[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie kontaktowała, a wiadomość o tym, iż przeżyła kata
strofę, trzymana była w tajemnicy, wątpił, aby z jakiegoś
innego zródła dowiedziała się o istnieniu Jessiki i jej
córki.
Skoro jednak cała rodzina interesowała się sprawą
szpiku i prędzej czy pózniej informacja o nieślubnej
wnuczce Bena może przedostać się do prasy, Sterling uz
nał, że czas najwyższy powiadomić Kate. Nie wiedział,
DAR %7Å‚YCIA 111
jak starsza pani na to zareaguje. Nie dość, że jej syn
trafił do aresztu oskarżony o morderstwo, nie dość, że
ją samą ktoś chciał zabić, to teraz kolejny cios. Może
pozostali - Natalie, Lindsay, Caroline - cieszÄ… siÄ™ z ku
zynki, o której nigdy wcześniej nie słyszeli, ale czy Kate
będzie miała powód do radości? Wiadomość o pojawie
niu się Jessiki powinna raczej obudzić w niej gorzkie
wspomnienia o mężu, który ją zdradzał.
Z drugiej strony, diabli wiedzÄ…, co ta kobieta na to
powie. Może w ogóle się nie przejmie? Z Kate nigdy
nic nie wiadomo. Podniósłszy słuchawkę, wykręcił za
strzeżony numer.
Odpowiedziała po drugim dzwonku.
- Może byś przyrządziła drinka zaprzyjaznionemu
staruszkowi, co? - spytał.
Oczami wyobrazni widział, jak się rozpromienia;
przez godzinę czy dwie będzie miała się z kim podroczyć,
pożartować, pospierać.
- Chętnie - odparła ze śmiechem. - Pod warunkiem,
że nie będziesz używał niedozwolonych słów, takich jak
staruszek. Ja już dawno przestałam liczyć lata i obcho
dzić urodziny.
ROZDZIAA SZÓSTY
Nalała mu szklaneczkę szkockiej, tak jak lubił, bez
wody i bez lodu - swoją odrobinę rozcieńczyła - po
czym zapraszającym gestem wskazała fotel. Przez duże,
wychodzące na zachód okna rozciągał się widok na mia
sto, w którym powoli zapalały się światła.
Jak na osobę, której syn siedział w areszcie oskarżony
o morderstwo i która sama na skutek nieprzewidzianych
okoliczności musiała ukrywać się przed rodziną, wyglą
dała rewelacyjnie. W wąskich czarnych spodniach,
w białej jedwabnej bluzce, której poły zawiązała w pasie,
i z wpiętymi we włosy japońskimi grzebykami, kojarzyła
mu się z Katherine Hepburn z czasów jej najlepszych fil
mów. Może kilka zmarszczek znaczyło jej twarz, ale kto
by na nie patrzył! Za to cerę miała świeżą i delikatną
jak dwudziestolatka. W oczach Sterlinga, który liczył kil
ka lat mniej, Kate wciąż była tą cudowną dziewczyną,
którą Ben Fortune poślubił, a na którą nie zasługiwał.
- Mam ci coś do powiedzenia - rzekł. - Coś, co mo
że ci się nie spodobać.
Pochyliła się lekko do przodu; stykali się kolanami.
- Wal.
Jak zwykle, niczego nie owijał w bawełnę. Kate słu
chała, ani razu mu nie przerywając. Gdy skończył, po-
DAR %7Å‚YCIA 113
trząsnęła smutno głową; po jej wargach przebiegł
uśmiech żalu, lecz nie bólu.
- Tak, mój słodki Ben był strasznym kobieciarzem
- westchnęła. - Ale nie przejmuj się mną, kochany. Te
wszystkie jego szaleństwa i wybryki należą do przeszło
ści. I skoro dawniej sobie z nimi radziłam, to i teraz so
bie poradzę. Ale powiedz, co zamierzasz uczynić?
Sterling popatrzył na nią z podziwem; zawsze uważał,
że odznaczała się wielką klasą.
- Ponieważ chodzi o życie dziecka, postanowiłem
przejrzeć te listy, które Natalie znalazła. A raczej jej pa
sierb. Były schowane w starej przystani, do której Ben
często zaglądał. Jeśli są autentyczne, myślę, że trzeba bie
daczce pomóc.
- Kiedy i gdzie zamierzasz się z nią spotkać?
- W piątek rano u mnie w gabinecie. Jeżeli będzie
mogła zostawić córkę samą.
- Czy ktoś z rodziny będzie jej towarzyszył?
Natychmiast odgadł, co Kate knuje.
- Nie zgadzam się... - zaczął protestować, oczami
wyobrazni widząc mnóstwo komplikacji.
Uciszyła go, ujmując jego ręce.
- Och, nie bądz taki, proszę cię. Nic złego się nie
stanie, przyrzekam. Nawet jeśli Jessica widziała moje
zdjęcia, to przecież myśli, że nie żyję. A twojej sekre
tarki nigdy nie widziała, więc... Zresztą, odkąd w wol
nym czasie zaczęłam pomagać tym dzieciakom z teatru
St. Paul, stałam się mistrzynią kamuflażu. Zobaczysz, nikt
siÄ™ nie zorientuje.
114 SUZANNE CAREY
Rzadko śmiał się do rozpuku, ale w piątek rano, kiedy
pół godziny przed przyjściem Jessiki Kate zjawiła się
w jego biurze na jednym z wyższych pięter gmachu zna
nego powszechnie jako Foushay Tower, o mało nie spadł
z krzesła. Nie wiedział, jak tego dokonała, ale wyglądało
to tak, jakby całkiem zmieniła rysy twarzy. Usta miała
ściągnięte w ciup, nie pomalowane szminką, nos dziwnie
garbaty, kasztanowe włosy poprzetykane srebrnymi nit
kami ukryła pod nie rzucającą się w oczy siwą peruką.
Ale to nie wszystko. Po raz pierwszy, odkąd ją znał,
była niepozorna i zaniedbana. Miała na sobie zle dopa
sowaną spódnicę i przyciasny żakiecik, które pewnie na
była w sklepie z używaną odzieżą lub wypożyczyła
z garderoby teatralnej. Chodząc, głośno stukała obca
sami.
- Podobają mi się twoje nowe okulary - oznajmił ze
śmiechem.
Na co dzień nosiła kolorowe kontakty.
- Wiedziałam, że docenisz moje starania - rzekła za
dowolona z siebie. - A teraz może byś mi coś podykto
wał? Tak dla wprawy, co?
Jess przybyła niedługo pózniej, oczywiście nie domy
ślając się żadnych podstępów. Zgodziła się, aby sekre
tarka prawnika pozostała w gabinecie.
Wyjąwszy z torebki listy, podała je Sterlingowi.
- Ten z wierzchu jest od Bena Fortune'a do mojej
babki, Celii Warwick, która wyszła za mąż za George'a
Simpsona - wyjaśniła. - Odkryłam go po śmierci mojej
mamy, kiedy robiłam porządki w jej rzeczach. Mama
miała na imię Lana i jeśli informacje zawarte w liście
DAR %7Å‚YCIA 115
są prawdziwe, była córką Bena. To by znaczyło, że ja
jestem jego wnuczką, a moja córka Annabel jego pra
wnuczką. Jak pan zapewne wie od Lindsay, pozostałe
trzy listy są od Celii do Bena. Znalazł je pasierb Natalie
Dalton, Toby, w starej przystani po drugiej stronie jezio
ra, patrząc od rezydencji Fortune'ów.
Jess zamilkła. Sterling włożył okulary i nie patrząc
na Kate, która wcześniej robiła notatki, a teraz czekała
na dalsze instrukcje, rozłożył pożółkłe kartki na biurku
i zaczął je uważnie czytać.
Lektura zajęła mu kilka minut. Kiedy wreszcie pod
niósł wzrok, spytał Jessicę, czy mógłby sporządzić kse
rokopie. Nie miała nic przeciwko temu.
- Panno... hm, panno Johnson, czy byłaby pani tak
miła?
Wziąwszy od niego listy, Kate pośpiesznie opuściła
gabinet. Długo nie wracała. Jess przemknęło przez myśl,
że może kserograf się zaciął. Może sekretarka męczyła
się, usiłując go uruchomić? Może musiała wstawić nową
kasetę z tonerem, a przy okazji ubrudziła sobie ręce, więc
poszła do łazienki, by je umyć?
- Moja stała sekretarka ma dziś wolne - oznajmił
Sterling, jakby czytał w jej myślach. - Panna Johnson
ją zastępuje.
Jess uśmiechnęła się. Nie pytała prawnika o jego zda
nie na temat autentyczności korespondencji. Po paru mi
nutach do gabinetu wróciła Kate; zarówno oryginały, jak
i kopie podała Sterlingowi. Kiedy stała zwrócona plecami
do Jess, Sterling popatrzył pytająco w jej oczy. Kate dys
[ Pobierz całość w formacie PDF ]