[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do ró\nych szkół średnich. Dwa lata temu pojawiła się tu, w Denver,
odszukała mnie, poprosiła o pracę kasjerki w banku. Wiedziałam, \e
coś jest nie tak.
- Skąd to wra\enie?
- Carrie pochodzi z bardzo zamo\nej rodziny. Naprawdę bogatej,
w przeciwieństwie do mojej. Wydało mi się dziwne, \e prosi o pracę
kasjerki.
- Ale zdecydowałaś się jej pomóc.
- David, bardzo proszę, \ebyś nikomu nie powtarzał tej
rozmowy. Zwłaszcza policji ani FBI.
- Nie ma sprawy. Słyszałaś o tajemnicy lekarskiej?
- Sądziłam - przewróciła oczami - \e to dotyczy jedynie kondycji
fizycznej pacjenta.
- Ja przyjmuję szerszą interpretację. Nic nikomu nie powiem,
przysięgam.
Laurel dopełzła do du\ego lustra, usiadła i zaczęła gaworzyć z
własnym odbiciem.
Amanda kontynuowała swoją opowieść.
- Carrie powiedziała mi, \e ma za sobą bardzo nieudane
mał\eństwo. Przed ślubem nie poznała tego faceta zbyt dobrze, po
kilku miesiącach odkryła, z jakim łajdakiem się związała. Wzięła
rozwód, ale on ją wcią\ prześladował.
- Nie mogła poprosić o pomoc swojego bogatego tatusia?
- Nie, bo się pokłócili. Załatwiła sobie papiery na inne nazwisko,
przyjechała tutaj. śeby pracować w banku, musiała mieć
ubezpieczenie. To te\ sobie kupiła. A ja ją zatrudniłam, wiedząc
doskonale, \e ma lewe dokumenty.
Pomaganie przyjaciołom w kłopotach nie było niczym
niezwykłym dla Davida, ale zdawał sobie sprawę, ile musiało Amandę
kosztować obejście, a właściwie złamanie przepisów.
- Prze\ywasz to tak, jakbyś skłamała po raz pierwszy w \yciu.
Potrząsnęła głową, włosy opadły jej na twarz.
- To nie jest moje najgorsze kłamstwo.
Czy\by mówiła o sekrecie dzielonym z Hoffmanem? Mo\e
chodzi o coś bardziej osobistego? Usiadł na łó\ku blisko niej i
westchnął.
- Powiedz mi - poprosił.
Pod maską kobiety chłodnej i wyniosłej ukrywała się trochę
zgorzkniała i bardzo samotna istota.
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Czego się boisz?
- Wszystkiego. Niczego. Nie pamiętam. - Westchnęła. - Boję się,
\e Carrie była w to zamieszana, a ja jej pomogłam.
- Czemu tak sądzisz?
- Pieniądze. Empire Bank pierwszego ka\dego miesiąca odbiera
przesyłkę od Wells Fargo. W tym sejfie musiał być z milion dolarów.
- Nie łapię. - Ponownie rozejrzał się po wnętrzu; raczej nie
przypominało slumsów w dzielnicach nędzarzy. - Nie jesteś chyba
spłukana.
- Nie. Ale milion dolarów to wielka pokusa. Czasami, kiedy
jestem w banku, staję i gapię się na te pieniądze. Milion w gotówce.
Wiesz, co to znaczy trzymać w dłoniach pliki studolarówek? - Oparła
się o poduszki. - To jest jak seks.
Ty te\ jesteś jak seks, pomyślał natychmiast.
- Opowiedz mi coś więcej. Pokręciła głową.
- Nie wiem, co się dzieje, Davidzie. Czuję się winna i nie mogę
uwolnić się od przekonania, \e być mo\e naprawdę jestem...
- Myśl logicznie. Nie ma na to \adnych dowodów.
- Znam wszystkie systemy operacyjne banku. Alarmy.
Rozmieszczenie kamer. Terminy transportu pieniędzy.
- Muszą być jeszcze inni, którzy posiadają te same informacje.
To, \e wiesz, jak pracuje bank, nie oznacza wcale, i\ zamierzałaś go
obrobić.
- A co z Carrie? Wygląda na to, \e uciekła z jednym z bandytów.
Carrie, jedna z moich najlepszych przyjaciółek.
- Przyjazń to te\ nie dowód.
- Jest coś jeszcze. Oglądałam z Vonnie wiadomości i słyszałam o
ucieczce więznia federalnego.
David tak\e o tym słyszał.
- Jaxa Schaffera.
- Rozpoznałam go - powiedziała Amanda.
- Nic dziwnego. Jego zdjęcia były we wszystkich gazetach. Ten
facet to jakaś gruba ryba w światku przestępczym.
- Mówię ci, David. Ja go znam, jeszcze z Chicago. Był chyba
członkiem jednego z klubów, do których nale\ał mój ojciec, mo\e
nawet bywał u nas w domu.
- No i co z tego?
- Uciekł akurat wtedy, kiedy napadnięto na Empire Bank. Czy to
nie zastanawiający zbieg okoliczności? Te dwa przestępstwa muszą
być ze sobą powiązane.
To miało sens. Oddziały specjalne skierowano do banku i
zabrakło ludzi, którzy mogliby zapobiec ucieczce Schaffera.
- A ja go znam - powtórzyła. - Podczas jego ucieczki zginęło
dwóch federalnych i dwóch policjantów.
- I co, myślisz, \e to twoja wina?
- Nie wiem. To jest najgorsze. Oskar\am samą siebie, a nie
wiem, jak było naprawdę.
Laurel zagruchała radośnie i zaczęła ciskać plastikowymi
kluczami w dziewczynkę w lustrze. Potem poczołgała się, z pupą
wypiętą do góry, w stronę łó\ka.
David patrzył na małą jak zahipnotyzowany i powoli docierał do
niego sens wypowiedzi Amandy. Jasno dała do zrozumienia, \e ma
nieczyste sumienie. A je\eli to prawda?
Jeśli była zamieszana w napad na bank? Mo\e miała jakieś
kontakty z Jaxem Schafferem?
Laurel dotarła do łó\ka i chwyciła mocno za skraj kołdry. David
pomógł małej wgramolić się na górę. Przytuliła się do matki.
Tworzyły piękną parę. Ciemnozłote włosy Amandy przemieszały się z
platynowymi włosami dziecka. Obydwie odwróciły się w pewnej
chwili do niego: miały takie same niebieskie oczy, tak niebieskie, \e
a\ coś chwyciło go za gardło.
Do diabła, Amanda nie wyglądała na niebezpieczną
kryminalistkę, ale bez wątpienia coś ukrywała. Był niemal pewien, co
to takiego.
- W szpitalu - zaczął - odwiedziłem Harry'ego Hoffmana.
- Co z nim?
- Z wyjątkiem zwichniętego nadgarstka wygląda jakby
niepotrzebnie zajmował szpitalne łó\ko.
- Mów powa\nie, David.
- Jego stan jest dobry i stabilny. Wyjdzie jutro do domu. - Nie
chciał jej przekazywać mniej krzepiących informacji o cię\ko rannym
w strzelaninie kliencie banku. - Harry nie ma amnezji, mo\e wiedzieć
coś wa\nego. Nie przekazał mi \adnej wiadomości dla ciebie, prosił,
byś sama do niego zadzwoniła. Dał mi numer.
- To stary twardziel. Jestem zaskoczona, \e bandytom udało się
wejść do banku.
- Mo\e wcale się nie udało - podchwycił - mo\e był ich wtyczką.
- Nie ma mowy.
- Chciał, \ebym ci powiedział, \e nie zdradził twojego sekretu
ani glinom, ani FBI.
- Mojego sekretu? - Zmarszczyła brwi i westchnęła. - Nie mam
pojęcia, o co chodzi. Harry zawsze był nieco melodramatyczny.
Czy kłamała? Trudno mu było skupić się na napadzie, obserwując
Amandę i Laurel.
- Zlicznie razem wyglądacie.
- Ona jest cudowna. - Amanda potarła nosek dziewczynki. -
Prawda, skarbie? Ty i ja przeciw całemu światu, maluszku.
- A jej ojciec?
Amanda zesztywniała. Takie bezpośrednie postawienie kwestii
było najgorszym posunięciem, jakie mógł wybrać.
- Nie chcę o tym mówić, Davidzie. Przynajmniej nie teraz.
Chyba rozumiesz?
Znać było, \e ta sprawa jest dla Amandy kłopotliwa.
Powinien zapytać wprost. Nie mogłaby chyba skłamać, patrząc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]