[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie. - Zerknęła na niego weselej. - Co na deser? Kolejny kelner
zabrał ze stołu brudne talerze. Flynt
poprosił o kartę deserów. Wybrali coś grzesznie czekoladowego.
Josie uznała, że to najlepsza część wieczoru.
A kiedy sprzątnięto pózniej talerzyki po deserze, Flynt nachylił się
nad stołem.
- No i co? Chyba wizyta tutaj nie była zbyt bolesna?
Odpowiedziała mu uśmiechem. Ma rację. Nie było wcale zle.
- Idziemy?
- Dasz mi jeszcze pięć minut, żebym poprawiła sobie makijaż?
Wskazał jej drogę do najbliższej damskiej toalety. Josie zabrała
swoją małą wyszywaną koralikami torebkę i podniosła się z pozłacanego
niebieskiego krzesła. Po drodze mijała kilka stolików, przy których
bogaci członkowie klubu zjadali wielkie porcje najlepszych żeberek i
twardawej cielęciny. Na dekoltach kobiet lśniły brylanty, mężczyzni mieli
na sobie kosztowne garnitury, a na rękach zegarki, których cena prze-
wyższała dochód Josie z całego minionego roku.
Pomimo to nie była skrępowana. Nie czuła się od nich gorsza.
Wiedziała, że dobrze się prezentuje. I że da sobie radę w tym świecie,
jeżeli między nią a Flyntem wszystko się ułoży. Jest inteligentna i szybko
się uczy. Nie minie kilka lat, i uznają ją za swoją.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Dobrze by było, żeby Grace Carson zrozumiała to jak najszybciej.
Josie minęła drzwi i znalazła się w holu. Za jedną z jego ścian
ukrywała się elegancka restauracja, z której właśnie wyszła, z drugiej
strony łukowate drzwi balkonowe prowadziły na patio. Josie skręciła do
damskiej toalety, która mieściła się w końcu korytarza. W tym samym
momencie otworzyły się drzwi i z damskiej toalety wyszedł mężczyzna ze
zwichrzonymi włosami i przekrzywionym krawatem. Na wargach miał
rozmazany ślad szminki.
Był to Frank Del Brio, przyszły szef teksaskiej mafii.
Josie wlepiła w niego wzrok i otworzyła usta. Del Brio nie stracił
rezonu. Poprawił krawat, przeczesał palcami włosy i szybko starł
czerwoną smugę z warg. Cmoknął, mrugnął do Josie, i już go nie było.
Stała pod drzwiami toalety. Pojęcia nie miała, co zastanie w środku.
Miała tylko nadzieję, że nie będzie to nic żenującego. Tkwiła tak przez
kilkanaście sekund, by dać osobie, która znajduje się wewnątrz, czas, by
się ogarnęła.
W końcu stwierdziła, że to idiotycznie tak stać, czekając nie
wiadomo na co. Zbliżyła się do drzwi i pchnęła je.
Wśród luster i marmurów znalazła tylko jedną kobietę, dzięki Bogu
ubraną, która przeglądała się w lustrze. Kobieta była niewysoka, miała
krótkie marchewkowe włosy. Nie wyróżniała się strojem spośród innych
kobiet pracujących w klubie - miała na sobie służbową czarną spódnicę i
białą bluzkę. Poprawiała makijaż, spokojna i opanowana.
Tylko zamek błyskawiczny w jej spódnicy sterczał rozpięty do
połowy. Nagle najwyrazniej uświadomiła sobie swój problem. Odłożyła
szminkę, odwróciła się od lustra i obejmując Josie długim bezczelnym
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
spojrzeniem, sięgnęła za siebie i podciągnęła zamek do góry.
Josie spuściła wzrok i zobaczyła tuż nad lewą piersią kobiety
plakietkę z jej imieniem: Erica.
Kiedy Josie spotkała się znowu wzrokiem z Ericą, bezczelne
spojrzenie zastąpił już poufały uśmiech.
- Cześć - powiedziała Erica.
Josie skinęła głową, ale nie miała ochoty zaprzyjazniać się z
dziewczyną. Weszła do pierwszej kabiny. Kiedy z niej wyszła, Erica o
czerwonych włosach gdzieś się rozpłynęła. Wracali już do miasta, gdy
Flynt zagadnął Josie:
- Wpadniemy do Sakwy na drinka?
Josie objęła go czułym spojrzeniem. Flynt, tak jak ona, pragnął
przedłużyć wieczór. Patrzył na nią, unosząc brwi.
- Powinienem zdaje się powiedzieć, że zapraszam cię na drinka, a ja
poprzestanę na wodzie.
- Bardzo chętnie wpadnę do Sakwy na drinka. Pojechali zatem do
spokojnego tego dnia baru na
Gulf Road, kilka mil na wschód od miasta. Zajęli stolik niedaleko
baru. Flynt zamówił wodę mineralną, Josie lemoniadę 7-up. Flynt ujął jej
dłoń.
Było cudownie, po prostu doskonale. Ich dwoje w półmroku baru,
trzymający się za ręce i zasłuchani w cichy głos Shanii Twain, który
płynął z szafy grającej. Z sąsiedniego pomieszczenia dobiegały uderzenia
kuli na stole bilardowym.
Josie powiedziała Flyntowi o Franku Del Brio, który wyszedł z
damskiej toalety ze szminką na wargach i z przekrzywionym krawatem, i
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
o kobiecie o imieniu Erica.
Flynt zirytował się trochę.
- Porozmawiam z Harveyem. Pamiętam chyba tę małą rudą. To
kelnerka. Clawson, zdaje się Erica Clawson.
- Flynt, nie chcę, żeby ta dziewczyna straciła pracę.
- Nie martw się. Nie wyrzucę jej tylko dlatego, że coś ją łączy z Del
Briem. Zwrócę tylko uwagę Harveyowi, żeby miał oczy otwarte. I żeby
kazał jej natychmiast skończyć z tym obściskiwaniem się w toalecie.
- Proszę, naprawdę nie chciałabym, żeby straciła pracę.
- Ale?
- Nie wzbudziła mojej sympatii. Nie mogłabym jej chyba zaufać.
Kiedy tam weszłam, mało co nie zabiła mnie wzrokiem, a po chwili
zrobiła się taka słodziutka. - Josie zadrżała. - Dostałam gęsiej skórki.
Flynt uśmiechał się do niej.
- Ale nie chcesz, żeby została wyrzucona.
- No wiesz, nawet zła dziewczyna musi jeść. Czy nadal leci ta
melodia?
- Chcesz zatańczyć? - Zcisnął mocniej jej dłonie.
- O tak.
Wstał i objął ją. Nie było tam prawdziwego parkietu do tańca,
musiała im starczyć niewielka przestrzeń między stolikami. %7ładnemu z
nich to nie przeszkadzało. Tulili się do siebie mocno i kołysali w takt
muzyki.
W jego ramionach było jej jak w niebie. Tak długo bała się nawet
marzyć, że Flynt kiedykolwiek jeszcze ją przytuli. A teraz na kawałku
podłogi w Sakwie byli razem, a Flynt dotykał ją w tańcu tak, jak dotyka
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
się kogoś upragnionego. Prowadziła ich wolna miłosna piosenka.
Aż dobiegła końca. Josie podniosła głowę z ramienia Flynta i
spojrzała na niego. On popatrzył na niąi w tym momencie świat
ograniczył się do tych spojrzeń, do tych dwóch par oczu, tego zacisznego
miejsca i tych obejmujących ramion.
Flynt pochylił głowę i pocałował Josie, a ona westchnęła. Czuła, że
należy do niego i było jej z tym dobrze.
Z szafy popłynął kolejny sentymentalny utwór, a oni tańczyli dalej,
kołysali się w rytm muzyki i całowali. Nikt w barze nie zwracał na nich
uwagi, i na tym też polegała zaleta Sakwy. Nikt tam nie oglądał się na
innych.
Wreszcie i druga piosenka ucichła. Flynt odsunął się i zajrzał w oczy
swej towarzyszki, szepcząc jej imię.
Usłyszała w nim pytanie i skinęła głową.
Flynt wziął ją za rękę i wyprowadził z baru.
ROZDZIAA DWUNASTY
W drodze do miasta zatrzymali się przy sklepie.
Flynt sam wszedł do środka i wyszedł z brązową papierową torebką.
Josie domyślała się, co się w niej znajduje. Jej przyjaciel zadbał o to, by
nie zaszła w ciążę.
Wsiadłszy do samochodu, Flynt przechylił się na bok i pocałował
Josie, a potem spojrzał na nią przenikliwie. Josie spodziewała się zatem
pytania, którego obiecał już nigdy nie zadać. Flynt jednak uśmiechnął się
tylko, wyprostował się i ruszył.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]