[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pła. Gładka. Jak rozgrzany atłas.
Tamara przycisnęła usta do szyi C.J.
Znieruchomiał, a Tamara usłyszała jego chrapliwy oddech.
A więc C.J. także myślał o tym, co jej chodziło po głowie.
- JesteÅ› pewna?
- Nie - szepnęła.
- ChcÄ™ siÄ™ z tobÄ… kochać. - ObjÄ…Å‚ jÄ… mocniej i odruchowo wy­
pchnÄ…Å‚ biodra, przyciskajÄ…c jÄ… do siebie, a jej sprawiÅ‚o to przyje­
mność. - Bardzo. Ale tylko wtedy, jeśli ty też tego zechcesz.
Zacisnęła powieki. Nie wiedziaÅ‚a, co robić, targana pragnie­
niami i obawami. Trochę się odsunęła, spojrzała na C.J. Oby
wyczytał wszystko z jej oczu i wykonał pierwszy ruch, bo ona
nie była w stanie tego uczynić.
Wziął ją na ręce i zaraz znalezli się w sypialni.
- Musisz mi powiedzieć, jeśli się rozmyślisz. Potrafię być
cierpliwy - zapewnił z żarem w głosie.
PoÅ‚ożyÅ‚ jÄ… na Å›rodku łóżka i Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ przez gÅ‚owÄ™ podkoszu­
lek, a mięśnie wyraziście zagrały pod złocistą skórą. Tamara
z zachwytem patrzyÅ‚a na szerokÄ… pierÅ› pokrytÄ… delikatnym, jas­
nym owłosieniem i na imponującą muskulaturę powyżej pasa.
Powoli rozpiÄ…Å‚ guzik dżinsów, poÅ›piesznie je zdjÄ…Å‚ i w sa­
mych kraciastych bokserkach usiadł na łóżku.
Materac ugiął się pod jego ciężarem i Tamara przesunęła się
w stronę C.J. Spodziewała się, że wezmie ją w ramiona, lecz on
przewrócił ją na brzuch.
- Spokojnie - szepnÄ…Å‚. - Zaufaj mi.
Wsunął pod nią ręce, ona zaś uniosła się na tyle, aby mógł
sięgnąć do guzików jej koszuli. Jego palce zatrzymały się na
wypukÅ‚oÅ›ci piersi, odnalazÅ‚y stwardniaÅ‚y sutek i lekko go Å›cis­
nęły, a Tamara zamknęła oczy, rozkoszujÄ…c siÄ™ silnym dozna­
niem. Guziki zostały rozpięte i C.J. powoli obnażył ją powyżej
talii.
Tamara najpierw poczuÅ‚a na plecach powiew chÅ‚odnego po­
wietrza, a zaraz potem dotyk ciepłego ciała C.J. Nie widziała go,
przyciśnięta do materaca, niezdolna do zrobienia najmniejszego
ruchu. C.J. wtulił twarz w jej włosy, po czym nagle zacisnął
wargi na uchu i mocno je wessał.
TamarÄ… wstrzÄ…snÄ…Å‚ rozkoszny dreszcz, a usta C.J. powoli po­
wędrowały po jej szyi, zabłądziły na ramię i w końcu zaczęły
przesuwać się wzdłuż kręgosłupa, pokrywając skórę drobnymi,
ekscytującymi pocałunkami.
Jego wargi były gorące, a jej ciało coraz bardziej domagało
się większej intymności, gotowe się poddać. Umysł Tamary
wciąż się bronił, wciąż przypominał jej, że powinna nad sobą
panować.
Poczuła usta C.J. ma swojej talii, czubek języka zataczał
krÄ™gi, a dÅ‚onie ujęły gumkÄ™ dresowych spodni i zgrabnieje Å›ciÄ…gnÄ™­
ły. Ten sam los spotkał figi Tamary oraz kraciaste bokserki.
Ona zaś nadal usiłowała trzymać swoje pożądanie w ryzach,
choć pieszczoty zręcznych palców sprawiały, że miała ochotę
jÄ™czeć z rozkoszy. Zacisnęła dÅ‚onie na kretonowej kapie i przy­
gryzła wargi.
- Nie broń się, Tamaro - szepnął C.J. - Zaufaj mi. I sobie
samej.
ObróciÅ‚ jÄ… na wznak, mocno ujÄ…Å‚ jej biodra i zanim siÄ™ spo­
strzegła, odnalazł najbardziej wrażliwe miejsce.
Krzyknęła i zaszokowało ją chrapliwe brzmienie własnego
głosu. Doznania były takie cudowne i takie silne, że niemal
sprawiaÅ‚y ból. Bezwiednie wplotÅ‚a palce we wÅ‚osy C.J. i bez­
wstydnie przyciągnęła jego głowę. Chciała... pragnęła... Była
pewna, że zaraz umrze.
CzuÅ‚a jego gorÄ…cy jÄ™zyk, wiÅ‚a siÄ™ z rozkoszy, jÄ™czaÅ‚a, powta­
rzajÄ…c imiÄ™ C.J., Å›wiadoma tylko tego, że narasta w niej niesÅ‚y­
chany żar.
Bezradnie wysunęła biodra, utraciła zdrowe zmysły, była
pewna, że zaraz rozsypie siÄ™ na tysiÄ…c kawaÅ‚ków. ByÅ‚a też prze­
rażona. Chciała się wycofać. Albo iść na całość. Otworzyła oczy
i z rozpaczą spojrzała na C.J.
Uniósł się i nagle w niej zatonął. Jęknęła, nie przygotowana
na ten gwałtowny atak.
- Poddaj się - poprosił C.J. - Jesteś moja. Mam cię.
Nie zdążyÅ‚a zaprotestować. ZatopiÅ‚a palce w ciele C.J. i wy­
krzyczała jego imię, raz po raz wstrząsana kolejnymi falami
takich cudownych doznaÅ„, jakich nigdy przedtem nie doÅ›wiad­
czyła.
Jakąś maleńką cząstką świadomości zarejestrowała, że C.J.
wydaÅ‚ triumfalny okrzyk i wygiÄ…Å‚ siÄ™ w Å‚uk, aby zaraz bezwÅ‚ad­
nie na nią opaść.
Oboje leżeli spleceni uściskiem, ciało Tamary było wilgotne
od potu, a twarz - mokra od łez. Zaś umysł - w stanie szoku
przegrywajÄ…cego z zachwytem.
- Widzisz? Już wszystko dobrze, wspaniale - szepnął C.J.,
gdy objęła go jeszcze mocniej.
Nie mogła pozwolić mu odejść. Rozpaczliwie przylgnęła do
niego, oplotła ramionami i ciężko dyszała. Jej oddech w końcu
się uspokoił, serce trochę zwolniło tempo, a ją nagle ogarnęło
przemożne znużenie. Przymknęła powieki, a przeciążone zmy­
sły zwyczajnie się wyłączyły.
C.J. wyczuÅ‚, że Tamara usypia. Powoli siÄ™ odsunÄ…Å‚, najdeli­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •