[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ścianie narzędzi. Potem wraca. Wyczuwam, że ma w ręku coś
innego. Kilka razy śmiga tym w powietrzu, wprawiając się
w ruchach, które zaraz wykona, i nagle spuszcza to coś na mój
grzbiet. W skórę wrzynają mi się dziesiątki rzemieni
zakonczonych ostrymi węzłami.
Odrzucam głowę i wrzeszczę z zaskoczenia i bólu. Ale zanim
zdążę cokolwiek pomyśleć, bat uderza mnie znowu z drugiej
strony grzbietu. On miota narzędziem kary tam i z powrotem
uderzając za każdym ruchem.
O Boże, to nie do wiary! .
Nic się nie zmienia. Ciężkie razy lądują na mnie z regularnością
metronomu. Ból jest tak intensywny, że przy kolejnych
smagnięciach krzyczę głośno, niezdolna zapanować nad myślami
nie jestem w stanie przeciwstawić się gwałtownemu atakowi. Za
każdym razem Dominic uderza nieco mocniej, jak gdyby moje
wrzaski podżegały go do przyłożenia większej siły. Oddycha
ciężko wkłada w to sporo wysiłku.
Twarde rzemienie sprawiają mi okropny ból, okrutnie drą
moją biedną, zszarpaną skórę. To brutalny obłęd. Znacznie
więcej,niż mogę znieść. Trzęsę się, miotam i krzyczę, płaczę
rozdzierajÄ…co.
Słowo bezpieczeństwa. Muszę powiedzieć słowo
bezpieczeństwa"
Tracę wszelką wiarę w to, że Dominic widzi, w jakim jestem
stanie. Chłoszcze mnie ciężką ręką i chociaż jestem zamroczona
bólem i w głowie mi się miesza, myślę, że być może stracił
panowanie nad sobÄ….
Teraz naprawdÄ™ wpadam w panikÄ™ - jestem rozpaczliwie
przerażona krzyczę i płaczę głośniej i bardziej intensywnie, a
wściekłe narzędzie orze mi plecy znów i znów, to z prawej, to z
lewej, to z prawej, to z lewej. Czasami końcówki owijają mi się
wokół ciała dosięgając piersi i brzucha.
Jak brzmiało to słowo bezpieczeństwa? .
Jestem w takiej udręce, głowa mi opada i toczy się po ramionach
plecy są wygięte we wklęsły łuk, byle dalej od bicza, ręce
napięte. W ogóle nie potrafię myśleć. Jedyne, co mogę, to bać się
kolejnego ciosu.
To... słowo... to... jest... .
Zbieram w sobie resztkę sił i wyję:
- Czerwień!
Wali mnie dalej, trzask! Setki ostrzy przerzynają moją umęczoną
skórę.
- Czerwień, Dominie, przestań, stop!
To nie czerwieÅ„... to... o, KURWA, jaki BÓL... to... coÅ›
innego... to... DO CHOLERY... umieram, umieram... . Szkarłat!
wrzeszczę. Szkarłat!
Napinam siÄ™ w przygotowaniu na kolejny cios, lecz ten nie
pada Drżę, zupełnie nie panując nad ciałem, szlocham
gwałtownie. Nigdy w życiu nie czułam takiego bólu, ani w
środku, ani na zewnątrz.
- Beth? Głos, którego nie słyszałam od kilku dni.
Normalny głos Dominica. Głos przyjaciela, kochanka, człowieka,
którego go tak bardzo pragnęłam znów ujrzeć. Beth? Nic ci
nie jest?
Nie mogę mówić. Za mocno płaczę, łzy zalewają mi twarz,
cieknie mi z nosa. Ciałem wstrząsają spazmy.
- O, Boże, kochanie, co się stało? Ton jego głosu zdradza
panikę. Upuszcza bicz i śpieszy, żeby porozpinać kajdany. Kiedy
uwalnia ręce, osuwam się na podłogę. Chowam głowę między
kolana i płacząc, kołyszę się w przód i w tył.
- Beth, proszę! Kładzie mi rękę na ramieniu, ostrożnie
omijajÄ…c poranione plecy.
- Nie dotykaj mnie! - sykam ostro przez łzy. - Nie zbliżaj się!
Cofa siÄ™, zszokowany i niepewny.
- Powiedziałaś słowo bezpieczeństwa...
- Bo mnie lałeś na miazgę, ty draniu, ty skończony draniu
po wszystkim, co dla ciebie zrobiłam, co ci podarowałam i co
zniosłam... Mój Boże, nie mogę uwierzyć... Szlocham
rozdzierająco, lecz mimo to wyrzucam z siebie słowa: Co za
pieprzona idiotka ze mnie. Zaufałam ci, ty draniu, oddałam się
ufnie w twoje ręce, a ty... zobacz, co ze mną zrobiłeś...!
Jestem tak głęboko zraniona i bólem fizycznym, i tymi
smętnymi resztkami, które zostały z mojego zaufania. Jedyne, co
gę robić, to płakać.
Przez kilka minut Dominic patrzy na mnie w milczeniu ma
pojęcia, jak się znalezliśmy w takiej sytuacji, albo też nic jak mnie
pocieszyć. Potem spokojnie bierze mój płaszcz i okrywa nim.
Nawet miękki bawełniany materiał sprawia mi okropny ból, kiedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]