[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Calliope wzruszyła ramionami, choć napięcie nie zniknęło z jej twarzy.
- Wiedział, że przeżyłam pożar i świadomie pozostawił mnie własnemu losowi.
Salisbury? Udawał, że jego córka nie żyje? Człowiek, który temperował porywczego
Jamesa i Stephena, gdy ci, pełni pomysłów na naprawę świata, wrócili ze studiów w
Oksfordzie?
- Salisbury był honorowym i uczciwym człowiekiem. Nigdy nie doszedł do siebie po
stracie Lillian i córki. Po ich śmierci rzucił się niemal obsesyjnie w wir pracy.
Przyjmował najniebezpieczniejsze zadania i nieraz ryzykował życiem.
- A więc był świetnym aktorem i wszystkich was oszukał - z bólem skonstatowała
Calliope.
- Dlaczego miałbym uwierzyć pani, a wątpić w uczciwość człowieka, który miał
nieskazitelną reputację? Stephen był jednym z jego najbliższych przyjaciół. Sądzi
pani, że dał się oszukać wicehrabiemu?
- Stephen znał Salisbury'ego?
- I to bardzo dobrze. Był świadkiem jego śmierci. W oczach Calliope rozbłysły łzy i
kobieta opuściła głowę. W tej historii było więcej tajemnic, niż się z pozoru
wydawało. James nie potrafił uwierzyć w dwulicowość Salisbury'ego, ale
jednocześnie instynkt podpowiadał mu, że Calliope mówi prawdę. Albo przynajmniej
tak się jej wydaje. Zaklął w duchu.
- Czy Stephen zna pani prawdziwe nazwisko? Calliope przytaknęła, nie podnosząc
wzroku.
- Czy kiedykolwiek rozmawiała z nim pani o wicehrabi?
Calliope pokręciła przecząco głową.
Czy to przypadek, że Stephen związał się właśnie z Calliope Minton? Najwyrazniej
łączyło ich coś więcej niż to, do czego przyznał się Jamesowi. Co Stephen robił z
córką Salisbury'ego? Dlaczego wybrał właśnie ją?
Pytania rodziły się jedno za drugim.
Najpierw trzeba było jednak pocieszyć zgnębioną Calliope.
- Wierzę pani. I proszę, aby pani uwierzyła mnie.
Salisbury nie wiedział, że pani żyje. Pani śmierć go załamała.
- Ależ on musiał wiedzieć. Tej nocy, gdy wybuchł pożar, przykuśtykałam do jego
rezydencji. Tam mi grożono i w końcu wyrzucono mnie - wyznała gorzko. - My-
ślałam, że już nie mam się do kogo zwrócić o pomoc. Miałam trzynaście lat.
- Poszła pani do domu Salisbury'ego?
- Tak, chociaż nigdy wcześniej tam nie byłam. Mój oj... - przerwała i dokończyła
inaczej: - Salisbury odwiedzał nas co tydzień. Zawsze, gdy przechodziłyśmy obok
jego rezydencji, mama wzdychała ciężko. Nie mogłam się nie domyślić dlaczego.
- Nie wierzę, że wyrzuciłby panią na bruk.
- Zrobiła to jego matka. Wyraznie dała mi do zrozumienia, że nie jestem tam mile
widziana. - Calliope ze złością obeszła krzesło dookoła. - Powiedziała mi, że
Salisbury wie o pożarze i cieszy się, że się nas wreszcie pozbył. %7łe byłyśmy dla niego
tylko ciężarem. Straszyła nawet, że wsadzi mnie do więzienia za kradzież. Nie
wiem, jak by tego dokonała, ale wtedy nie wątpiłam, iż dopięłaby swego.
James zaczął dostrzegać sens w tej historii.
- A więc poszła pani do rezydencji Salisbury'ego i rozmawiała z jego matką? A ona
groziła pani, a potem wyrzuciła? Dokąd udała się pani potem?
Calliope nie odpowiedziała.
- Dlaczego jej pani uwierzyła?
- Lady Salisbury wyrażała się bardzo jasno. Nigdy nie zapomnę jej wzroku, gdy
mówiła, że moja matka będzie się smażyć w piekle, jeśli jeszcze kiedyś do nich
wrócę. Całymi miesiącami nie mogłam spać, obawiając się o duszę matki.
- Calliope, lady Salisbury słynęła z opryskliwości wobec osób, które stawały między
nią a jej synem. Salisbury niewątpliwie zdawał sobie sprawę z tych animozji i
dlatego starał się trzymać was z daleka od matki.
-Jestem pewna, że ma pan rację, lordzie. Wszystko to jednak przeszłość i nie ma
żadnego znaczenia. Możemy już iść?
-Wyjaśnijmy sobie jeszcze kilka spraw. James usadził Calliope na krześle, pochylił
się i położył dłonie na oparciach.
- Dlaczego nie powiedziała mi pani o pokrewieństwie z Salisburym, gdy znalezliśmy
listę?
- Nie znałam pana wystarczająco dobrze. Nie wiedziałam, jak by pan zareagował.
Nie mogłam ryzykować, że nie dopuści mnie pan do udziału w śledztwie, a ja muszę
dowiedzieć się, co stało się z człowiekiem, który się mnie wyrzekł.
- Od pożaru życie pani ojca zmieniło się w piekło. Nigdy nie przebolał straty
ukochanej kobiety i córki. Czy zachowywałby się w ten sposób, gdyby wiedział, że
pani żyje? - spytał podniesionym głosem James.
Calliope zadrżała. Zrozumiał, że się zagalopował, i spróbował załagodzić wybuch.
- Dlaczego nie porozmawiała pani osobiście z Salisburym po sprzeczce z jego matką?
- Chciałam to zrobić. Przygotowałam sobie nawet przemowę, ale jego nigdy nie było
w kraju, a ja pragnęłam pomówić z nim w cztery oczy. Zginął jednak, zanim udało
mi się to zrobić. - Calliope zamilkła na chwilę. - Myślałam, że mam mnóstwo czasu -
dodała ledwo dosłyszalnie.
- Bardzo mi przykro. Calliope wzięła się w garść.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]