[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Do jakiegoś Lena - wyjaśniła Anna, dumna, że może przekazać
Emmetowi tak ważną wiadomość.
- Dzięki, Emmet, jesteś w dechę.
- Nie. Jestem skończonym idiotą.
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo czuję się jak ostatni kretyn. Nie wiedziałem, że masz jakiegoś Lena.
Dopiero Anna Kelly musiała mi to powiedzieć.
- Jakiego znowu Lena? - Kit nie mogła wyjść ze zdumienia.
- Tego, do którego pisałaś ten list. List, który ci upadł. Kit spojrzała mu
prosto w oczy.
- Clio była w domu?
- Nie, tylko Anna.
- Dam ci wszystko, co zechcesz, jeśli tylko przyniesiesz ten list z
powrotem.
282
- Nie, Kit. To idiotyczne, oszalałaś.
- Może i oszalałam, ale dam ci sześć pensów.
- Nie masz tyle.
- Dam ci sześciopensówkę z podstawy figurki Dzieciątka z Pragi. Jak
tylko dostanę kieszonkowe, od razu ją zwrócę.
- Dlaczego chcesz zabrać list?
- Proszę cię, Emmet, tak cię proszę...
- Jesteś już dorosła. Nie powinnaś się tak zachowywać.
- Wiem, ale taka już jestem. Zrobię dla ciebie wszystko. Zawsze. Ilekroć
zechcesz. Do końca życia. Przysięgam.
- Naprawdę? - ciągle jej nie dowierzał.
- Nigdy tego dnia nie zapomnę. Nie zapomnę, co dla mnie zrobiłeś.
- I naprawdę zrobisz wszystko? - Emmet przeprowadzał rachunek strat i
zysków.
- Tak. Pospiesz się.
- A jeśli już wróciła?
- Wtedy się nie liczy, więc pędz najszybciej, jak potrafisz.
- Co ty jesteś? Przynieś-podaj-pozamiataj? - spytała Anna.
- Nie, ubiłem wspaniały interes - odparł Emmet.
- Jaki?
- Do końca życia będzie robiła wszystko, o co ją poproszę.
Anna parsknęła śmiechem.
- Bajki. Na pewno nie będzie.
- Będzie. Kit dotrzymuje słowa. - Emmet schował list do kieszeni i wrócił
do domu.
Następnego dnia w szkole matka przełożona przypomniała uczennicom
ostatniej klasy, że zostało im dokładnie dwadzieścia trzy dni na intensywne
powtórki, na modlitwę do Ducha Zwiętego i w zasadzie już na nic poza
tym. Wkrótce czekał je egzamin końcowy i związane z nim emocje.
Dlatego matka przełożona nie życzyła sobie żadnych psot i wygłupów.
- Słyszałam, że przesłałaś mi list, a potem się rozmyśliłaś - zagadnęła na
przerwie Clio.
283
- Twoje służby informacyjne pracują jak zawsze znakomicie.
- Dlaczego, Kit? Dlaczego się rozmyśliłaś?
- Przecież nie wiesz, co napisałam.
- Właśnie, że wiem. Anna ten list przeczytała. Odkleiła kopertę nad parą i
powiedziała mi, co w niej było. Przyniosłam ci Che sera, sera w
charakterze gałązki oliwnej.
- Jesteś potworną kłamczuchą, Clio. Kłamiesz zawsze i wszędzie.
Clio poczerwieniała.
- Nie kłamię. Mam ją w teczce.
- Mówiłaś, że nie wiesz, do kogo pisałam, a dobrze wiedziałaś.
- Widziałam tylko imię...
- Powiedziałaś, że upuściłam list na podłogę. Nie powiedziałaś, że mi go
wyrwałaś.
- Cholerna Anna...
Kit się uśmiechnęła. Pierwszy raz.
- No dobra, ty stara oszustko. Dawaj tę płytę i wpadnij do mnie
wieczorem, to pójdziemy na spacer.
- Przecież mamy się uczyć! - Clio nie mogła uwierzyć, że długa awantura
dobiegła końca.
- No to się ucz. Ja tam idę na spacer.
- I wszystko mi opowiesz?
- Nie opowiem ci nic.
Martin nie poprosił Maury o rękę. Po prostu nie chciało mu to przejść
przez gardło. Słowa dzwoniły mu w uszach jak fragment obcej sztuki.
Wiedział, że każda kobieta zasługuje na to, by się jej oświadczyć, ale bał
się, iż jego oświadczyny wypadną niedobrze. Bał się, iż w tym, co powie,
zabrzmi echo wyznań sprzed lat, choć wcale tego nie chciał.
Miał nadzieję, że wszystko stanie się samo i samo się ułoży bez jego
oświadczyn. Maura była tak wyrozumiała i niewymagająca. Pocieszała go
i rozśmieszała. Wprost uwielbiała z nim spacerować, nigdy jednak nie
wybierała ścieżek, którymi niegdyś chadzała Helen. Wyszukiwała inne
trasy spacerowe, na przykład odosobnioną kotlinkę, z której
284
rozciągał się widok na dalekie góry oraz srebrzącą się linię jeziora.
Czasami zabierała na spacer termos z kawą i kawałek ciasta
przywiezionego z Dublina. Byli dla siebie serdeczni i bardzo sobie bliscy,
a tego Martin nigdy w małżeństwie nie doświadczył.
Rozmawiał o tym z dziećmi, osobno z Kit, osobno z Emmetem.
Powiedział im, że jego przyjazń z Maurą jest przyjaznią wyjątkową. I Kit,
i Emmet wyrazili z tego powodu radość.
Zwłaszcza Kit.
- Tato, nie musisz nam tłumaczyć, że to nie nasza mama. Dobrze o tym
wiemy. Maura jest bardzo miła. Zawsze lubiłam ją bardziej niż mamę Clio.
Co wieczór w barze u Paddlesa Peter i Martin popijali piwo. Byli z sobą
bardzo zaprzyjaznieni, jednak na temat związku z Maurą nigdy nie
rozmawiali. Obydwaj wiedzieli, że gdy nadejdzie pora, by coś powiedzieć,
na pewno to powiedzą.
Jednak przed powzięciem tej słusznej i honorowej decyzji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]