłam bez zmysłów na zwłoki tego nieszczęśliwego młodzieńca; pokojów-
ka usłyszała hałas, wbiegła do pokoju, poczęła mnie cucić, usiłowała przywrócić do życia
biednego Saint-Ange a. Niestety! Wszystko na próżno! Wybiegłyśmy z tego fatalnego poko-
ju, zamykając starannie drzwi i zabierając klucz, i wyjechałyśmy natychmiast do Paryża po
pana de Saint Prât. KazaÅ‚am go obudzić, wrÄ™czyÅ‚am mu klucz do Å›miertelnej sypialni, opo-
wiedziałam straszną przygodę. Użalił się nade mną, pocieszał i mimo choroby udał się na-
tychmiast do pani de Lerince: ponieważ z jej posiadłości nie było daleko do Paryża, udało się
wszystko załatwić tej samej nocy. Mój opiekun przyjechał do swojej kuzynki o świcie, kiedy
w domu służba poczęła dopiero wstawać i nic jeszcze na jaw nie wyszło. Najlepsi przyjaciele,
najbliżsi krewni nigdy nie zachowaliby się szlachetniej; oboje dalecy byli od naśladowania
ludzi głupich czy okrutnych, którzy w takiej sytuacji rozgłaszają z rozkoszą wszystko, co mo-
że pognębić i unieszczęśliwić ich samych i całe otoczenie; domownicy nawet nie domyślali
się tego, co zaszło w tym domu...
A więc, panie de Courval powiedziała panna de Florville, przerywając opowieść z po-
wodu łkania, które ścisnęło ją za gardło czy chciałbyś poślubić kobietę zdolną do takiego
mordu? Czy ścierpiałbyś w swoich ramionach istotę, która zasłużyła na najcięższą karę? Nie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]