[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszędzie czyhają zdrajcy. I pomyśleć, że zdaniem Rachel Midwinter to oaza
spokoju.
 Cokolwiek zrobicie, niech to nie wpłynie na uszczuplenie moich zapasów
brandy  poprosił wyraznie przejęty Justin napełnił kieliszek.  Komu na drugą
nogę?
Propozycja spotkała się z żywym zainteresowaniem.
 Moim zdaniem powinniśmy zachować daleko idącą ostrożność w kontaktach z
damami  oświadczył Lucas.  Rzecz jasna, nie mogę się wypowiadać w waszym
imieniu, niemniej nasze flirty nie powinny zostać uznane za poważne konkury.
Nikt tutaj nie chce przecież skończyć pod pantoflem.
Wszyscy panowie gorliwie pokiwali głowami.
 To byłaby prawdziwa ironia losu  zauważył Justin, budząc powszechną
wesołość.
Dwa dni pózniej w środku nocy Cory Newlyn wyruszył z niezapowiedzianą
wizytą do Midwinter Royal House i wśliznął się przez bramę na podwórze
przed stajniami. Drogę oświetlał mu sierp księżyca, srebrzysty i jasny, który
zawisł nad dachem budynku. Noc była doskonała do prowadzenia wszelkiego
typu nielegalnej działalności, takiej jak przemyt, piractwo, szpiegostwo, a może
nawet rabowanie grobów. Cory był pewien, że w wioskach Midwinter niejedna
osoba żyje z tego procederu. Wiatr osłabł i tylko słabe podmuchy poruszały
wierzchołkami wysokich sosen na cmentarzysku. Cory był przygotowany do
realizacji planu.
Oparł się o mur stajni i znieruchomiał w oczekiwaniu. Chciał sprawdzić, czy pod
osłoną nocy ktoś jeszcze nie kręci się po okolicy. Dochodziła druga. Cory spędził
wieczór i zjadł kolację w Midwinter Marney Hall. Powinien skupić się na nocnej
wyprawie, lecz umysł miał zaprzątnięty osobą Rachel Odell. Z niesmakiem
skonstatował, że jest po uszy zadurzony, zupełnie jak niedojrzały chłopak.
Rachel wyglądała przeuroczo w bladoróżowej sukni. Miała kasztanowe włosy i
orzechowe oczy i prezentowała się niezwykle wyraziście na tle wielu
jasnowłosych, bezbarwnych debiutantek. Skromna suknia z wysokim
kołnierzykiem pięknie podkreślała jej krągłości. Niestety, prawie nie zwracała na
niego uwagi. Podczas kolacji wyznaczono jej miejsce obok Caspara Langa, a w
trakcie pózniejszych, niezaplanowanych tańców więcej niż raz pląsała z
Casparem oraz innymi adoratorami, wśród nich Johnem Nortonem. Było to o
tyle bolesne dla Coryego, że wcześniej przestrzegał ją przed tymi mężczyznami.
Na domiar złego, kiedy poprosił ją do kadryla, przeprosiła i odparła, że już jest
zajęta. Lang, który bezczelnie stał za oparciem jej krzesła, uśmiechnął się z
satysfakcją, a Cory momentalnie nabrał ochoty, by udusić tego człowieka jego
własnym fularem. Także John Norton podsłuchał rozmowę i śmiał się,
prowadząc Rachel na parkiet. Cory poszedł szukać ukojenia w sali karcianej, lecz
przez otwarte drzwi widział wirującą w tańcu Rachel. Nic dziwnego, że w takich
okolicznościach szybko przegrał.
Cory bez żalu opuścił wcześnie Marney Hall, powrócił do Kestrel Court i
przygotował się do nocnej wyprawy. Musiał przejrzeć książki Maskelyne'a, które
Rachel umieściła w stajni, a nie mógł uczynić tego w ciągu dnia, kiedy wszyscy
uczestniczyli w pracach wykopaliskowych i natychmiast zauważyliby jego
nieobecność. Istniała tylko niewielka szansa na to, że Maskelyne pozostawił w
domu informacje na temat swojej działalności, lecz tylko na to Cory mógł teraz
liczyć. Dlatego właśnie przybył do stajni Midwinter Royal w czasie, gdy Rachel
mocno spała w swoim pokoju.
Jakby w odpowiedzi na jego ostatnią myśl w pomieszczeniu na piętrze
zamigotało światło i okno zajaśniało złociście. Cory przywarł do muru.
Zdecydowanie nie chciał się komukolwiek pokazywać, zwłaszcza Rachel, która
była dość odważna, by zejść i sprawdzić, co się dzieje.
Podniósł wzrok. Zasłona w oknie Rachel drgnęła. Cory stał nieruchomo. Był
pewien, że nie narobił hałasu, który mógłby zwrócić uwagę kogokolwiek.
Dlaczego Rachel obudziła się w środku nocy? Może jeszcze nie poszła spać albo
nie mogła zasnąć po wieczornych swawolach?
W odsłoniętym oknie stanęła Rachel. Jej sylwetka była dobrze widoczna w
świetle świec, i to z najdrobniejszymi szczegółami; jeszcze nigdy Cory nie
widział jej tak dobrze. Uśmiechnął się. Jako dżentelmen nie powinien korzystać
ze sposobności, lecz nie potrafił się zmusić do odwrócenia wzroku. W łagodnym
blasku ujrzał wszystkie jej krągłości, dotąd maskowane schludnym i skromnym
przyodziewkiem. Uśmiechnął się szerzej. Miała wąską i wciętą talię, a piersi
pełne i kuszące. Nie był w stanie dostrzec wszystkiego, bo parapet zasłaniał
Rachel od pasa w dół, lecz wyobraznia pomogła mu uzupełnić intymne
szczegóły. Uświadomił sobie z całą mocą, jak bardzo pragnie Rachel. Miał ochotę
całować ją do utraty tchu i kochać się z nią. A przecież zaledwie dzień wcześniej,
kiedy mówili o miłości i namiętności, poprzysiągł sobie, że Rachel na zawsze
pozostanie jego duchową młodszą siostrą.
Przycisnął dłonie do szorstkich cegieł i z trudem odwrócił wzrok. Nocne
powietrze owiało mu twarz. Po chwili skradał się wzdłuż muru stajni. Po kocich
łbach przesuwały się popychane wiatrem zdzbła słomy. Szelest zagłuszył trzask
odsuwanej zasuwy i skrzypnięcie otwieranych drzwi.
Zatrzymał się tuż za progiem. Stał w kompletnych ciemnościach. W jego nozdrza
wdzierał się ziołowy zapach siana. Przez co najmniej minutę nie wykonał ani
jednego ruchu. Wiele razy w życiu miał do czynienia z niebezpieczeństwem,
dzięki czemu wiedział, że nie wolno podejmować pospiesznych decyzji i trzeba
zachowywać czujność. Instynkt podpowiadał mu, że ktoś go uprzedzili
wcześniej odwiedził stajnię.
Zapalił latarnię i rozejrzał się. Pomieszczenie było puste, nie licząc sterty starego
siana, gdyż państwo Odellowie nie mieli powozu. Cory cicho przeszedł po
kamiennej podłodze i zajrzał do ostatniego boksu. Kiedy wcześniej tego samego
dnia odbierał Castora, skorzystał z okazji i zlokalizował stertę fałszywych
książek, które Rachel usunęła z biblioteki. Zbiór stał starannie poukładany w
kącie ostatniego boksu.
Wtedy stał. Teraz drewniane bloczki walały się po ziemi, częściowo
porozłupywane, z pozdzieranymi okładkami. Cory pochylił się niespiesznie i
podniósł kawałek drewna. Było tak, jak powiedziała Rachel. Wszystkie bloczki
miały jednakowe rozmiary i każdy z nich ukryto pod elegancką skórzaną
okładką. Kiedy stały na półkach, z pewnością do złudzenia przypominały
książki. Teraz nadawały się wyłącznie na podpałkę.
Cory westchnął ciężko i wyprostował się. Najwyrazniej nie tylko on słyszał o
kolekcji fałszywych książek Jeffreya
Maskelynea. Znając Rachel, należało założyć, że podzieliła się nowiną z
członkiniami kółka czytelniczego lady Sally, aby wszystkie mogły zgodnie
wyrazić pogardę dla nieokrzesania i prymitywizmu mężczyzny, który zapełnił
bibliotekę imitacjami woluminów.
Nagle poczuł powiew wiatru na skórze. Nie słyszał, by' ktoś otwierał drzwi do
stajni. Na ułamek sekundy zapomniał o ostrożności.
Właśnie wtedy ostrze sztyletu dotknęło jego gardła i przesunęło się po nim lekko
jak piórko.
Rozdział siódmy
Rachel nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok i wierciła, usiłując
przybrać wygodną pozycję w wielkim rzezbionym łożu. Przez rozchylone
zasłony wpadał wąski strumień księżycowego blasku, który oświetlał kominek
oraz fragment podłogi. Ogarniała ją coraz większa irytacja. Wiedziała, że prędzej
czy pózniej będzie musiała wstać i poprawić zasłony. Gdy wreszcie dała za
wygraną i podeszła do okna, odruchowo wyjrzała na dwór. Księżyc jaśniał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •