[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spędzić całe popołudnie, powtarzając to zdanie. To jak mantra.
Naprawdę nie potrafiłam sobie wyobrazić, że spędzam całe dnie na
redagowaniu artykułów w rodzaju Jak
urządzić udaną imprezę rozwodową albo Siła intercyzy. W mojej
sytuacji praca nad tekstami o rozbitych związkach nie byłaby krokiem
do przodu.
- Co to znaczy? - pyta Monica, z trudem wymawiając słowa. Dobrze
się bawię. Nabieram powietrza, bo chcę sprawiać wrażenie pewnej
siebie, kiedy to powiem.
- Odchodzę.
Także Monice opada szczęka.
Z uśmiechem piję wino, które jest rozkosznie owocowe i działa
dokładne tak, jak powinno.
- Od-Chodzisz? - Monica się jąka. - Nie możesz!
- Chyba jednak mogę.
- Ale dokąd? - pyta z niedowierzaniem moja przyjaciółka. -Chodziłaś
w tajemnicy na spotkania w sprawie pracy i nic nam nie powiedziałaś,
ty krowo?
- Założę się, że załatwiłaś sobie jakąś super robotę - odzywa się
Charlotte - i zzieleniejemy z zazdrości. Jeżeli będziesz dostawała
darmowe markowe ciuchy, zatłukę cię na śmierć tą butelką wina.
- Nie mam nowej pracy - wyjaśniam. - Po prostu odchodzę.
- I co będziesz robiła? - Monica prawie krzyczy. - Zaczniesz szukać
innej pracy?!
- Odchodzę dzisiaj, Monico.
- Nie możesz! - Wygląda, jakby zaraz miała dostać wylewu. Czasami
zapominam, że bywa bardziej zarządem niż koleżanką. - Masz
trzymiesięczny okres wypowiedzenia.
- I co mi mogą zrobić, Mon? Wstrzymać pensję? Pozwać mnie? -
Wzruszam ramionami, jakby nic mnie to nie obchodziło.
- Dlaczego? Dlaczego to robisz?
- Nie chcę pisać o rozwodach. To by było zbyt depresyjne.
- A jeżeli poproszę, żeby zostawili cię w Moim Dziecku"?
- Nie chcę też pisać o dzieciach.
- Co!? - krzyczą jednocześnie.
- Wszyscy mają rację. Zbyt długo koncentrowałam się na zajściu w
ciążę. Niczego w życiu nie osiągnęłam, rozmyślałam tylko o tym, co
sprzedają w Baby Gapie. Chcę zrobić coś pozytywnego, tylko dla
siebie. Chcę przeżyć przygodę.
- Przygodę?
- Przygodę - powtarzam. I mam nadzieję, że tak właśnie będzie.
Rozdział dwudziesty drugi
Rozlega się dzwonek i wlokę się schodami na dół. Kiedy otwieram
drzwi, widzę moją siostrę. Mija mnie szybkim krokiem.
- Lee powiedział, że zostawiłaś wiadomość, że chcesz ze mną
porozmawiać. - Edie rzuca torbę na sofę. - Stwierdziłam, że oderwę się
od zlewu i zobaczę, czy świat wciąż istnieje poza drzwiami mojego
domu, bo może wszystko zmieniło się w wypalone pustkowie. -
Zatrzymuje się gwałtownie. - Wychodzisz?
- Nie.
- Więc po co ci plecak?
Mam na sobie szorty i podkoszulek oraz pocę się jak świnia, ale Edie
chyba tego nie zauważyła.
- Dlaczego masz na sobie szorty i podkoszulek i pocisz się jak świnia?
Nie mogę powstrzymać chichotu.
- Trenuję.
- Ja też. Chcę zostać alkoholiczką. Wyciągaj wódencję, siostra,
cokolwiek. Nieważne, w jakim kolorze.
- Nie zapytasz mnie, dlaczego trenuję? Edie mości się w
najwygodniejszym fotelu.
- Dlaczego trenujesz? Przybieram teatralną pozę.
- Jadę do Nepalu!
Siostra nie wygląda na poruszoną.
- Gdzie to jest?
Próbuję jeszcze raz. Przybieram kolejną teatralną pozę.
- Wybieram się na trekking w Himalaje!
- To góry, prawda?
- Dobrze powiedziane! Edie zrywa się z fotela.
- Oszalałaś?
- Być może. - Gdyby wiedziała, że mam w plecaku sześć puszek zupy
Heinza i przez ostatnią godzinę maszerowałam w górę i w dół po
schodach, próbując zmienić swoje uda w stalowe sztaby, uznałaby, że
oszalałam. Zpiewałam też na głos Eye Of The Tiger. Czy tak postępuje
racjonalnie myśląca kobieta?
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Wszyscy mędzili, żebym przestała myśleć o dzieciach. Jake z tego
powodu spieprzył. Nie mam zobowiązań. Na koncie
oszczędnościowym zostało mi trochę pieniędzy, które chciałam
wykorzystać na kolejną próbę in vitro, a teraz mogę je wydać.
Siostra przygląda mi się z niedowierzaniem szeroko otwartymi
oczami.
- Co? - pytam. - Dlaczego nie?
- To dość nagła decyzja.
- Myślałam, że będziesz zadowolona. - Jeżeli wszyscy będą reagowali
w ten sposób, moja wiara w siebie może się nieco zachwiać.
- Ależ jestem. - Edie opada na krzesło. - Chyba. - Głośno wypuszcza
powietrze, wyraznie próbując doszukać się w tym jakiegoś sensu.
Przeczesuje palcami włosy. - Himalaje... - mówi z namysłem - są
takie... górzyste.
- Tak to już bywa z górami - przyznaję. - Stwierdziłam, że to będzie
wyzwanie.
- Rany Julek. Z całą pewnością. Czy jesteś w wystarczająco dobrej
formie?
Zsuwam plecak z ramion. Nie mam zamiaru pokazywać jej puszek z
zupą. Nigdy w życiu nie nosiłam niczego ciężkiego na plecach, więc
postanowiłam trochę potrenować.
- Dlatego właśnie staram się nabrać formy.
- Zaraz, zaraz! - Edie ściąga brwi. Mierzy mnie oceniającym
spojrzeniem. - To chyba nie z powodu tej amazonki, która świsnęła ci
chłopaka? - Oczy o mało nie wychodzą jej z orbit. - Zapisałaś się na tę
samą wyprawę? Chcesz ją śledzić w górach?
- Aż tak mi nie odbiło - sapię. Chociaż przyznam, że się nad tym
zastanawiałam. Przeglądałam wszystkie te broszury z myślą, że
cokolwiek ona potrafi, ja potrafię lepiej. Potem uznałam, że pewnie
nie, jeśli chodzi o wspinaczkę, ale wtedy dałam się już opanować wizji,
że zrobię coś niezwykłego. Tak strasznie tęsknię za Jakiem, że nie dam
rady tylko siedzieć i czekać, aż wróci. Oczywiście mogłam wybrać
kilka tygodni w pięciogwiazdkowym spa w Tajlandii, ale teraz już
trochę za pózno na tego rodzaju wątpliwości. Siadam na krześle obok
Edie. - Uważasz, że skazałabym się na takie umartwienia, żeby coś
sobie udowodnić?
- Jakie umartwienia?
- No wiesz, wszędzie będę musiała dojść pieszo. Edie jakoś nie
okazuje mi współczucia.
- To chyba normalne podczas trekkingu.
- I będę mieszkała w namiocie.
- W namiocie? Muszę się napić czegoś mocniejszego. Nigdy w życiu
nie spałaś w namiocie.
- Spałam!
- Raz, Lysso - przypomina mi siostra. - Przez jedną noc. Tak długo
urabiałyśmy mamę i jęczałyśmy, aż pozwoliła nam pożyczyć namiot
od sąsiadów i spać w ogrodzie przez jedną parszywą noc. I to nawet
niecałą. Przekonywałyśmy ją przez całe tygodnie, a ty, ty, stchórzyłaś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]