[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wracania uwagi, rozluzniając uścisk na tyle, że mogła złapać łyk
powietrza.
- Przysięgam, że to prawda! - wysapała, usiłując oderwać
jego palce od gardła. -Jestem żoną twojego syna, Raine'a.
266
- Raine'a? - Zachichotał. Ale nie zacisnął mocniej rąk na jej
szyi. Rozluznił lekko chwyt. Nie wydawał się zwracać uwagi, jak
głęboko raniła paznokciami jego ramiona i dłonie. Bawił się nią
jak kot myszkÄ…, ciekaw, co jeszcze powie.
- Tak. On tu jest. I zabije cię, jeśli mi coś zrobisz - powie
działa, zdając sobie nagle sprawę, że to prawda. Ani przez chwilę
nie wątpiła, że Raine ją pomści z całą przerażającą siłą, jaka w nim
tkwiła. Ponieważ ją kochał.
Zaskoczona i wstrząśnięta odkryciem jego tożsamości, prze
rażona i nierozumiejąca, przypisała mu fantastyczne i straszne
motywy. Teraz zrozumiała, że wszystko, co zrobił, miało służyć
temu, żeby ją chronić. Włącznie ze ślubem. Gdyby tylko słuchała
własnego serca.
Carr zmęczył się grą. Ale trzymał dalej za gardło, wyciska
jąc z niej powoli życie. Zaczęła ją ogarniać usiana świetlistymi
punkcikami ciemność. Straciła czucie w rękach i nogach. Paliły
ją płuca.
- A więc Raine mnie zabije, jeśli cię skrzywdzę? Carr za
chichotał, wpatrując się w twarz Favor.
- Tak, zrobiÄ™ to.
Musiała wyobrażać sobie, że słyszy głos Raine'a. Jednak Carr
znieruchomiał. Mogła unieść głowę, nie ściskał już gardła. Upad
ła na ziemię, dysząc ciężko.
Raine wysunął się z cienia przy drzwiach. W ręce trzymał pi
stolet wycelowany w Carra. Koszulę miał rozpiętą, włosy roz
czochrane, buty ubłocone. W porównaniu z elegancką sylwetką
Carra wydawał się toporny, grubiański i niewiarygodnie piękny.
Gabriel przybywający, aby stawić czoło Lucyferowi.
- Cóż, niech mnie licho, jeśli to nie jest mój wielki młodszy
syn - mruknął Carr, mrużąc oczy. - Powiedz mi, czy reszta też
jest prawdą? Ożeniłeś się z nią? Machnął ręką w stronę Favor.
Odsunęła się do tyłu. Nie zwrócił na nią uwagi.
- Tak - odparł Raine. Spojrzenie miał uważne, szczękę na
piętą od ledwie hamowanej furii.
267
- To raczej kazirodztwo, czy też może nie wiedziałeś, że
przebywa w niej dusza twojej matki?
Raine zaśmiał się szyderczo.
- Zgłupiałeś na starość. Oszukaliśmy cię, kazaliśmy wierzyć,
że moja matka wróciła, żebyś miał zajęcie, podczas gdy ja mysz
kowałem po zamku, szukając skarbu McClairenów.
My? Dobry Boże, musiał słyszeć, co mówiła i domyślić się
planu Muiry. Teraz odciągał od niej uwagę Carra. Carr wytrzesz
czył oczy. Zdumienie ustępowało wściekłości. Wargi mu drżały,
prawa ręka wydawała się bezwładna.
- Nie - rzekł Carr. - Nie wierzę w to. - Odwrócił głowę,
mierzÄ…c Favor morderczym spojrzeniem. - Ty jesteÅ› Janet. Wie
działaś o Parter... - Głos mu zamarł, wzrok powędrował z po
wrotem do Raine'a. - Powiedziałeś jej, co ma mówić.
Raine uśmiechnął się, unosząc kącik ust do góry. Uśmiech Ja
net. Ten sam uśmiech, który Muira kazała jej ćwiczyć tyle godzin.
Dlaczego tego nie zauważyła?
Carr najbardziej na świecie nienawidził, gdy ktoś próbował
robić z niego głupca i Raine o tym wiedział. Celowo go prowo
kował.
- Mam ochotę cię zabić - powiedział Carr.
- Spróbuj, proszę - odparł Raine, odrzucając pistolet. Prze
ślizgnął się przez cały pokój, wpadając na skrzynię, kilka metrów
od miejsca, gdzie kuliła się Favor.
Carr wyciągnął szablę i rzucił się z rykiem na syna. Raine
złapał wieko skrzyni, machając nim przed sobą; szabla Carra
uderzyła w nie, wbijając się głęboko w drewno. Raine odsunął
się, ciskając na bok wieko wraz z szablą. Przez chwilę odsłonił
tors.
Favor dostrzegła błysk krótkiego, śmiercionośnego ostrza,
które spod mankietu kubraka Carra trafiło do jego dłoni.
- On ma nóż] - Ostrzeżenie przyszło za pózno. Raine za
trząsł się, kiedy Carr wbił mu nóż między żebra. Jęknął, cofając
268
się, ale Carr, zaprawiony we wszelkiego rodzaju walkach, poszedł
za nim. Zostawił nóż wbity w ciało Raine'a i zaczął okładać go
pięściami po twarzy.
Favor przeczołgała się pod ścianą do miejsca, gdzie leżał pi
stolet. Podniosła go, podczas gdy Raine wyszarpnął z boku nóż.
Zliski od krwi, upadł na ziemię. Favor odciągnęła kurek, wycelo
wała drżącymi rękami i pociągnęła za cyngiel.
Nic się nie stało.
Z płaczem rzuciła przeklęte narzędzie na podłogę. Eksplozja
rozdarła powietrze, odbijając się echem w pomieszczeniu, zaska
kując Carra. Odwrócił głowę w stronę zródła hałasu. To wystar
czyło Raine'owi, żeby uzyskać przewagę.
Jego pięść trafiła Carra w szczękę z okropnym trzaskiem.
Druga pięść wbiła się głęboko w jego brzuch, przewracając go
na kolana. Raine złożył ręce, podniósł je do góry i uderzył Carra
w kark. Carr przewrócił się na płask.
- Wstawaj! - rozkazał Raine, stojąc nad leżącym ojcem. Krew
przemoczyła mu prawy bok koszuli i sączyła się z rozcięcia na
policzku. - Powiedziałem, wstawaj! - Schylił się, chwytając ku
brak Carra jedną ręką. Korale i kryształki rozprysły się na wszyst
kie strony. Podciągnął go do góry, bijąc drugą ręką po twarzy. Bił
go metodycznie, odchylając wargi we wściekłym grymasie, sapiąc
chrapliwie w takt głuchych uderzeń.
Dobry Boże, pomyślała Favor. Carr zabił matkę. Teraz syn
zabije ojca. Krew Merricków. Nie! Znała Raine'a. Bez względu
na to, jak zły był Carr, Raine nigdy nie dopuściłby się zbrodni
ojcobójstwa.
- Raine! - krzyknęła. Podniosła się z trudem i posuwała
w ich stronÄ™. - Nie!
Spojrzał na nią dziko, a ona zarzuciła mu ręce na szyję, przy
ciskajÄ…c siÄ™ do niego.
- Nie, Raine! Na twoją miłość do mnie, proszę, błagam,
przestań!
269
[ Pobierz całość w formacie PDF ]