[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niespokojna, wyszła z pokoju. Dochodziła dziewiąta, więc prawdopodobnie
ktoś już będzie na nogach. Obiecała sobie nie myśleć o Demetrim, chociaż
była ciekawa, czy rzeczywiście wyjechał. Najpierw natknęła się na Stefana,
który siedział przy pianinie w pokoju muzycznym z wysokimi oknami
wychodzącymi na taras poniżej.
Przecięła hol i zatrzymała się przy wejściu. Sądziła, że nie słyszał jej
lekkich kroków, a jednak podniósł głowę.
- Jane! - Uśmiechnął się ciepło.
Podobnie jak ona, był ubrany w szorty i koszulkę.
- Dobrze spałaś? Musiałaś być zmęczona po podróży.
44
RS
- Bardzo dobrze. Chyba dziś nie pracujesz? Stefan pełnił obowiązki
sekretarza Leo, a starszy pan z pewnością nie zaakceptowałby podobnego
stroju w pracy, bez względu na upał.
- Rzeczywiście - odparł, niczego nie wyjaśniając. -Jadłaś śniadanie?
Zaraz poproszę Angelenę...
- Już jadłam, dziękuję - Jane rozejrzała się po słonecznym pokoju. -
Urocze miejsce. I takie spokojne. Już zapomniałam, jak tu pięknie.
- Jak nudno, chciałaś powiedzieć - rzucił Stefan sucho.
Jane nie była pewna, czy sobie tylko nie wyobraziła nuty goryczy w
jego głosie. Poprzedniego wieczoru wydawał się zupełnie szczęśliwy, ale
teraz jego pulchne rysy zasnuwał cień melancholii.
- To zależy, co chciałbyś tu znalezć - powiedziała, nie zamierzając się
jednak wdawać w głębsze rozważania.
- A ty, Jane, co chciałabyś tu znalezć? - spytał, unosząc brwi, z
cieniem złośliwości w głosie. - Czyżby sukces w biznesie był twoim
jedynym celem w życiu?
- Właściwie nie wiem - odpowiedziała szczerze. - Ale gdzie są
wszyscy? Jedzą śniadanie?
- Ojciec rzadko schodzi na dół przed lunchem, a matka spędza czas z
nim, ale może obecność Ariadne coś zmieni. Yanis wrócił do seminarium,
mój drugi brat wyjechał godzinę temu.
Jane była zaskoczona. Nawet nie słyszała helikoptera. Ale ulżyło jej.
Tak będzie łatwiej.
- Wróci wieczorem - kontynuował Stefan z pewnym rozbawieniem.
- Dziś wieczorem! - Jane zarumieniła się lekko.
- Tak. No więc, jak zamierzasz się rozerwać do tego czasu?
45
RS
- Nie rozumiem, o czym mówisz. Nie przyjechałam tutaj do
Demetriego.
- Nie?
Nie wyglądał na przekonanego i Jane zastanawiała się, czy podobnie
myślą Leo i Maria. A Demetri? Nie chciała teraz o nim myśleć.
- Twój ojciec chciał mnie widzieć. Nie mogłam mu odmówić.
- Hm... - Stefan wzruszył ramionami.
Był niższy niż Demetri, a w jego drwiącym uśmiechu było coś
kobiecego.
- Skoro tak mówisz... nie mam prawa zaprzeczać. Mój osąd jest na
pewno zabarwiony wpływem mamy.
Jane miała już zamiar zrejterować do holu w poszukiwaniu
sympatyczniejszego towarzystwa, kiedy Stefan uśmiechnął się rozbrajająco.
- Przepraszam - powiedział. - Wiesz, że bywam nieznośny. Nie
zwracaj na mnie uwagi. Pozwól, żebym cię zabrał do ogrodu i na plażę.
- No, nie wiem... - zawahała się.
- Proszę. - Stefan potrafił być uroczy, kiedy chciał. - A może wolisz
posiedzieć przy basenie? Zawsze lubiłaś pływać...
Wolała uniknąć wkładania kostiumu kąpielowego, więc zgodziła się na
jego pierwszą propozycję.
- Chętnie się przespaceruję - powiedziała.
Lepsze to niż natknąć się na teściową lub Ariadne.
Wyszli z domu przez przesuwne drzwi z dziennego salonu. Ta część
willi wyglądała tak, jak pamiętała Jane. Zielonkawoniebieskie ściany, biało-
żółta ceramika na stolikach ze szklanymi blatami, chłodne, marmurowe
posadzki. Na wpół opuszczone rolety w odcieniach zieleni i brązu
46
RS
zaskakująco dobrze harmonizujące z ogólnym wystrojem. Urok tego miejsca
mąciło jedynie wspomnienie kłótni z Demetrim.
Na szczęście wyłożony płytkami ceramicznymi i otoczony
kratownicami z dzikim winem taras był wolny od takich skojarzeń.
Zeszli po marmurowych schodach nad duży,kolisty basen, minęli
budyneczki z cedrowego drewna, mieszczące prysznice i saunę i ruszyli
ścieżką pomiędzy trawnikami, ograniczoną kwitnącymi kaktusami,
perfekcyjnie oczyszczoną z wszelkich chwastów.
Było przepięknie, ale też niewyobrażalnie gorąco. Jane nie zabrała
kremu do opalania i mogła tylko mieć nadzieję, że się za bardzo nie spiecze.
Na plaży wiała lekka bryza. Jane zdjęła sandały i poszła dalej na
bosaka. Piasek nie nagrzał się jeszcze na tyle, by parzyć ją w stopy, zresztą
celowo zeszła blisko wody.
Fale igrały wokół jej bosych stóp. To był najlepszy czas na pływanie i
Jane pożałowała, że nie wzięła kostiumu. Pamiętała jednak, że słońce może
poparzyć nawet w wodzie.
- Strasznie pędzisz. Powinnaś się nauczyć relaksować. - Stefan zasapał
się, idąc za nią. - Nie jesteś w Anglii.
- Myślisz, że o tym nie wiem? - Wzruszyła ramionami. - Co ty tu
właściwie robisz? Wydelegowali cię, żebyś mnie pilnował?
Spojrzał na nią urażony.
- Sądzisz, że zgodziłbym się na coś podobnego? Uniosła kpiąco brew.
- Czy to oznacza  tak"?
- Nie! - Był oburzony. - Pomyślałem po prostu, że może będziesz
zadowolona z towarzystwa.
Jane wpatrywała się w niego przez kilka sekund i w końcu odwróciła
wzrok.
47
RS
- W porządku.
Ruszyła dalej, jej stopy zostawiały w piasku płytkie dołki.
- Opowiedz mi, co teraz robisz? Nie pracujesz już dla ojca?
- Moje problemy to nic ciekawego, ale chciałbym coś wiedzieć o tobie
i Demetrim. Wiesz, że wkrótce po waszym rozwodzie zamierza poślubić
Ariadne?
- Tak, powiedział mi o tym.
- A mówił dlaczego? Jane westchnęła.
- Czy to ważne? Skoro chce rozwodu, to tak będzie.
- Wcale nie - odparł krótko. - Demetri nie potrzebował rozwodu, zanim
oczywiście nie postanowił tego, co postanowił.
Jane zmarszczyła brwi.
- Co masz na myśli?
- Zrobiłbym dla ojca wszystko co w mojej mocy, ale z przyczyn
oczywistych nie mogę dać mu wnuka, o którym marzy, chociaż jesteśmy z
Phillippe razem już od sześciu lat.
Jane stanęła jak wryta i patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Chcesz powiedzieć, że ty i Phillippe Martin jesteście...
- Parą? Tak. - Stefan uniósł ciemną brew. - Poznałaś go przecież.
Demetri ci nie powiedział, że żyjemy razem?
- Wspomniał, że jesteście... przyjaciółmi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •