[ Pobierz całość w formacie PDF ]

otaczając ramionami kolana.
- Więc nie rób tego, bo jak coś się stanie, coś takiego, jak ja
przeżyłam, wtedy cios jest podwójny. Nigdy wcześniej nie czułam się
bezsilna, bezbronna. Jest tak, jakby ci trzej faceci zabrali mi wszystko.
Nie tylko Roberta, tamto moje życie, ale jakby zabrali mnie samą.
Znów z trudem opanował chęć przytulenia jej, ale wiedział, że ta
kobieta nie znosi, jak ktoś okazuje jej współczucie.
- Więc masz zamiar chować się w nieskończoność na farmie
zamiast zmierzyć się z prawdziwym życiem? -spytał.
- Słucham? - Spiorunowała go wzrokiem.
- Przecież to właśnie powiedziałaś. %7łe nawet pójście do kina
przekracza na razie twoją wytrzymałość. %7łe nie dajesz sobie rady w
zwykłych sytuacjach...
- Daję sobie radę!
- Siedzisz tu i cała się trzęsiesz, nie nazwałbym tego  dawaniem
sobie rady". - Zobaczył, że te słowa bardzo ją zabolały, więc
naumyślnie ciągnął dalej. - Gdybyś nie użalała się tak nad sobą,
wróciłabyś na salę kinową i pokazała, że to rzeczywiście nic takiego.
80
RS
- Bo to rzeczywiście  nic takiego" - odparła ze złością. -
Powiedziałam ci, że chciałam tylko trochę się przewietrzyć. -
Skoczyła na równe nogi. - To, że widziałeś, jak przez chwilę trzęsą mi
się ręce, nie znaczy jeszcze, że jestem jakimś żałosnym mazgajem.
Owszem, zdarzają mi się chwile słabości, ale coraz rzadziej. Mam się
całkiem niezle.
- Skoro tak twierdzisz...
- Tak właśnie twierdzę! - Rzuciła się do drzwi, które od tej
strony były oczywiście zamknięte, więc musieli obejść kino, by
wrócić na salę. Nie odzywała się do niego do końca seansu. I przez
całą drogę do domu.
Chłopcy w ogóle nie zauważyli, że coś jest nie tak.
W drodze powrotnej wspominali film, zaśmiewając się z
najlepszych fragmentów.
Pete zastanawiał się, co jego synowie sądzą o Camille.
Wyglądało na to, że ją zaakceptowali, co było zaskakujące,
zważywszy na uraz, jaki mieli do kobiet po odejściu matki. Nie
próbowała im matkować, pouczać ich ani  traktować jak dorosłych".
Patrzył na nich teraz i widział, że czują się całkiem swobodnie w jej
obecności.
Ale między nim a nią wyrósł mur. Wiedział, że ją zranił. Nie
spodziewała się, że może powiedzieć jej coś złośliwego czy jakoś ją
skrytykować. Ale nie miał wyboru. Próbował do niej dotrzeć na
wszystkie sposoby, ale zawodziły. Dlatego tym razem spróbował
inaczej.
81
RS
Gdy znalezli się na jej podjezdzie, pies zaczął gorączkowo
ujadać, a Camille wyskoczyła z samochodu, powiedziała chłopcom
 dobranoc", na Pete'a nie zwracając najmniejszej uwagi.
Gdy światła samochodu zniknęły w oddali, Camille weszła do
chaty, poszperała w różnych miejscach i wyszła po chwili ze smyczą.
Killer wciąż ujadał jak szalony.
- Cicho bądz, głupku. Nikogo tu nie ma. Wiem, że nie lubisz
smyczy, ale nie mogę cię wziąć na spacer bez niej, bo jeszcze kogoś
pogryziesz. - Wreszcie udało jej się po omacku nałożyć psu smycz.
Killer niespodziewanie polizał ją po policzku.
- Wcale cię nie kocham, więc nie myśl, że mi na tym zależy.
Wyszli za furtkę, a pies skakał obok niej, rozradowany, a potem
zaczął iść ładnie przy nodze.
Długie nocne spacery odbywała ostatnio regularnie. Od kiedy
pracowała w polu, sypiała lepiej, choć bolały ją plecy, ale gdy była
rozdygotana jak dzisiaj, musiała się przejść. Czasem potykała się w
ciemności, ale zdążyła już poznać drogę biegnącą do lawendowego
pola, zresztą Killer znał ją jeszcze lepiej, więc spacer był całkiem
przyjemny.
Gdy nikogo nie było w pobliżu, miała zwyczaj mówić do psa.
Wydawało się to zdrowsze niż mówienie do siebie, a Killer nie zważał
nawet na to, że mówi mu coś nieprzyjemnego. Wręcz przeciwnie,
wyglądało na to, że uwielbia dzwięk jej głosu.
Jednak tej nocy szła szybko i w milczeniu, a pies karnie biegł
przy nodze, czasem tylko zatrzymując się, by podnieść nogę przy
jakimś krzaku.
82
RS
Szybki spacer pozwolił jej się uspokoić. Była naprawdę wściekła
i rozżalona na Pete'a. Po raz pierwszy od wielu tygodni próbowała
komuś powiedzieć coś o sobie, o swoich uczuciach, a on zarzucił jej,
że cacka się ze sobą i brak jej odwagi!
Naprawdę ją to wkurzyło. Wszyscy byli dla niej tacy cholernie
mili po wypadku. Wszyscy dawali wyraz temu, że rozumieją, jak
straszna rzecz ją spotkała. Ale ledwie rozkleiła się trochę w obecności
Pete'a, a ten zarzucił jej, że jest mięczakiem.
Potknęła się w ciemności o jakiś kamień i o mało się nie
przewróciła. Jednak głównie dlatego, że spojrzawszy na dom, ujrzała
Pete'a na ganku. Stał tuż pod lampą, jakby wiedząc, że Cam może się
przestraszyć postaci w ciemności. Killer oczywiście zaczął szczekać, a
ponieważ szarpnął się niespodziewanie, wyrwał smycz z ręki Camille
i rzucił się do Pete'a jak psia wersja Sylvestra Stallone w roli Rambo.
- Zamknij się, Darby - rzucił lekceważąco Pete. Pies natychmiast
usiadł, a potem położył się na ganku, wywieszając język. Camille
pokręciła głową, zdumiona potulnością wilczura, ale szybko przestała
zwracać uwagę na Killera. Wpiła wzrok w Pete'a.
- Co ty tu robisz? - spytała niechętnie.
- Czekam na ciebie.
- Właśnie widzę, ale po co?
- Ponieważ wierzę w to, co mi powiedziałaś. %7łe dajesz sobie z
tym wszystkim radę. I odniosłem wrażenie, że masz już dość ludzi,
którzy traktują cię, jakbyś miała się za chwilę załamać.
- To prawda - przyznała cicho. - Mam powyżej uszu ludzi, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •