[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łem sobie, że mają tam fatalną ochronę, ale pomieszczenia są tak olbrzymie, grani-
ce lotniska tak rozległe, że gdyby mieli tego wszystkiego dokładnie przypilnować,
ochrona połknęłaby całe dochody.
138
W ciągu kwadransa, po krótkiej wymianie zdań przez radio, byliśmy w po-
wietrzu, w drodze do Cork. Obserwowałem, jak Alison steruje maszyną. To był
Piper Apache i pilotowała go tak, jak robiła wszystko inne: oszczędnymi rucha-
mi, daleka od jakichkolwiek popisów. Zastanawiałem się, jak to jest, kiedy za ojca
ma się takiego Mackintosha. Dla niektórych dziewcząt mogłoby się to okazać do
świadczeniem pozostawiającym trwały uraz.
Maeve O Sullivan mieszkała w Glanmire na obrzeżach Cork. Była bardzo sta-
ra, lecz nie zatraciła ani szybkiego, bystrego spojrzenia, ani przebiegłości lisa.
Zagruchała z radości na widok Alison, a mnie obcięła z góry na dół i w ciągu
dwóch sekund przenicowała na wylot.
Długo tu nie zaglądałaś, Alison Mackintosh.
Alison uśmiechnęła się.
Smith poprawiła.
Ależ tak, oczywiście, oczywiście. %7łeby taka celtycka dziewczyna nosiła to
obskurne angielskie nazwisko! Tym większa szkoda.
To jest Owen Stannard. Pracuje dla mego ojca przedstawiła mnie Alison.
Stare mądre oczy spoczęły na mnie z nowym zainteresowaniem.
Naprawdę? Pracuje dla Aleca? A jakąż to diabelską strawę ten młody za-
bijaka warzy tym razem?
Pomysł, żeby faceta twardego jak Mackintosh nazywać młodym zabijaką wy-
dał mi się zabawny, ale mężnie stłumiłem uśmiech. Alison rzuciła mi ostrzegaw-
cze spojrzenie.
Nie robi niczego, co by mogło ciebie obchodzić, ciociu Maeve odparła
cierpko. Przesyła ci ucałowania.
W myślach zgodziłem się z Alison. Byłoby okrucieństwem opowiadać sta-
ruszce o jego prawdziwym stanie.
Zdążyliście akurat na przekąskę oznajmiła pani O Sullivan i zakrzątnęła
się w kuchni. Alison dreptała jej po piętach.
Zapadłem się wygodnie w dużym fotelu i zerknąłem na zegarek. Od chwili,
gdy Alison przestrzeliła Taafemu kolano, nie upłynęła jeszcze doba.
Przekąska okazała się być ogromną kolacją, którą, wedle pani O Sullivan,
musieliśmy zjeść. Składała się z wielu dań przeplatanych dziarskimi i mało po-
chlebnymi komentarzami na temat kiepskich apetytów dzisiejszej młodzieży.
Kiedy do damy, która mogła być moją prababką, zwróciłem się per pani
O Sullivan , roześmiała się i rzekła:
Mów mi po imieniu, młodzieńcze, a będę się razniej czuła. Więc mówiłem
jej Maeve, natomiast Alison nazywała ją ciocią.
Muszę ci coś wyznać, ciociu Maeve rzekła. Naszego Owena poszu-
kuje garda, więc nikt nie może się dowiedzieć, że on tu jest.
Garda, powiadasz?! zakrzyknęła Maeve. Owen to porządny czło-
wiek, wiem, ale czy to aby nie robota Aleca?
139
W pewnym sensie, ciociu odpowiedziała Alison. Rzecz jest bardzo,
ale to bardzo ważna.
Milczałam w życiu częściej, niż najbardziej gadatliwa ryba, dziewczyno
odparła Maeve. Nawet nie wiesz, co się tu wyrabiało w dawnych czasach.
Teraz ci szaleńcy znów zaczynają to samo na Północy. Spojrzała na nas swymi
przenikliwymi oczyma, które czerniły się jak dwa guziki. To nie ma z tymi
sprawami nic wspólnego, co? Tylko mówić mi prawdę!
Nie, nic. To nie ma nic wspólnego z Irlandią odrzekłem.
Będę więc spać spokojnie. Owenie Stannard, jesteś w moim domu miłym
gościem.
Po jedzeniu zmywaliśmy. Maeve stwierdziła:
Jestem starą kobietą i ciągnie mnie już do łóżka. Wy, młodzi, czujcie się
swobodnie.
Chciałabym skorzystać z telefonu, ciociu.
W każdej chwili. Sześciopensówki włóż do pudełka obok. Oszczędzam na
stare lata. Wybuchnęła śmiechem.
Sześciopensówki nie wystarczą, ciociu Maeve. Będę dzwonić do Anglii,
i to nie raz.
Uspokój się, dziewczyno. Jeśli będziesz rozmawiać z Alekiem, spytaj go,
czemu ostatnio w ogóle do mnie nie zagląda.
Ojciec jest bardzo zajęty, ciociu.
Tak, tak. A kiedy mężczyzni tacy jak Alec Mackintosh stają się bardzo
zajęci, to już ostatni dzwonek, żeby zwykli ludzie zaszyli się gdzieś w mysiej
dziurze. Ale uściskaj go ode mnie i powiedz, że wcale na to nie zasługuje.
Kiedy poszła do siebie, zauważyłem:
No, no, ale z niej kobieta!
Mogłabym ci o niej opowiedzieć takie rzeczy, że włos by ci się zjeżył
na głowie. Walczyła w Powstaniu. Ujęła słuchawkę. Zobaczymy, co nam
powiedzą w kapitanacie portu.
Kapitan portu był niezwykle uprzejmy. Tak, spodziewali się Artiny. Pan Whe-
eler zamówił tankowanie. Nie, doprawdy, kiedy wpłyną do portu, tego kapitan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]