[ Pobierz całość w formacie PDF ]

patrzeć na widoki, cię\ki plecak przysłania świat.
Zaczyna się to od początku - od porodu. W naszych klinikach panuje
atmosfera pośrednia między halą produkcyjną a poczekalnią dworcową i nikogo
nie obchodzi to, \e wśród hałasu i bieganiny odbywa się jakieś misterium. I
bardzo często, nie przygotowane, rodzące po raz pierwszy dziewczyny, wśród
towarzyszących przykrości, przegapiają to wielkie i piękne prze\ycie. Mą\
tymczasem biega, kupuje butelki i smoczki, wstępuje gdzieś z kolegą dla
uczczenia wydarzenia, i te\ mo\e przeoczyć to, co najwa\niejsze. A potem
zaczynają się kłopoty, bo nie mo\na dostać tego, czego się szuka, i nie ma
pieniędzy na to, co mo\na dostać.
Bardzo łatwo przeoczyć swoje szczęście, jeśli się zrywa o szóstej rano,
odnosi gdzieś dziecko, po pracy porywa je z powrotem do domu, kładzie spać,
\eby rano znowu odnieść. Jeśli się lekkomyślnie odda swoje szczęście innym:
pielęgniarkom, babciom, ciociom, gosposiom, mo\e kto inny zostanie
obdarzony pierwszym uśmiechem, mo\e kto inny usłyszy pierwsze słowo, nie
my. A jeśli dziadkowie wezmą dziecko na wychowanie, to trochę mo\e \al, \e
dziecko woli babcię od mamy, ale nawet nie tak bardzo \al, skoro się ju\
\ycie uło\yło inaczej, nadal po kawalersku i nawet się nie wie, co się
straciło.
Kiedy rozmawiam ze studentkami, które w czasie studiów powychodziły za
mą\, urodziły dzieci i oddały je do dziadków, niepokoję się bardzo. Boję
się, \e one nie zauwa\ą. To znaczy, kiedy po studiach wezmą dziecko do
siebie, zauwa\ą, \e babcia je rozpieściła (a mo\e ono po prostu będzie
tęsknić do tego, kogo pokochało pierwszą miłością?). Zauwa\ą na pewno ceny
rajstopków i sweterków, bo tego przy pierwszej pensji nie spostrzec trudno,
i zauwa\ą wiele trudności wychowawczych, których mo\e jeszcze nawet nie
przeczuwają. A najwa\niejszego nie zobaczą. I to jest takie smutne.
Bywa, \e ojciec odkłada zajęcie się dzieckiem do czasu, gdy ono podrośnie
na tyle, \eby mo\na z nim porozmawiać, wziąć na mecz i do kina. Uwa\a, \e
trudno, \eby zajmował się czymś delikatnym, mokrym i wrzaskliwym. I
najczęściej gdy chce ju\ z dzieckiem porozmawiać, nie mo\e z nim nawiązać
kontaktu. Coś przepadło.
A co robić, \eby nie przegapić swojego szczęścia? Po prostu trzeba mieć
dla dziecka czas, \eby z nim być, \eby się dać pokochać. Mówię: po prostu,
choć to jest oczywiście niełatwe. Wszyscy jesteśmy zajęci, zabiegani i
zapracowani. Główną sprawą jest tu jednak hierarchia wartości. Liczba
sukcesów w pracy i liczba zakupionych przedmiotów nie równowa\ą tego
szczęścia. Po prostu trzeba ze sobą być. Zwietnie to wiedzą zakochani,
którzy "są wśród nas" i "szczęścia się mo\emy uczyć właśnie od nich" -
chodzą ze sobą. Niestety, po ślubie przestają chodzić ze sobą, biegają
ka\de za swoimi interesami, wpadają w pośpiechu do domu, a kiedy urodzi się
dziecko, biegają jeszcze szybciej. A tymczasem trzeba się czasem zatrzymać,
popatrzeć na siebie, ale jeszcze ciekawiej, bo z dzieckiem poszerzającym
świat. Mo\e troszkę mniej działać i produkować, a więcej patrzeć, słuchać,
rozmawiać, być ze sobą.
śycie wybrane
O problemie przerywania cią\y mówić trudno, bo łączy się albo z ludzką
bezmyślnością, albo z ludzkim nieszczęściem. Kiedy się chce mówić o
nieszczęściu, trzeba zachować wielką ostro\ność, \eby niedelikatnymi rękami
nie dotknąć miejsca bolesnego, i \eby tego bólu nie zlekcewa\yć. Kiedy się
ma do czynienia z bezmyślnością, trudno znalezć słowa i argumenty, które by
się przez tę bezmyślność przebiły, które byłyby jeśli nie przekonywające,
to chocia\ zrozumiałe.
A przerywanie cią\y jest często, statystycznie biorąc chyba w
przewa\ającej liczbie, sprawą bezmyślności lub powierzchowności myślenia i
braku wyobrazni rodziców. Właśnie - rodziców, nie tylko matki, bo fakt, \e
kobieta ponosi cały trud cią\y i porodu, nie jest chyba wystarczającym
argumentem, aby obarczać ją jeszcze całą odpowiedzialnością za dziecko.
Odpowiedzialność rodziców za dziecko jest równa, nawet gdy ojciec o dziecku
nie wie, gdy\ widocznie jego postępowanie jest takie, \e matka nie mo\e,
czy obawia się, poinformować go o zaistniałej sytuacji.
A więc rodzice często, ze względu na trudności materialne (obiektywne,
czy te\ subiektywnie tak oceniane), modę na nieposiadanie licznego
potomstwa, czy zmęczenie wieloma obowiązkami, decydują się na przerwanie
cią\y. Wobec zezwolenia prawa, aprobaty, a nawet często zachęty lekarzy i
obojętnej wyrozumiałości otoczenia, decyzja wydaje im się dość błaha.
Trudom związanym z posiadaniem dziecka przeciwstawiają tylko kłopot i
ewentualne następstwa zdrowotne przerywania cią\y. Następstwa te - choćby
nawet były znane i doceniane, (co nie zawsze ma miejsce), jako tylko
ewentualne - w porównaniu z aktualnymi trudnościami tracą znaczenie i wobec
naporu trudności \yciowych, decyzja przerwania cią\y wydaje się prawie
konieczna.
Tymczasem przedmiot tych rozwa\ań - jakby zapomniany - rośnie i rozwija
się \yciem własnym i zgodnie z własnym rytmem. Choć bez matki jeszcze \yć
nie mo\e, jest ju\ aktywny aktywnością własną. Jesteśmy pierwszym
pokoleniem, które mo\e sobie dokładnie zdać sprawę z przebiegu \ycia
człowieka w okresie płodowym. Wiemy więc - lub mo\emy o tym wiedzieć - \e w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •