[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tchu jej zabrakło.
- Proszę, mamo, nie wprawiaj panny Shaw w zakło
potanie - podjął gładko, gdzie Thea przerwała. - Nie
ogłosiliśmy jeszcze zaręczyn.
- Rozumiem, że chciałeś, byśmy poznali twoją wy
brankę, zanim ogłosicie oficjalnie zaręczyny - odezwał
się książę, po czym wymienił z synem uścisk dłoni
i zmierzył Theę bacznym spojrzeniem. Uśmiechnął się
serdecznie. - Proszę wybaczyć księżnej niejaką popęd-
liwość, ale spieszno jej powitać panią w rodzinie.
- Oczywiście. - Zaszokowana Thea znalazła się na
gle w objęciach pachnącej księżnej. - Panno Shaw,
Theo... Mogę mówić do ciebie Thea? Będziesz przecież
moją córką. Nie mogłam wprost uwierzyć, kiedy Bertie
mi powiedział. Taka jestem szczęśliwa! - Księżna
zwróciła roziskrzone radością spojrzenie na Jacka. -
Najwyższy czas, żebyś wreszcie się ustatkował, drogi
chłopcze. Od dawna powtarzaliśmy ci, że w twoim
wieku...
- Tak, mamo - przerwał Jack pospiesznie matczyny
monolog. - Moglibyśmy pózniej dokończyć tę roz
mowÄ™?
- Bezwzględnie - odparł książę i zwrócił się do Thei
z błyskiem w oku. - Czy ja też mogę ci mówić po imie
niu? Proszę o taniec. Uświetnimy bal Pendle'ów. Będą
zachwyceni, że pierwsi usłyszą nowinę. Sprawmy im tę
przyjemność. Niech potem opowiadają, że na ich
oczach książę poprowadził przyszłą synową do tańca.
Thea szybko zrozumiała, że jest to nie tyle zaprosze
nie, ile rozkaz. Jack też tak odebrał słowa ojca, bo posłał
jej markotny uśmiech, ucałował jej palce w taki sposób,
że Thei jeszcze bardziej zakręciło się w głowie, i podał
ramiÄ™ matce.
- Może napijesz się czegoś, mamo? A potem opo
wiesz mi, jakim sposobem się tu znalezliście, bo trochę
się pogubiłem.
Thea też bardzo chciała wysłuchać opowieści księż
nej, ale książę czekał. Nieśmiało przyjęła jego ramię.
Była przekonana, że ta komedia pomyłek zaraz się
skończy. Książę położył dłoń na jej dłoni i ten gest, co
ją niepomiernie zdziwiło, dodał jej otuchy.
- Nie rób takiej przerażonej miny, moja droga -
rzekł. - Naprawdę łagodny ze mnie człowiek, chociaż
ludzie nie chcą w to wierzyć.
Thea zaśmiała się niepewnie.
- Nie wątpię, Wasza Wysokość, jeśli jednak odkryje
pan, że pańska łagodność została wystawiona na ciężką
próbę... że zaistniało nieporozumienie...
Merlin utkwił w Thei spojrzenie ciemnobłękitnych
oczu, tak podobnych do oczu Jacka.
- Ale tak nie jest, prawda, droga panno Shaw?
O żadnym nieporozumieniu nie może być mowy. Mó
wiono mi, że jesteś idealną partią dla mojego syna, co
więcej, widzę, że będzie to małżeństwo z miłości.
Thea milczała. Prawdę mówiąc, nie wiedziała, co
miałaby odpowiedzieć. Książę Merlin zdawał się czło
wiekiem zbyt inteligentnym, by miał fałszywie odczy
tać sytuację, ale dla sobie tylko wiadomych powodów
zinterpretował ją po swojemu. W jego głosie zabrzmia
ło tak wyrazne ostrzeżenie, że Thea wolała nie ciągnąć
rozmowy, w każdym razie nie przy tylu świadkach. By
łaby szalona, gdyby się upierała.
Przybycie księcia i księżnej radykalnie odmieniło jej
położenie: jeszcze przed chwilą okryta odium skandalu,
teraz triumfowała. Kąśliwe uwagi, które słyszała dotąd
wokół siebie, zamieniły się w pełne zazdrości poszep-
tywania.
- Zaręczona z markizem Merlinem... Dlaczego nie
powiedziała nic wcześniej... Droga Thea ma w sobie
tyle wrodzonej delikatności, tyle skromności... Nic
dziwnego, że książę jest zachwycony swoją przyszłą sy
nowÄ…. ..
Rzeczywiście, książę okazuje mi względy, otacza
serdeczną uwagą, pomyślała oszołomiona Thea. Prowa
dził z nią lekką rozmowę, ale komplementy płynęły
prosto z serca, kiedy mówił, że przyszła synowa tańczy
zachwycająco. Na koniec zaś powiedział głośno, tak by
wszyscy ciekawscy mogli go słyszeć:
- Dziękuję, moja droga. To była prawdziwa przyje-
mność, ale muszę zwrócić cię mojemu synowi, bo go
tów zrobić mi awanturę. Każdy powinien mu zazdrościć
takiej uroczej narzeczonej.
Jack rzeczywiście nie spuszczał z Thei wzroku. Ulot
nił się chłód, który wyczuwała w nim zaledwie pół go
dziny wcześniej. Wpatrywał się w nią tak intensywnie,
że poczuła się przez moment znacznie pewniej, ale za
raz przyszła myśl, że Jack odgrywa tylko narzuconą mu
rolę w tym qui pro quo i skonfundowała się jeszcze bar
dziej. Książę przekazał ją synowi, a ten ujął jej dłoń
w taki sposób, jakby chciał wszystkim wokół pokazać,
że Thea należy do niego.
- Jeśli nie jesteś zmęczona, moja kochana, zatań
czysz ze mnÄ… ostatniego walca? Teraz, kiedy wszyscy
znają nasz sekret, nie musimy się ukrywać.
Thea zmrużyła oczy. Jack zbyt łatwo i gładko przeszedł
od oficjalnego panno Shaw" do moja kochana". W jego
oczach pojawiły się wesołe iskierki, które zdawały się oz
naczać, że zamierza grać do końca rolę szczęśliwego na
rzeczonego. Korciło ją, żeby zepsuć mu zabawę, w pełni
na to sobie zasłużył, ale księżna i książę przyglądali się im
z zachwyconymi uśmiechami, więc się pohamowała. Jack
objął jej kibić i poprowadził na parkiet.
- Markizie - zaczęła, kiedy rodzice Jacka nie mogli
ich słyszeć.
- Jack. Jesteśmy zaręczeni, musisz zwracać się do
mnie po imieniu... Theo!
- Nie jesteśmy zaręczeni - szepnęła. - Nic mi o tym
nie wiadomo, żebym przyjęła twoje oświadczyny, i nie
planuję wychodzić za ciebie za mąż...
- Cicho. - Jack położył jej palec na ustach i Thea
natychmiast umilkła. %7ładne słowa tak by jej nie uciszy
ły jak ten intymny gest. - Koniecznie chcesz walczyć
z dobrym losem? Jeszcze pół godziny temu wyrzucałaś
mi, że zrujnowałem twoją reputację. Teraz triumfujesz
i chcesz to przekreślić?
Zabrzmiała muzyka i zaczęli wirować w walcu.
Thea z przyklejonym uśmiechem, jaki pasował, w jej
mniemaniu, do młodej, szczęśliwie zakochanej kobiety.
- Tak, mój panie.
- Jack.
- Doskonale rozumiem, ale cena takiego położenia
wydaje mi siÄ™...
- ...za wysoka?
Jack przygarnął ją w tańcu i Thea chyba jeszcze nig
dy nie czuła tak bardzo, tak dojmująco jego bliskości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]