[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odwrócił i rozglądał dokoła, dała nura za pochło-
niętą rozmową parę. Zauważyła, że Daniel nie
S
R
ogląda się za rudą, raczej przygląda się tłumowi,
jakby kogoś szukał.
Rany, ile kobiet ma zamiar dzisiaj poznać ?
Odebrał zamówienie z baru - jeden drink w kolorze
szkockiej - i zaczął torować sobie drogę z powro-
tem. Kiedy znalazł się na jej wysokości, studiował
listę randek, więc nie zauważył, że ona tu stoi, a
raczej ukrywa się za tą samą parą ludzi, którzy w
tej chwili przyglądali się jej jak skończonej wa-
riatce. Kiedy ktoÅ› go przypadkowo szturchnÄ…Å‚ i
wytrącił mu listę, która upadła pół metra od miej-
sca, gdzie stała no dobrze, gdzie się tchórzliwie
ukrywała postanowiła wykorzystać sytuację.
Zgarnęła listę i wyprostowała się.
Również on się wyprostował i wyrzucił z siebie
tekst:
- Och, dziękuję. Jestem naprawdę wdzięcz....
I w tym momencie napotkał wzrok Julii, i uświa-
domił sobie, do kogo to mówi.
- Julia - powiedział cicho i delikatnie.
- Daniel - warknęła.
- Ja... - zaczÄ…Å‚ wymijajÄ…co.
- Ty - powiedziała w znaczący sposób.
Uśmiechnął się tym chłopięcym, autoironicznym
uśmiechem, który był taki rozbrajający.
- O, nie! - oświadczyła, biorąc się pod boki.
- Już nie dam się nabrać na twój uśmiech. Przed
chwilą widziałam, jak się mizdrzysz do tego odpi-
cowanego rudzielca.
S
R
- Jakiego odpicowanego rudzielca? - spytał z
minÄ… niewiniÄ…tka.
- Och, proszÄ™, tylko nie udawaj idioty. - Nie
odwracając się, wskazała kciukiem za siebie, tam,
gdzie siedziała ruda. - Tego odpicowanego ru-
dzielca.
Wzrok Daniela natychmiast powędrował we
wskazanym kierunku, a następnie z powrotem na
JuliÄ™.
- Powtarzam: jaki odpicowany rudzielec?
Teraz i Julia się odwróciła. Przy stoliku nie było
nikogo, a kiedy rozejrzała się błyskawicznie,
stwierdziła, że po kobiecie nie ma śladu.
- Ale przecież była tutaj przed chwilą - nie
ustępowała.
- A teraz ty tutaj jesteÅ›.
-Ty także - popatrzyła znowu na Daniela. -
Tylko co, u licha, tu robisz?
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Myśli Daniela biegły w zawrotnym tempie.
Cholera, że też jej nie zauważył! Zanim jednak
zdążył sformułować jakąś przekonującą odpowiedz
... prośbę... wyjaśnienie - a nadal nie miał pojęcia,
co jej powiedzieć - Julia nagle zmieniła ton,
skrzyżowała ramiona na piersi, podniosła rękę i
zakryła nią oczy.
- O Boże - zaczęła. - Zachowuję się jak... jakaś
bohaterka z najgorszej farsy, prawda?
- Znowu przyszedłem z kumplem - skłamał bez
zastanowienia. - Sparzył się niezle poprzednim
razem i chciał podreperować samopoczucie.
Bóg mu świadkiem, że kiedy to powiedział,
zrobiło mu się niedobrze. Nigdy w życiu go tak nie
zemdliło z powodu kłamstwa. Przecież mógł się
przyznać i nie okłamywać Julii. Nagle poczuł się
zmęczony okłamywaniem kobiet, Julii, siebie. Ty-
dzień spędzony z nią był przecież bez porównania
lepszy niż niezliczone tygodnie sprzed dnia, w
S
R
którym ją poznał. Był przekonany, że następne
mogą być tylko lepsze. %7ładen artykuł nie jest wart
przekreślenia tego wszystkiego.
W porządku, okłamie ją jeszcze tylko raz, a w
poniedziałek zadzwoni do naczelnego i powie, że
pomysł z artykułem nie wypalił i że go nie będzie.
Miał nadzieję, że Julia nigdy się nie dowie o kłam-
stwie, które - słowo honoru! - będzie ostatnie.
Nadal zasłaniała ręką oczy, jakby nie chciała go
widzieć, więc wziął ją za nadgarstek i ostrożnie
wyjął z jej ręki listę, którą podniosła z ziemi. Opu-
ściła rękę i popatrzyła na niego, a on przetrzymał
jej spojrzenie, następnie byle jak włożył listę do
tylnej kieszeni, otworzył zaciśniętą dłoń Julii i po-
całował ją delikatnie w sam środek. Tak jak przy-
puszczał, pocałunek zaskoczył i obezwładnił
dziewczynę, która nagle cichutko zamruczała. Nie
przypuszczał tylko, że na dzwięk uroczego i roz-
kosznego mruczenia sam się rozczuli i rozpłynie w
środku.
Kiedy ją pocałował w nadgarstek, poczuł lekki
kwiatowy zapach, od którego zrobiło mu się błogo.
Najchętniej przysunąłby się bliżej i napawał jej
zapachem. Dotykałby ją i smakował do utraty tchu.
- Julio - powiedział szeptem, dotykając wargami
jej delikatnej skóry. - Przejdzmy gdzieś, gdzie mo-
glibyśmy porozmawiać.
S
R
Spojrzał na jej rozszerzone zrenice, zaróżo-
wione policzki i leciusieńko rozchylone wargi, a
ona pokiwała wolno głową, jakby nie bardzo wie-
działa, co się wokół dzieje.
- Tak. Musimy koniecznie porozmawiać.
Nigdy w życiu nie bał się, że kogoś straci.
Nigdy nie bał się samotności. Ale w tej chwili
poznał, co to znaczy i cholernie się przestraszył.
- Julio - powtórzył i usłyszał w swoim głosie
nutę strachu. Nie wiedząc, jak to zakamuflować,
wolał zamilknąć.
Po chwili, która zdawała się trwać wieczność,
Julia skinęła głową. Zrobiła to z namysłem i nie-
pewnie. Jakby nie ufała sobie albo nie wiedziała,
czego chce.
- Do mnie - powiedziała cichutko. - Chodzmy
do mnie. To niedaleko.
Miał nadzieję, że to powie.
Szybko, żeby się nie rozmyśliła, pociągnął ją w
kierunku wyjścia. Bez trudu złapał taksówkę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]