[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Musi jednak istnieć inny powód. Ta antypatia, wręcz animo
zja budzi moje zastanowienie i niepokój. Nie umiem jej wy
tłumaczyć. Chcę, abyś mi wyjawił przyczyny swojego zacho
wania.
- Zmiałe słowa! Szkoda, że trochę nieprzemyślane. Dobrze
znasz przyczyny, o które pytasz.
- Obarczasz Calvertów winą za śmierć swojego brata?
- Pozostali Calvertowie już nie żyją. Obarczam ciebie odpo
wiedzialnością, ciebie i nikogo innego.
- To jakiś absurd! Jesteś do mnie uprzedzony. Kochałam
Tony'ego. Przenigdy nie chciałam jego krzywdy. - James od
wrócił się z obrzydzeniem na twarzy. - James, pomóż mi zro
zumieć! - krzyknęła z rozpaczą. - Powiadają, że jesteś spra
wiedliwy. Surowy, ale sprawiedliwy. Czemu starasz siÄ™ mnie
ukarać?
- Jeszcze nie wiesz, do czego potrafię się posunąć, aby cię
ukarać! - Popatrzył na nią tak złowrogim wzrokiem, że mi
mowolnie cofnęła się o krok.
- Nienawidzisz mnie - wyszeptała. - Naprawdę mnie nie
nawidzisz. Dobry Boże! Jak to możliwe, że dałam się tak oszu
kać? Przecież jeszcze niedawno wyobrażałam sobie, że mogła
bym cię pokochać...
- Miłość! Prędzej pokochałaby mnie przebrzydła ropu
cha! Co ty możesz wiedzieć o miłości? Słyszałem, jak mówisz
o miłości, którą byłabyś gotowa ofiarować. Oto miłość, która
doprowadza człowieka do śmierci.
Serena przez moment stała wstrząśnięta. Słowa Jame
sa zabrzmiały tak znajomo... Wtedy uświadomiła sobie
prawdÄ™.
149
- Byłeś w Rotherfield House. Podsłuchałeś moją rozmowę
z lady Ambourne. Jak śmiałeś?!
Serena szybko traciła cierpliwość. Rozwścieczyła ją myśl
o tym, że ten człowiek po kryjomu wysłuchiwał jej zwierzeń,
wyznań o najgłębszych, najboleśniejszych uczuciach związa
nych ze śmiercią brata...
- Przybieranie moralizatorskiej postawy nie pasuje do la
dacznicy, Sasha!
Wtedy coś w niej eksplodowało i wbrew sobie z całej siły
uderzyła lorda Wintersetta. W odpowiedzi chwycił ją moc
no, przyciągnął do siebie i pocałował w usta. Usiłowała krzy
czeć, lecz przywarł do niej tak mocno, że ledwie mogła od
dychać. Chciała się uwolnić. Na próżno. Poczuła się tak, jakby
lada moment miała zemdleć. Gdy w końcu ją uwolnił, była
tak oszołomiona, że słaniała się na nogach. Musiał ponow
nie ją złapać, bo osuwała się na podłogę. Dopiero po chwili
odzyskała władzę w nogach. Wyprostowała się i ze zgrozą pa
trzyła na prześladowcę. Nawet nie zamierzała ukrywać stra
chu i odrazy. Jego twarz była biała jak kreda, w oczach czaił
się obłęd.
- Sereno, nie wiem... Naprawdę nie wiem, co powiedzieć.
Nie mam pojęcia, co mnie opętało.
Chwiejnym krokiem podeszła do drzwi.
- Sereno! - Znieruchomiała, lecz się nie odwróciła. - Se
reno, nie zmierzałem atakować cię jak najgorszy barbarzyńca.
Przepraszam, wybacz mi.
- Wierzę ci. Przecież prędzej pocałowałbyś przebrzydłą ro
puchę. Ale jednak mnie pocałowałeś. Sądzisz, że wystarczy
powiedzieć przepraszam" i wszystko, co zrobisz, znika z pa
mięci drugiego człowieka? - Oparła dłoń na klamce.
150
- Jeśli teraz wyjdziesz, cały Londyn zahuczy od plotek -
ostrzegł ją. - Wybuchnie skandal. Nawet nie wiesz, jak wy
glÄ…dasz.
Serena popatrzyła na Jamesa z ironią.
- Twoim zdaniem w Londynie nie powinien wybuchnąć
skandal, kiedy szanowany lord Wintersett zachowuje siÄ™ jak
dzikie zwierzÄ™?
- Wstydzę się tego, co zrobiłem, Sereno. Zasługuję na po
gardÄ™, twojÄ… i ludzi po drugiej stronie tych drzwi. Ale nawet ty
musisz przyznać, że zostałem sprowokowany. Sądzisz, że Lon
dynem nie wstrząsnąłby podobny skandal, gdyby się rozeszło,
że panna Calvert wymachuje pięściami jak nieokiełznany Cy
gan? W tym wypadku nie chodzi o mnie. Chcę ci oszczędzić
wielu przykrości. Zaczekaj choć krótką chwilę, ochłoń. Z pew
nością nie życzyłabyś sobie uwag, które mogłyby się teraz po
sypać pod twoim adresem.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Mówił poważnie!
- Do czego zmierzasz? - spytała ostrożnie. - Odniosłam
wrażenie, że właśnie tego pragniesz.
- Nie w tej chwili. To nie było częścią mojego planu. Na
prawdę nie wiem, co mnie opętało. Powtórzę tylko raz jeszcze:
głęboko żałuję swojego postępku i proszę cię o wybaczenie...
Urwał, gdy do pokoju wkroczył lord Ambourne wraz
z matkÄ…. Drzwi pozostawili otwarte. Hrabina natychmiast po
deszła do drzwi w ścianie po prawej i odblokowała w nich za
mek Do środka wpadła pokojówka. Lady Ambourne wzięła
Serenę za rękę i oznajmiła nieco podniesionym głosem:
- Wielkie nieba, panno Calvert, przecież od razu widać, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]