[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwłaszcza że wszystko co żyje, ma swoją energię, a energia też nie znika bez śladu.
- I ja tak uważam i w ogóle wierzę w duchy, choć Matt twierdzi, że to śmieszne. Aleja
naprawdę kilka razy już widziałam białą damę na schodach... No, i ta historia z młodą parą,
a ostatnio Klara... Ten duch jest tu naprawdę fizycznie obecny. - Spojrzała na Darcy z
głębokim przekonaniem w oczach.
- Proszę opowiedzieć mi tę historię.
- Panna młoda obudziła się w noc poślubną i twierdziła, że widziała ducha. Zbliżył się
22
do niej, dotykał jej włosów i twarzy, a nawet szeptał coś do niej. Z przerazliwym krzykiem,
niemal naga zbiegła po schodach i za żadne skarby nie chciała wrócić z powrotem do
pokoju. Na jej policzku pozostały czerwone smugi. Zresztą kilka miesięcy pózniej
przytrafiło się to samo naszej pokojówce Klarze, nawet chciała odejść z pracy i Matt z
trudem ją nakłonił, by została.
- No właśnie, a co na to wszystko pan Stone?
- Uważa, że Klara miała jakieś przywidzenia, nie mówiąc już o tej pannie młodej. W
ogóle nie wierzy w zjawiska nadprzyrodzone, to raczej ja naciskałam już od dawna, żeby
coś z tym zrobić. Wiem, że pan Harrison to prawdziwy znawca w tej dziedzinie, jeden z
najlepszych na świecie, no i poza tym przyjaciel Matta. Po długich namowach
Matt wyraził też zgodę, by Liz przeprowadziła tu seans spirytystyczny. Ma się odbyć
jutro w nocy.
- Będę się czuła zaszczycona, jeśli pozwolicie mi państwo wziąć w nim udział.
- Ależ oczywiście! Odbędzie się w salonie
- powiedziała podekscytowana Penny.
- Doskonały wybór - uśmiechnęła się Darcy.
- Czy będzie pani przeszkadzało, jeśli się tu trochę
rozejrzę?
- Oczywiście, że nie. Pani bagaż został zaniesiony do pokoju na piętrze. Do apartamentu
generała Lee, bo właśnie tam pojawia się ten duch. Ciekawa jestem, czy coś się tym razem
wydarzy. Ale pani się nie boi, prawda?
- Ależ skąd, to mój zawód.
- Proszę się czuć jak u siebie w domu, wszystko jest do pani dyspozycji. - Wręczyła jej
niewielką broszurkę. - Tu znajdzie pani trochę informacji o Melody House i małą mapkę
przedstawiającą
układ pomieszczeń.
Darcy opuściła biuro Penny i spojrzała na schody. Były stare, drewniane. Gdyby
przyjechał tu z nią Adam, zaraz zamontowałby wszędzie tę swoją aparaturę, wykrywającą
nawet najmniejsze zmiany temperatury, najdelikatniejsze ruchy powietrza i rejestrującą
najcichsze z możliwych szmery, a nawet zmiany w polu elektrycznym i magnetycznym.
Jednym słowem, cud techniki! Musiała przyznać, że nie bez powodu był tak
cenionym specjalistą. Każde zlecenie traktował z niezwykłą powagą, jak prawdziwy
profesj onalista.
Ona kierowała się raczej intuicją. Często, gdy pojawiała się w tego typu miejscu, czuła
w pobliżu obecność Josha i wiedziała, że dotrzymał obietnicy i wciąż nad nią czuwał. O
dziwo jednak tym razem nie czuła jego obecności i trocheja to niepokoiło.
Dom zbudowany był w stylu kolonialnym, jak wiele innych z tego okresu. Kilka
schodków, weranda, duży hol. Na dole znajdowała się spora biblioteka. Darcy postanowiła
do niej zajrzeć. Na drewnianej podłodze leżał stary perski dywan. Na ścianie naprzeciwko
drzwi znajdował się kominek, otoczony kilkoma fotelami. Było tam też mahoniowe biurko,
a na nim nowoczesny komputer i drukarka. Wszystkie ściany zdobiły niekończące się rzędy
książek, od podłogi aż po sufit.
Zamknęła na chwilę oczy, by w pełni zagłębić się w atmosferę tego pomieszczenia. I w
nim, jak i w całym domu, czuło się ducha historii, ale było to odczucie bardzo pozytywne,
nic nie wskazywało na jakieś złe moce. Przeszła do salonu, który był naprawdę wyjątkowo
piękny. Chodziła wzdłuż i wszerz, ignorując liny broniące zwiedzającym turystom
23
bezpośredniego dostępu do antycznych mebli, zaglądała w każdy kąt, lecz nie wyczuła
żadnych niebezpiecznych wibracji. Jadalnia także okazała się niezwykle wytworna i
zadbana, z wyposażeniem z połowy osiemnastego wieku. Darcy wszystko obejrzała i wyszła
na taras. Widok
wprost zapierał dech w piersiach. W oddali góry, mieniące się w promieniach słońca
najpiękniejszymi barwami natury. Górowały jednak wszelkie odcienie zieleni i brązów.
Wzięła kilka głębokich oddechów i wróciła do środka. Tylnymi schodami, tymi dla służby,
weszła na górę i zerknęła na mapkę. Wynikało z niej, że jest tu sześć sypialni, a właściwie
pięć, bo jedną przerobiono na pomieszczenie służbowe. Każda sypialnia nosiła imię jednego
z wielkich generałów z okresu wojny secesyjnej. Zajrzała do wszystkich po kolei, nie
zauważyła jednak nigdzie nic szczególnego. Były równie zadbane, jak cały dom, błyszczały
czystością, a urządzono je z nienagannym smakiem. Na końcu zatrzymała się przed
pokojem generała Lee i zamknęła oczy. Nie wiedziała dlaczego, ale była jakoś dziwnie
spięta. Wzięła głęboki oddech, ode-gnała niepokojące myśli i weszła do środka. Wewnątrz
panował niezwykły spokój i niczym niezmącona cisza. W uchylonym oknie lekko
powiewały firanki. Rozejrzała się dokoła, lecz nie dostrzegła niczego niepokojącego, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]