[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pierwszy... Mój Boże! Tyle czasu minęło! Wróćmy do tematu. Tylko... co ja chciałem powie-
dzieć?
(Chwila zakłopotania.)
W.: Powróćmy może jeszcze do spraw Galerii Morskiej...
M.: Tak... Jako właściciel Galerii organizowałem wystawy na terenie całego kraju, i to we
współpracy z warszawską Zachętą . Już w roku otwarcia wysłaliśmy w objazd wystawę
zbiorową Polska i jej lud . A w rok pózniej dostałem propozycję od Polonii Amerykańskiej z
Chicago, aby pokazać się za oceanem. Ta wystawa indywidualna dotarła do najmniejszych
nawet skupisk polonijnych w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, i przyniosła mi dużą popu-
larność.
W 1936 roku podobna wystawa odbyła się w Berlinie. A w 1937 roku udało mi się stworzyć
w Galerii zupełnie nową ekspozycję obrazów. Ze starych płócien pozostała tylko Apoteoza
Polski Morskiej . To był zasadniczy motyw tematyczny mojej Galerii.
W.: Tak, to było latem 1937 roku. W Dzienniku Gdyńskim z tegoż roku, w numerze 142
napisano: Wystawa obejmuje poważną ilość bardzo cennych prac. Są to przepiękne obrazy o
tematyce morskiej. W tej dziedzinie Mokwa jest wprost niezrównany. A w miesięczniku Ka-
szuby z lipca 1937 roku: Znany ten artysta w roku bieżącym prezentuje szereg nowych i ory-
ginalnych prac. Widzimy tam między innymi motywy zaczerpnięte z kaszubskiej Szwajcarii.
M.: Mniej więcej w tym czasie wróciły moje obrazy ze Stanów Zjednoczonych i postanowi-
łem puścić je w obieg po kraju.
W.: Panie Profesorze, uważnie wertuję wycinki prasowe. O, tu jest artykuł Nasze morze i
wybrzeże w obrazach , zamieszczony w Kaszubach z 1937 roku, numer 12. Cytuję: Dobrze
się stało, że Mokwa zdecydował się na krajową peregrynację własnych prac, na które złożyło
się około 180 dużych i mniejszych płócien, obrazujących obecność Polski nad morzem, rozwój
Gdyni, rozbudowę polskich portów, naszą marynarkę handlową i flotę wojenną oraz krajo-
brazy z wybrzeża, które Mokwa zna, jak żaden inny malarz polski, gdyż tu się urodził, tu
mieszka i tu od wielu lat pracuje.(...) Wystawa dotrze do wszystkich większych miast Polski.
M.: Przypominam sobie, że jeszcze wcześniej, zimą tego roku, w siedemnastą rocznicę odzy-
skania dostępu do morza, zorganizowałem w Galerii olbrzymią zbiorową wystawę morską we
współpracy z Zachętą . Ta ekspozycja wczesną wiosną została przeniesiona z Gdyni do
Warszawy.
W.: Szukam śladów w prasie lokalnej i warszawskiej. Początek roku - mam! 120 numer
Przewodnika Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych . Jest wnikliwa recenzja Wacława Hu-
sarskiego w warszawskim Czasie z 1937 roku, numer 59:
Pod względem znajomości przedmiotu stoi Mokwa całkowicie na wysokości zadania. Jego
woda jest naprawdę morską wodą, jego powietrze przesycone jest słoną wilgotnością, jego
statki zbudowane są zgodnie z zasadami techniki .
Panie Profesorze, latem 1938 roku zorganizował Pan w Galerii kolejną ekspozycję, tym razem
pod protektoratem Ligi Morskiej i Kolonialnej, z myślą o wsparciu i zasileniu środków obro-
ny narodowej. I jak podaje artykuł W Gdyni wystawia profesor Marian Mokwa , zamiesz-
czony w Dzienniku Gdyńskim z 1938 roku, nr 167, cały dochód z wystawy malarstwa ma-
rynistycznego, które poza granicami Polski zapewniło Panu rozgłos i uznanie, został przeka-
zany na fundusz obrony morskiej.
39
M.: Tak, widzi Pan, dopiero wówczas, po czterech latach od otwarcia Galerii, miał się ziścić
mój dawny plan zdobycia funduszy na ten cel, wzorowany na niemieckiej Flottenverein.
Wstęp do Galerii dla dorosłych wynosił 50 groszy, dla młodzieży i grup zbiorowych - 20 gro-
szy.
Wystawa eksponowana była w najlepszym okresie, to znaczy podczas sezonu, gdy nad mo-
rzem przebywały rzesze turystów i wczasowiczów. Ale rok 1938 jak pamiętam, był też ro-
kiem współpracy z Poznaniem i Krakowem. Bardzo byłem zadowolony z tych kontaktów,
szczególnie z Poznaniem, z którym od czasu pamiętnego Sejmu Dzielnicowego łączyła mnie
duża zażyłość. Z Krakowem zaś miałem kontakty od wczesnej młodości poprzez firmę wy-
dawniczą Stasiak .
Ale to już była działalność popularyzatorska, niemal propagandowa.
W.: Budził Pan i tworzył świadomość morską, a krytyka znów bardzo wysoko oceniła Pańskie
prace. Mokwa nie po raz pierwszy udowadnia i swą wysoką klasę i wirtuozyjną trafność,
szczególnie w zestawieniu kontrastów. Jego akwarele posiadają wdzięk i urok osobowości
autora. Czytam z artykułu Dąbrowy w Ilustrowanym Kurierze Codziennym z 12 pazdzier-
nika 1938 roku, zatytułowanego Malarze morza.
M.: Słucham tego, co Pan czyta, i wie Pan, mam wrażenie, jakby te recenzje dotyczyły kogoś
zupełnie innego, kogoś, kto bezpowrotnie przeminął wraz z tamtym czasem. Często zastana-
wiam się nad tożsamością człowieka w ogóle, ale ten temat wydaje mi się zupełnie nie a pro-
pos.
W.: W ciągu pięciu lat działalności Galerii Morskiej osiągnął Pan bardzo wiele. Galeria zy-
skała znaczenie narodowe.
M.: Cóż, kiedy po tych pięciu latach trudów, zmagań, całej tej bieganiny, załatwiania, jeżdże-
nia, słowem nieustannego działania - wszystko straciłem.
(Nastaje długa chwila ciszy.)
Jeśli chce Pan odnotować, to proszę pamiętać o ostatniej wystawie sprzed wybuchu wojny.
Było to w Zachęcie wiosną 1939 roku.
W.: Była to trzecia wystawa morska, która przyniosła Panu pierwszą nagrodę, przyznaną
przez Ligę Morską i Kolonialną za całokształt pracy w dziedzinie plastyki morskiej. Piszą o
tym w Przewodniku Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych z lutego-marca 1939 roku.
M.: (Mokwa uśmiecha się z żalem i goryczą, nagle przechyla się w moją stronę i mówi.) Mam
całą szufladę różnych medali. I co z tego?
W.: Medal jest symbolem uznania...
M.: Wręczanym na odczepne - to Pan chciał powiedzieć? Ach, dajmy temu pokój.
(Macha ręką i nasuwa na czoło wełnianą czapeczkę.)
W.: Tymczasem wybuchła druga wojna światowa...
M.: (Zrywa się, krzyczy.) Straciłem wszystko. Dokumentnie wszystko. Przepowiednie rabbie-
go z Czarnogóry sprawdziły się.
W.: Zachował Pan życie, a wraz z życiem talent.
M.: (Kiwa głową.) Ma Pan rację. Mogłem nie żyć. %7łandarmeria miała rozkaz zabić mnie.
Przez pomyłkę zamordowali na dworcu w Kościerzynie mego brata. Dzięki niemu - żyję.
(Chwilę wpatruje się w okno.)
No, a wcześniej mieli rozkaz zniszczenia Galerii...
W.: ...Galerii, którą sami nazwali kuznią polskości . Apoteoza Polski Morskiej stanęła w
ogniu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]