[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nas niedostępnym.
1 sierpnia 2003 roku, skontaktował się ze mną w tej sprawie rosyjski tłumacz,
dziennikarz i literat pan Wadim Konstantynowicz Ilin z Sankt Petersburga, który zwrócił mi
uwagę na to, że w świetle posiadanych przezeń materiałów sprawa karelskich petroglifów
była badana przez uczonych rosyjskich już w pierwszej połowie XIX wieku! i przesłał mi e-
mailem kopię artykułu Władimira Lewina pt. 8AC=:8 M?>E8 :03> 25:0 =0 A:0;0E
0@5;88 , który w Polsce ukazał się na łamach czasopisma Dookoła świata nr 29/1975, ss.
5-6 pod polskim tytułem Pracownie świadomości .
W artykule W. Lewina pisze się, że sprawą petroglifów zajęto się już w roku 1848,
kiedy to konserwator Muzeum Mineralogii K. Grewingk został wysłany przez Akademię
Nauk i Towarzystwo Ekonomiczne z Sankt Petersburga do Archangielskiej i Ołonieckiej
Guberni w celu zbadania stanu ludności w tych regionach Imperium Carów. I oto w jednej z
wsi nad Onegą usłyszał on historię o diabelskich znakach na przylądku Biesow Nos. Udał
się tam i zobaczył właśnie karelskie petroglify, o których następnie wygłosił prelekcję w
Sankt Petersburgu. Niemalże w tym samym czasie na skałę na Biesow Nosie natknął się
nauczyciel gimnazjalny P. Szwed, który opisał swe spostrzeżenia.
Następne odkrycie miało miejsce już po przewrocie listopadowym, w 1925 roku.
Studentowi geografii z Sankt Petersburga Aleksandrowi Liniejewowi pokazano we wsi
Wygostron na brzegu Morza Białego ogromną skałę pokrytą petroglifami. To właśnie
Liniewskij jako pierwszy bada te rysunki zarówno znad Morza Białego, jak i znad Onegi. W
ciągu 10 lat przerysowuje i porównuje ze sobą petroglify. Benedyktyńska to praca!
85
Według uczonego radzieckiego akademika A. P. Okładnikowa rysunki te
powstały w czasie zmiany gospodarowania z myśliwsko-zbierackiej na rolno-hodowlaną.
Tymczasem Liniewskij wysunął hipotezę, że mają charakter sakralno-magiczny.
Inny uczony W. I. Rawdonikas sądzi, że petroglify te oddają nie tylko
rzeczywistość z epoki kamiennej, ale także odtwarzają one nierzeczywisty, fantastyczny świat
baśni i legend ludu, który je stworzył. Dało to pole do szerokich spekulacji na temat treści
poszczególnych stronic tej kamiennej kroniki . Myśl rzuconą przez Rawdonikasa
rozszerzył inny badacz K. D. Lauszkin, który podniósł ją do rangi naukowej hipotezy.
Twierdzi on przy tym, że mamy do czynienia z gigantyczną świątynią Boga-Słońca, gdzie
kopułą jest samo niebo, ołtarzem - horyzont, a Słońce żywym bogiem...
Petroglify odkryto także na wyspach Szojrukszin i Erpin Pudas na Onedze oraz w
okolicach miejscowości Załawruga i Nowaja Załawruga na wyspie Bolszoj Malinin na Morzu
Białym. Odkryto ogółem 1.176 nowych petroglifów, czyli dwukrotnie więcej, niż na Onedze.
Wśród nich było aż 428 rysunków łodzi.
Według badacza petroglifów karelskich A. D. Stolara petroglify te okazują się być
nie tylko kroniką czy encyklopedią dawnego życia, ale nade wszystko swoistą
pracownią świadomości , w której przez tysiąclecia gromadziły się i uświadamiane były
wartości duchowe człowieczeństwa.
To było napisane w latach 70. XX wieku.
A co możemy powiedzieć teraz, na początku XXI wieku? Osobiście jesteśmy
przekonani o tym, że karelska kamienna kronika przedstawiała obraz tego, z czym zetknęli
się ocaleni z upadku ludzie z poprzedniej cywilizacji, która zakończyła się wraz z zalaniem
Atlantydy wodami Potopu Generalnego czy jak kto woli - gigantycznego tsunami. Dla nas
jest to kolejne ogniwo w długim łańcuchu dowodów na to, że nie jesteśmy tutaj pierwsi... No
bo spójrzmy na kilka ogniwek, które znaleziono tylko na terytorium Federacji Rosyjskiej:
kamienna mapa bogów z Ufy, uralskie pisanice dr W. I. Tjurina-Awińskiego, rysunki
naskalne z sajańskiego kanionu Jenisieju przedstawiające ludzi-grzybów , rysunki naskalne
z Jakucji... a teraz kamienna księga z Karelii. I wszystkie one datowane są na 10-6 tys. lat
p.n.e. Czy to jest tylko przypadek? Nie, takich przypadków nie ma i być n i e może!
14 kwietnia 1828 roku, wyruszyliśmy z Irkucka w dalszą drogę w kierunku północno-
wschodnim, a na początku czerwca, po przebyciu tysiąca wiorst dojechaliśmy do Beredińskiej
stanicy. Mój przyjaciel, doktor filozofii Szuperman, wyborny przyrodoznawca, ale kiepski
jezdziec, był zupełnie wyczerpany i nie mógł kontynuować podróży. Nie można było
wyobrazić sobie niczego zabawniejszego, niż szacowny przedstawiciel przyrodniczych nauk
jadącego wygiętym w łuk na wychudzonym koniu i obwieszonego ze wszystkich stron
strzelbami, pistoletami, barometrami, skórkami węży, termometrami, ogonami bobrów,
ptakami i zwierzętami wypchanymi słomą, a szczególnie jednego jastrzębia nieznanego
gatunku, którego z braku miejsca na piersi i plecach posadził na swym kapeluszu.
Słowa te pochodzą z noweli zapomnianego już polskiego pisarza, podróżnika i
orientalisty Jana Józefa (Osipa) Sękowskiego (1800-1858), napisanej po rosyjsku i
opublikowanej w roku 1833 w Sankt Petersburgu pod tytułem Podróż uczona na Wyspę
Niedzwiedzia . Podaje on w niej informacje o tajemniczej jaskini u ujścia Leny, która była
celem ich podróży uczonej:
Doktor wspominał mi, że u ujścia Leny znajduje się pewna jaskinia którą m.in.
starali się opisać wedle relacji rosyjskich polarnych myśliwych Pallas i Gmelin, którzy
bardzo żałowali, ze nie udało się im jej obejrzeć na własne oczy. Nasi rybacy nazywają ją
8A0==0O >
[ Pobierz całość w formacie PDF ]