[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kłamał specjalnie, żeby się na mnie zemścić. Nigdy nikomu nie
mówiłem, co nas łączy. Nie zawierałem żadnych zakładów. Nig�
dy w życiu nawet bym o tym nie pomyślał, w stosunku do żad�
nej kobiety. To są zabawy dżentelmenów. Po tym, co usłysza�
łem, nie wątpię, że jakimś cudem nasze prywatne sprawy wy�
szły na jaw i że Cameron zaczął się zakładać. Ja jednak nie mam
z tym nic wspólnego.
Hester w dalszym ciągu nie patrzyła na niego. Drżała na ca�
łym ciele, ale gdy mówiła, jej głos brzmiał rozsądnie i stanow�
czo. Zmieniła się pod wpływem Toma. Oj, bardzo się zmieniła.
Potrafiła mu stawić czoło.
- Ależ nie wątpię w pańską szczerość, Tomie Dilhornie -
rzekła z przekąsem.
Niemal wypluła jego nazwisko, jakby posmakowała wyjąt�
kowo gorzkiego lekarstwa.
- Pamiętam wszystko, co słyszałam. Kto oprócz ciebie mógł
im o tym powiedzieć?
Miała swoją rację. Nie mógł od razu wyjaśnić, kogo podej�
rzewa. Co gorsza, ujawnienie prawdy mogło mu zająć trochę
czasu. Hester stała się silna. Skąd czerpała tę siłę? O, ironio losu,
przecież sam ją tego nauczył! Teraz swoje umiejętności wyko�
rzystywała przeciw niemu.
Tom miał wiele podziwu dla ironii losu - nawet gdy ta ironia
godziła wprost w niego. W tym przypadku jednak nie stać go
było na podziw. Po raz pierwszy w życiu musiał użyć całej swo�
jej inteligencji. Nie mógł sobie pozwolić na żaden, nawet naj�
mniejszy błąd. Wszak była jego żoną. Prawdziwą panią Dilhor�
ne. %7łoną, kochanką i wspólniczką.
Z ponurą miną przystąpił do kontrataku. Nie miał nic do stra�
cenia.
Zniknął gdzieś lakoniczny ton. Znikły także gładkie i okrągłe
zdania, którymi wabił ją w pierwszych tygodniach znajomości. Nie
zastawiał się, co mówi. Słowa płynęły z jego ust wartkim strumie�
niem. Pochodziły z głębi serca. Tak, z serca, choć wszyscy - łącz�
nie z nim samym - sądzili, że ma serce z kamienia.
- Szczerość?! Dobrze, pomówmy całkiem szczerze! Przy�
znaję, że od chwili ślubu nieustannie marzyłem o tym, by cię
posiąść. Nie zamierzałem do końca życia przestrzegać naszej
umowy. Pragnąłem cię od dnia, kiedy pierwszy raz przyszedłem
do twojej szkoły. Gdy zobaczyłem cię w klasie. Kiedy wraz
z Kate Smith siedziałyście pośród kurcząt i kiedy cię spotkałem
w tej okropnej sukni. Patrzyłaś wtedy na mnie, jakbyś chciała
mnie pożreć! I sama nie wiedziałaś dlaczego! Ty też bądz szcze-
ra, Hester. Pragnęłaś mnie tak samo mocno, jak ja pragnąłem
ciebie. Widziałem narastające w tobie pożądanie. Widziałem, że
wybuchniesz jak wulkan, jeżeli zdołam skruszyć powłokę lodu.
Nie zaprzeczaj! - zawołał, kiedy wreszcie z poczerwieniałą
twarzą odwróciła się do niego. - Spójrz prawdzie w oczy! Tak,
ty też mnie pożądałaś, tylko nie potrafiłaś się do tego przyznać.
A wiesz, co było tego bezpośrednią przyczyną? Głód, brak mi�
łości i ciągła wzgarda, jaką ci okazywał wyniosły Fred Waring
i jego dumna, przewspaniała żona! Karmili cię pruderią, zamiast
dać łyżkę porządniejszej strawy! Sprawili, że na widok każdego
mężczyzny odwracałaś głowę. Przez ostatnie kilka tygodni po�
znałaś siłę miłości. Dzięki mnie poznałaś rozkosz. Gdybym za�
proponował ci normalne małżeństwo, uciekłabyś ode mnie na
koniec świata.
Nie przerywał nawet, by zaczerpnąć oddechu. Brnął dalej.
Chwycił Hester i zmusił do słuchania, choć próbowała mu się
wyrwać.
- Tak, to prawda. Kiedyś zdawało mi się, że kocham Sarę
Kerr i że to właśnie ona zostanie moją żoną. Pewnie tak by się
stało, gdyby chciała. Ale to dawne dzieje. Dziś kocham tylko
ciebie, przysięgam na Boga, i nie niszcz przez głupotę tego, co
było między nami! Nie rozpowiadam o nas po calutkim Sydney.
Domyślam się, kto to zrobił. Z nikim nie zawarłem żadnego za�
kładu. W naszym mieście wszyscy wszystkich znają. Musiałaś
się przesłyszeć.
Szarpała się i potrząsała głową. Usiłowała zakryć uszy. Tom
nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Skoro już raz zaczął mó�
wić, musiał skończyć.
- Tak, Hester. Przesłyszałaś się. Jeśli w naszym małżeństwie
była jakakolwiek kalkulacja, to już dawno uległa całkowitemu
zapomnieniu. Kocham cię całym sercem, tak jak nigdy przedtem
nikogo nie kochałem. Nie traktuję cię jak trofeum ani nawet jak
kogoś, kto w przyszłości stanie się matką moich dzieci. Kocham
po prostu ciebie, bo jesteś moją Hester. Nic takiego nie czułem
do Sary. Nie niszcz tego, co udało nam się we dwoje osiągnąć.
To spontaniczne zachowanie, tak nietypowe dla Toma, po�
winno jej udowodnić, jak mocno go zraniła. Niestety, Hester
pozostała głucha na wszelkie wyjaśnienia i wezwania. Zbyt dłu�
go tkwiła w kleszczach strachu, zbyt krótko kochała. Nie wie�
rzyła mężowi i nie wierzyła sobie. Nie dostrzegała na ich czy�
stym uczuciu brudnych paluchów świata.
- Kłamiesz jak z nut - oznajmiła. - Mój ojciec miał świę�
tą rację. Jesteś podstępnym gadem. Nie powinnam była za
ciebie wychodzić. Nie waż się nawet wspominać o chwilach
spędzonych razem. Zimny dreszcz mnie przeszywa na samo
ich wspomnienie. Zachowałam się jak ladacznica od madame
Phoebe.
- Mają więcej fantazji! - przerwał jej brutalnie, widząc, że
jego krzyk rozpaczy nie odniósł najmniejszego skutku. - Niech
pani sobie nie pochlebia, droga pani Dilhorne. Musi się pani je�
szcze wiele nauczyć, zanim przyjmą panią chociażby w The
Rocks.
- Proszę, proszę! - zawołała w odpowiedzi. - Widzę, że
każde słowo, które o panu mówił mój ojciec, jest najpraw�
dziwszą prawdą!
Załamała dłonie. Wzruszył go ten widok i na krótką chwilę
zapomniał o wściekłości. Zaraz jednak gniew wrócił ze zdwo�
joną siłą, lecz teraz skierowany był już pod innym adresem.
Tom pluł sobie w brodę, że na balu zostawił ją samą. Rzucał
klątwy na tych, których podsłuchała. Przecież szedł do pałacu
gubernatora z tak ogromną dumą, pod rękę z żoną. Z naj�
prawdziwszą żoną. Ochraniała ich tarcza szczęścia.
- Musisz mnie wysłuchać! - krzyknął. Nigdy dotąd nie
znalazł się w podobnej sytuacji. Zawsze zarzekał się, że bę�
dzie sam sobie panem i że nikt nie zdobędzie jego serca. Co
więcej, głosił całemu światu, że wręcz pozbył się uczuć.
I świat mu uwierzył.
Kilka dni temu odnalazł w sobie serce i natychmiast oddał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]