[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawdopodobieństwo, że tak się stanie. Zachęcałem ich, aby nie myśleli o tym, że mogą
nie trafić, lecz o tym, że mogą trafić. Kazałem im oglądać prawdziwych zawodników i
wyobrażać sobie, że uderzają piłkę tak jak oni. Kiedy mali gracze przestali myśleć o
chybieniu piłki i zmienili swoje nastawienie, radzili sobie o wiele lepiej.
Ta sama technika daje pozytywne wyniki w innych dziedzinach aktywności, nie tylko w
sporcie. Zasada ta odnosi się do każdej sfery życia. W wielu codziennych sytuacjach efekt
naszego działania zależy od tego, czy podchodzimy do nich z lękiem, czy z wiarą. Nie jest
to wyłącznie sprawa tak zwanego pozytywnego nastawienia.
Pozytywne mentalne nastawienie do życia to tylko ogólna postawa. Wizualizacja, którą
proponuję, jest czymś więcej, gdyż wywołuje ona konkretne uczucia w konkretnym
momencie. Wizualizujemy pożądany efekt i już od razu w tym momencie ogarnia nas
poczucie sukcesu. Nie jest to tylko nadzieja, że go odniesiemy. My doświadczamy tego
uczucia tak, jakby efekt działania już się zamanifestował. Nazywam to  zanurzeniem się w
uczucia końcowego sukcesu".
Zwróćmy uwagę, jak zasada ta manifestuje się w formie negatywnej, wtedy gdy
podchodzimy do jakiegoś działania z lękiem.
Przeprowadzmy doświadczenie. Czy potrafimy użyć duchowej woli, aby odwrócić
uwagę od lęku i skierować ją na wiarę? Czy możemy pójść jeszcze krok dalej i wyobrazić
sobie to działanie zakończone sukcesem? A jeszcze dalej poczuć fizycznie, że nasze
działanie zakończyło się sukcesem? I dalej  poczuć już teraz autentyczną radość z
odniesionego sukcesu? I trwać w tym uczuciu? Właśnie w taki sposób można realizować
tę zasadę w codziennym życiu.
Kiedy odbywałem studia pomagisterskie, stosowałem tę technikę przy zdawaniu
egzaminów. Jak wszyscy, do pózna w noc wkuwałem tuż przed egzaminem czy testem.
Pół godziny przed nim spędzałem na medytacji, podczas gdy pozostali uczyli się do
momentu rozpoczęcia egzaminu. Najpierw regulowałem oddech i koncentrowałem się na
czakrach. Potem wizualizowałem pisanie pracy egzaminacyjnej, oddawanie jej
profesorowi, ocenianie jej przez niego i wręczanie mi jej z bardzo dobrą oceną oraz
gratulacjami. Wyobrażałem sobie, jak się czuję po odniesieniu tego sukcesu, i próbowałem
poczuć to już teraz. Czułem satysfakcję z dobrze wykonanego zadania. Te uczucia
zatrzymywałem w sobie, idąc na egzamin. Bardzo mi to pomagało i systematycznie
przynosiło pozytywne rezultaty.
Modlitwa
Często modlimy się w intencji innych ludzi. Powinniśmy to robić. Nasi bliscy, chorzy czy
mający kłopoty mogą z tego odnieść korzyść. Często modlimy się o poprawę losu ludzi
cierpiących na naszej planecie. To też jest wskazane. Przesłać błogosławieństwo tym,
którzy są w gorszym położeniu niż my, to pozytywne działanie. Aby nasze modlitwy
odnosiły większy skutek, warto zacząć od wprowadzenia boskiej obecności do naszego
własnego życia. Nie możemy bowiem dać innym tego, czego sami nie mamy.
Modlitwy za innych będą bardziej skuteczne, jeśli najpierw wezmiemy odpowiedzialność
za zjednoczenie się z duchem tak, aby poczuć w sobie bożą obecność. Wizualizujmy
boskie emanacje spływające z czakry korony do naszych trzech najniższych czakr. Kiedy
czujemy całym swym jestestwem bożą obecność, wtedy możemy skutecznie wysyłać bożą
energię do tych, których kochamy.
Modląc się w intencji konkretnej osoby, wyobrazmy sobie energię emanującą z czakry
serca. Wzmocni to naszą intencję. Następnie wznośmy się w myślach do coraz wyższych
czakr kolektywnych, żeby nasza modlitwa przeniknęła do zbiorowej świadomości. Modląc
się za ludzkość, wyobrażajmy sobie emanacje z czakry korony.
Gdybyśmy chcieli uprawiać filantropię i wpłacać pieniądze na szlachetne cele, sami
będąc bankrutami, nasz altruizm pozostałby co najwyżej dobrą ideą. Musielibyśmy
najpierw uzyskać jakieś środki, żeby dał efekty. Tak samo jest z modlitwą. Gdy modlimy
się za innych, nie zaprosiwszy uprzednio bożej siły do własnego życia, modlitwa pozostaje
tylko piękną ideą. Nie wyrządzamy nikomu krzywdy, ale też i nie spełniamy intencji, jeśli
nie napełnimy duchem samych siebie. Wtedy możemy dawać ze swego zródła.
Energia martwienia się
Trzeba w tym miejscu wspomnieć o martwieniu się w kontekście modlitwy, która działa,
ponieważ działa zasada. Gdy wysyłamy energię innym, wpływa ona na innych
proporcjonalnie do swej jakości.
Niedawno jeden z moich przyjaciół był śmiertelnie chory. Wydawało się, że wkrótce
odejdzie. Lekarze powiedzieli rodzinie, żeby się z nim pożegnała. Był to człowiek bardzo
przez wszystkich kochany. Wpłynął pozytywnie na życie wielu ludzi. Gdy rozeszła się
wieść o jego bliskiej śmierci, urządzono kręgi modlitwy. Brali w nich udział przedstawiciele
różnych wyznań: katolicy, buddyści, protestanci, grupy New Age oraz wielu biznesmenów,
którzy w ogóle nie byli religijni. Zbierali się oni wszyscy razem i modlili się za zdrowie
naszego przyjaciela. Zdarzył się cud: on wciąż żył. Lekarze nie mogli w to uwierzyć, bo
nigdy jeszcze nie widzieli, aby ktoś ożył w tak zaawansowanym stadium umierania.
Najwyrazniej siła modlitwy odniosła oczekiwany, zbawienny skutek.
A czym w myśl tej zasady jest martwienie się? Jest negatywną modlitwą. Jest
dosłownym wysyłaniem negatywnej energii i obciążaniem innych naszymi lękami.
Wyobrazmy sobie, że odkryliśmy kolor zmartwienia: czarny, szarobury, a może
brudnobrązowy? A jaki może być dzwięk zmartwienia? Ciężki, w tonie minorowym?
Ustawiamy płótno na sztalugach i włączamy muzykę złożoną z dzwięków zmartwienia, aby
wprowadziła nas w odpowiedni nastrój podczas malowania tego uczucia.
Malujemy na płótnie zmartwienie kolorami, które oddają jego nastrój. Potem oprawiamy
obraz i wysyłamy go w prezencie osobie, o którą się martwimy, z adnotacją:  To mój
prezent dla ciebie. Powieś ten obraz tam, gdzie często będziesz na niego patrzył. A gdy
będziesz na niego patrzył, poczuj jego nastrój. To właśnie czuję, kiedy myślę o tobie". No i
cóż to za prezent? Czy doceni go osoba, o którą się martwimy?
Niech ten przykład otworzy oczy wszystkim, którym wpojono, że powinniśmy się
martwić o swoich najbliższych. Jaki rodzaj energii wtedy im wysyłamy? Czy nie jest to
negatywna modlitwa? Zamiast wysyłać światło, miłość i bożą energię, wysyłamy im
ciemność i energię lęku. Pamiętajmy o tym, że działa zarówno energia modlitwy, jak i
energia martwienia się, tyle że ta ostatnia negatywnie. Jeśli zasada działa, to tak samo dla
obu biegunów: pozytywnego i negatywnego. Wezmy odpowiedzialność za jakość energii,
którą wysyłamy innym.
Oczywiście, nie unikniemy martwienia się, zwłaszcza jeśli mamy dzieci. Nie musimy z
tego powodu wpadać w kompleks winy. Chodzi o to, aby uświadomić sobie, że ten rodzaj
działania nikomu w niczym nie pomaga. Postarajmy się zminimalizować czas poświęcony
martwieniu się. Gdy ogarnie nas to uczucie, przyjmijmy je do wiadomości i świadomie nie
podtrzymujmy go w sobie. Hodujmy w myślach takie obrazy, jakie chcielibyśmy zobaczyć
naprawdę, a unikajmy takich, których manifestacji nie chcemy.
Wśród Indian amerykańskich istnieje zwyczaj zwany koszem na zmartwienia. Gdy ma
się zamiar odwiedzić kogoś w jego domu, po drodze zbiera się kilka patyków,
symbolizujących zmartwienia gościa. Przy drzwiach domu stoi kosz, do którego wrzuca się
patyki przed wejściem do środka. Nie wnosi się tam swoich zmartwień. Wychodząc, trzeba
je ze sobą zabrać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •