[ Pobierz całość w formacie PDF ]

matka - oznajmił Garth. Candy jednak wtrąciła szybko:
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Dobrze, poczekam na was na dole.
Zach pokrótce powtórzył ojcu wszystko, co powiedziała mu
Callen. Pominął jedynie nowinę o dziecku. Przypuszczał, że jego
siostra wolałaby sama zawiadomić o tym rodziców.
- Widzisz więc, tato, będziesz musiał jakoś zmusić Sama, żeby
poznał prawdę.
- A ty nie uważasz, że było tak, jak Sam mówi? - zapytał Garth.
- Nie, tato. Callen też w to nie wierzy. Ale ciekaw jestem, co się
naprawdę zdarzyło?
Garth westchnął.
- Wolałbym zachować te wyjaśnienia dla Sama. Ale nie wierzę,
że on będzie chciał ich wysłuchać.
- Kiedy chcesz zobaczyć się z Samem? - zapytała Candy.
- Czy jutro rano wystarczy?
- Chyba musi - zgodził się Zach. Wstał, przeciągnął się i
ziewnął. - Powinienem chyba wrócić do domu i spróbować się
przespać. Radziłbym wam zrobić to samo.
Gdy Zach wyszedł, Garth i Candy ramię w ramię weszli na górę
po schodach, zdjęli szlafroki i wrócili do łóżka. Garth wyłączył nocną
lampkę i wziął żonę w ramiona.
Ale sen nie nadchodził.
- To nie była twoja wina, Garth - wyszeptała Candy w
ciemnościach. - Nic nie mogłeś zrobić.
- Nie jestem taki pewny - odrzekł jej mąż. - Był moim
przyjacielem. Powinienem jakoś zapobiec temu, co się stało. Mogłem
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
zrobić więcej. Powinienem był czegoś spróbować.
- Zrobiłeś tyle, ile mogłeś. Więcej niż inni ludzie. Nie obwiniaj
się za to wszystko.
- Sam mnie obwinia.
- Sam potrzebuje kogoś, na kogo mógłby zrzucić winę.
- A jeśli nie zechce mnie wysłuchać?
- Wysłucha cię. A gdy usłyszy prawdę, uwierzy w nią.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz.
- Spróbuj zasnąć, Garth. Jutro będziesz potrzebował dużo
cierpliwości.
Candy przytuliła policzek do piersi męża i wsunęła palce w jego
włosy.
- Jesteś dobrym mężem, Garth, wspaniałym ojcem i
przyjacielem. Nigdy nie miej co do tego żadnych wątpliwości.
- Dziękuję ci, Candy. Potrzebowałem takich słów.
Garth przyciągnął żonę do siebie. Była jego największym
skarbem. Miał nadzieję, że ich dzieci odnajdą w swoich
współmałżonkach takie same zalety, jakie on znalazł w Candy.
Przez długi czas leżał nieruchomo, wpatrując się w mrok. Słyszał,
jak oddech Candy zaczyna się uspokajać i wpada w równy, senny rytm.
W końcu on także zamknął oczy i zasnął.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
ROZDZIAA DZIEWITY
Sam Longstreet zmienił się. Nie był już tym człowiekiem co
kiedyś. Stało się tak za sprawą Callen Whitelaw. Stał teraz na
werandzie domu, który już nie chylił się ku upadkowi, i rozglądał się
dokoła. Przegniłe deski w ścianach stodoły zostały zastąpione nowymi,
a budynek pomalowany na ceglastoczerwony kolor. W zagrodzie
biegało sześć smukłych zrebaków, które należało ujezdzić. Dwa z nich
były ich własnością. Pozostałe ujeżdżali dla klientów, którzy zgłosili
się, gdy Sam zaczął oferować swe usługi w pismach poświęconych
hodowli koni. Własnoręcznie napisał ogłoszenia i przeczytał je, gdy
ukazały się w gazecie.
Przesunął dłonią po gładko wygolonych policzkach i otarł czubki
wypastowanych butów o nogawki dżinsów. W jego szufladach nie
poniewierały się już żadne poplamione ani podarte ubrania, a przy
koszulach nie brakowało ani jednego guzika. To także była zasługa
Callen.
W pewnej odległości widział wiatrak. Skrzydła kręciły się jak
szalone, ale wiatr nie niósł skrzypienia nie naoliwionego metalu. Obok
cysterny z wodą pasło się stado krów, żując z zadowoleniem siano,
które sam posiał i zebrał. Wkrótce będzie można je sprzedać, a
ponieważ ostatnio szczęście mu dopisywało, ceny wołowiny akurat
wzrosły. Dwa Wzgórza nigdy jeszcze nie przynosiły takich zysków jak
teraz. W ciągu ostatnich kilku miesięcy Sam spłacał długi hipoteczne
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
pieniędzmi zarobionymi ciężką pracą - własną i Callen. Nie wolno mu
było zapominać o żonie, gdy przebiegał w myślach listę swoich
sukcesów. Gdyż ona była największym z nich wszystkich.
Wiedział, jak wiele jej zawdzięcza. Ranczo. Szacunek dla
samego siebie. Miłość.
A czym on jej odpłacił? Nieszczerością. Podwójną grą.
Oszustwem.
Nigdy jej nie powiedział, co naprawdę do niej czuje. Choć może
nie było to dziwne, gdyż od samego początku kłamał przed sobą.
Musiał ją kochać już wtedy, gdy brał z nią ślub. Nie pamiętał czasów,
gdy jej nie kochał. Tylko że nigdy jej o tym nie powiedział. Te słowa
nie chciały mu przejść przez gardło, ani wtedy, gdy brali ślub, ani
pózniej, kiedy się z nią kochał. Dzięki niej odzyskał ranczo i nauczył
się czytać i pisać, choć wcześniej uważał to za zupełnie niemożliwe. To
za jej sprawą uwierzył, że może osiągnąć wszystko, co sobie zamierzy.
Czy uczynił ją szczęśliwą, tak jak obiecał w dniu, gdy się jej
oświadczał? Pomyślał, że być może tak. Czy też może tak było
wcześniej, zanim uparł się, by zemścić się do końca na jej ojcu. Gdyby
mógł cofnąć czas, zrobiłby wszystko zupełnie inaczej. Och tak, na
pewno. Potrafiłby docenić szczęście, które spadło mu prosto z nieba.
Traktowałby Callen jak skarb i starałby się uchronić ją przed
wszystkim, co mogło jej zagrażać.
Ale nie mógł cofnąć czasu i zmienić tego, co już się stało.
Pozostawała jednak przyszłość. Sam wrócił do domu,by coś zjeść. Na
ranczu nie było wolnych dni. Mimo wszystko musiał wykonać swoje
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
obowiązki.
Nie był na tyle głodny, by przygotować porządne śniadanie.
Poprzestał na dwóch kubkach kawy, które wypił, wyglądając przez
okno. Przebywanie w kuchni podczas nieobecności Callen sprawiało
mu cierpienie. Pragnął jej tutaj. Potrzebował. Z całego serca życzył
sobie, by była obok niego.
Callen zajęła się wszystkim, od lśniącej, wyfroterowanej podłogi
aż do świeżej farby na szafkach i tapety w kwiatki. To pomieszczenie,
jasne i przytulne, nosiło na sobie jej wyrazne piętno. Nie była to już
kuchnia kawalera.
Przypomniał sobie, jak Callen opowiadała mu o swym
dzieciństwie. Nie było łatwo mieć dwóch starszych braci. Cała trójką
była tak nieznośna, że sąsiedzi nazwali ich  trzema bachorami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •