[ Pobierz całość w formacie PDF ]
103
rację?
Tyler westchnął z irytacją, bo Harriet była bliska prawdy. Rzeczywiście,
troska o małą Stacey spędzała mu sen z powiek. Być może wtedy zrodziło
się poczucie, że nie ma siły przeżywać tego ponownie i nie da rady
wychować własnych dzieci.
- Miłość to nie tylko odpowiedzialność za drugą osobę - szepnęła Harriet.
Tyler uparcie milczał.
- Stacey była dzieckiem, a z dorosłą kobietą byłoby inaczej. Może i ty
potrzebujesz kogoś, kto podzieliłby się z tobą odpowiedzialnością?
Tyler zacisnął zęby, bo słowa Harriet sprawiły, że odczuł przemożną,
choć nie do końca zrozumiałą tęsknotę. Oczyma wyobraźni ujrzał, jak
wieczorem wraca do domu, w którym czeka Harriet. Mógłby porozmawiać
z nią, podzielić się troskami i radościami.
- Tu jest idealne miejsce do zdjęć.
Tocząc kulę miękkiego, lepkiego śniegu, co chwilę wpadali na siebie,
stykali się ramionami, często wybuchali śmiechem. Tylera dziwiło, że choć
Harriet jest słaba, jednak dzięki jej pomocy łatwiej toczy się kulę. I dużo
przyjemniej. Kiedy ostatni raz tak beztrosko się bawił?
Basil biegał wokół nich, wkładał łeb w śnieg i otrząsał się, prychając.
Rzucali mu śnieżki, które łapał w locie. Gdy śnieżka rozpryskiwała się,
bernardyn biegał w kółko, szukając zguby.
W czasie tej zabawy Tyler czuł się jak chłopiec. Gdy zmęczyli się i
zgłodnieli, rozłożył na śniegu koc i otworzył koszyk. Był zmieszany, jakby
wspólny posiłek był przygrywką do romantycznego flirtu.
- Napijesz się wina? - spytał, nie patrząc na nią.
- Wolałabym czekoladę.
Ucieszył się, że odmówiła. On również nie chciał pić alkoholu, bo musiał
zachować zimną krew. Miał wrażenie, że czas przepływa mu między
palcami, stracił nad nim kontrolę. I o dziwo był z tego zadowolony.
Siedzieli wygodnie na kocu, pili czekoladę, jedli kanapki i właśnie wtedy
Tyler popełnił największy błąd.
- Już dość o mnie mówiliśmy - rzekł. - Teraz chcę dowiedzieć się czegoś
104
o tobie.
- Na przykład?
- Czemu z nikim się nie związałaś?
- Bo jestem podobna do ciebie. Początkowo myślałam, że to z braku
okazji i nieatrakcyjnego wyglądu. Po nieudanym małżeństwie zrobiłam się
jeszcze ostrożniejsza.
- A teraz?
Spojrzała na niego poważnie.
- Teraz wiem, że zakochałam się dawno temu. Ktoś skradł mi serce, a ja
nie umiem go odzyskać.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Harriet zamknęła oczy, otworzyła i spojrzała na Tylera. Poczuła
przypływ odwagi, wiedziała, że nadchodzi chwila prawdy. Przez tyle lat
próbowała zwalczyć miłość do przystojnego kowboja. Uważała to uczucie
za młodzieńcze zauroczenie, o którym dawno powinna zapomnieć. Teraz
była zdania, że zamiast uciekać przed uczuciem, powinna była walczyć o
jego spełnienie.
Wreszcie zrozumiała, dlaczego cztery lata temu poniosła taką sromotną
klęskę. Nie dlatego, że była wysoka, chuda, brzydka i niezdarna. Po prostu
105
zabrakło jej odwagi. Nie wyznała Tylerowi miłości, bo paraliżowała ją
nieśmiałość.
A jednak to właśnie dla tego mężczyzny chciała być piękniejsza,
zgrabniejsza i bardziej pewna siebie. Pragnęła udowodnić i sobie, i innym,
że może odnieść sukces. Nawet małżeństwo potraktowała jak swoisty
sprawdzian. Jakby chciała pokazać wszystkim, że oto zakochał się w niej
bardzo przystojny mężczyzna.
Przedtem zupełnie nie rozumiała, czym jest miłość. Traktowała uczucie
jak środek do samorealizacji, sposób na udowodnienie sobie własnej
wartości.
Dopiero tutaj, wśród ośnieżonych gór poznała swój błąd i zrozumiała, że
miłość nie oznacza brania. Prawdziwa miłość oznacza dawanie.
Tyler samotnie dźwigał na barkach ogromny ciężar, a ona pragnęła mu
pomóc. Musi nauczyć tego niezależnego człowieka, że dzielenie się
kłopotami nie jest dowodem bezradności, a jedynie nas wzbogaca. Tyler był
zamknięty w sobie, lecz ona pokaże mu, czym jest spontaniczność. Nauczy
go radości życia. Zajęty prowadzeniem gospodarstwa i wychowywaniem
siostry zapomniał o wielu ważnych rzeczach. Zapomniał, że można
odetchnąć, odprężyć się, bawić.
Obdarowując go, sama się wzbogaci. Dzięki miłości do Tylera
zrozumiała, gdzie nie można znaleźć szczęścia. Otóż szczęścia nie zapewnią
podróże po świecie, kariera zawodowa, majątek, wyprostowanie zębów i
korekta wzroku.
Poczuła się tak, jakby zamierzała ruszyć z posad bryłę świata. Ujęła dłoń
Tylera i pocałowała.
- Ty jesteś tym, którego pokochałam - szepnęła. Tyler wlepił w nią
osłupiały wzrok, z trudem przełknął ślinę.
- Co?
Przez ułamek sekundy Harriet łudziła się, że ukochany przyjmie
ofiarowany dar.
Lecz Tyler odsunął się i wyszarpnął rękę.
106
[ Pobierz całość w formacie PDF ]