[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Toaleta na dole. O, przepraszam, telefon dzwoni.
Rozejrzyj się, muszę wracać do pracy. - Wybiegła,
zanim Diana zdążyła cokolwiek powiedzieć.
Diana omiotła raz jeszcze spojrzeniem przytul
ne wnętrze, wyszła na korytarz i otwierając na
chybił trafił pierwsze drzwi, znalazła się w bib
liotece Caine'a.
Nie gorzej wyposażona niż ta w kancelarii Barc-
laya, pomyślała z uznaniem, wodząc dłonią po
grzbietach książek. Kilka tomów leżało na stole, je
den otwarty na opisie głośnej w latach siedemdzie
siątych sprawie Sylvana. Diana pamiętała ją jeszcze
ze studiów. Pochyliła się nad książką i zaczęła czytać.
Tak zastał ją Caine, kiedy kilka minut pózniej
wszedł do biblioteki.
KUSZENIE LOSU 75
- Co cię tak zainteresowało?
Diana szybko uniosła głowę.
- Sprawa Sylvana. Fascynująca. Obrońca do
konywał prawdziwych cudów.
- O'Leary jest wielki, choć czasami trochę
przesadza. - Oparł się nonszalancko o framugę
drzwi.
- Dwa razy odwoływał się od wyroku niższej
instancji, ale w końcu przegrał.
- Jego klient był winny, nie dało się podważyć
oskarżenia.
Diana przesunęła dłonią po książce.
- Prowadzisz podobną sprawę czy czytasz dla
przyjemności?
- Virginia Day - rzucił krótko i z uśmiechem
czekał na reakcję.
W oczach Diany zabłysło niekłamane zaintere
sowanie.
- Jesteś jej obrońcą?
- Owszem.
Diana słyszała trochę o tej sprawie. Dotyczyła
zabójstwa w tak zwanych wyższych sferach. Za
zdrosna żona zastrzeliła swego niewiernego męża.
- Nie wybierasz sobie łatwych spraw.
Za całą odpowiedz Caine wzruszył ramionami.
- Lucy pokazała ci podobno twój gabinet.
- Biura są imponujące. O wiele lepsze niż te,
które dotąd oglądałam. Muszę to przyznać.
76 NORA ROBERTS
- Musisz?
- Myślałam, że miejsce nie będzie mi odpo
wiadało, co zwolni mnie od konieczności podjęcia
decyzji. - Diana splotła palce i podparła nimi bro
dę. - Powiedz mi, czy wynajmiesz tę przestrzeń
komuś innemu, jeśli ja jej nie wezmę?
- Niekoniecznie. - Znowu przemknęło mu
przez myśl, jak wtedy w Comanche, że to grzech,
by tak pięknych dłoni nie zdobił żaden pierścionek.
- Nie chciałbym wpuszczać tu kogoś, kogo nie
znam.
- A mnie znasz? - zapytała z nieznacznym
uśmiechem.
- Myślę, że potrafimy się dogadać, ale
przejdzmy może do mojego gabinetu. Poproszę Lu
cy, żeby zrobiła kawę.
- Nie, dziękuję. Nie mam ochoty, a ona i bez
tego ma dość zajęć.
Na wielkim dębowym biurku Caine'a piętrzyły
się stosy akt. Nie przesadzał, mówiąc o nawale
pracy. Kiedy usiedli, z rozkoszą zaciągnął się pa
pierosem. Ostatni klient mocno go zirytował swo
im histerycznym zachowaniem.
- Ponieważ biuro ci się podoba, wygląda na to,
że będziesz musiała podjąć decyzję.
- Tak - przyznała Diana z westchnieniem. -
Wynajmę je. Musimy tylko omówić warunki.
Caine wypuścił kłąb dymu i wymienił sumę,
KUSZENIE LOSU 77
którą jeszcze mogła zaakceptować. Wyższego
czynszu nie byłaby w stanie zapłacić, niższy mó
głby budzić podejrzenia, że został ustalony wyłą
cznie dla niej.
- Dopóki się nie urządzisz, Lucy chętnie będzie
prowadziła twoje sprawy, potem możesz albo za
trudnić własną sekretarkę, albo jakoś się umówicie.
Diana skinęła głową.
- Myślę, że się porozumiemy. Mam tylko
wątpliwości, czy powinnam przejmować twoich
klientów.
- Dlaczego nie? Czy nie o klientów ci chodzi
ło, kiedy umawiałaś się na wczorajszą kolację
z Fairmanem? Ten facet to chodzący słup ogło
szeniowy.
Zerknęła na Caine'a ponurym spojrzeniem, ale
musiała przyznać mu rację.
- Nie bardzo mi się podoba sposób, w jaki to
ująłeś, ale owszem. Niemniej między nami sprawa
wygląda trochę inaczej. -
- Jeśli nie będziesz ich chciała, polecę im kogoś
innego - zapewnił. - Mam w tej chwili dwóch, któ
rymi chętnie bym się zajął, ale po prostu nie dam
rady. Sama sprawa Day pochłania mi mnóstwo czasu.
Diana miała ochotę zapytać o szczegóły proce
su, ale uznała, że na to przyjdzie jeszcze czas.
- Dlaczego chcesz odsyłać ich do mnie? Nie
wiesz przecież, czy jestem dobra.
78 NORA ROBERTS
- Przeciwnie. Przeprowadziłem dokładny wy
wiad na twój temat.
- Słucham?
Uśmiechnął się pod nosem, widząc jej oburze
nie.
- Nie spodziewasz się chyba, że będę polecał
swoim klientom adwokata, o którego kompeten
cjach nic nie potrafię powiedzieć? Skoro ty masz
wątpliwości, nie dziw się, że ja je też miałem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]