[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie, tylko Joey, Jimmy i Julie dostali wreszcie zgodę na adopcję 
odparła Raine, starając się zachować swobodny ton.  Wiedziałam, że to nastąpi,
ich opiekunka społeczna występowała o to od wieków, ale mimo wszystko czuję
się rozbita.
 Nie wyobrażam ich sobie gdzie indziej niż tutaj  oświadczyła Claire,
sadowiąc się w krześle.
 Ja też nie.
 Powinny mieć ojca  uznała za stosowne przypomnieć jej macocha. 
Zwłaszcza kiedy dorosną.
 Wiem.  Raine uśmiechnęła się do siebie. Jej marzenie może się jeszcze
spełnić, ale nie chciała o tym mówić przedwcześnie.
 Alan cię kocha.  Tak.
 I ty go kochasz.
 Tak.
 To dobrze. Będzie wspaniałym ojcem dla tej trójki.
 Trochę wyprzedzasz fakty.
 Możliwe.  Claire wzruszyła ramionami.  A co z resztą dzieci?
 Vanessa zrobiła duże postępy i nie jest już tak strachliwa. Podobno
udało się znalezć jej babkę, ale nie wiem nic więcej. Donetta ma ciotkę, która
chce przejąć nad nią opiekę i trzeba sprawdzić, czy się nadaje. Nie wiadomo
jeszcze, co z Tobym i Crystal. To siedem istnień, które muszę wziąć pod uwagę,
kiedy mężczyzna taki jak Alan mówi, że mnie kocha.
 Osiem istnień  przypomniała Claire.  Włączając w to ciebie. A czego
ty chcesz?
 Ja chcę mieć wszystko: Alana, dzieci i całą resztę.  Raine uśmiechnęła
się niepewnie.  Czy myślisz, że to możliwe?
 Jeśli wierzysz w siebie i w niego, to wszystko jest możliwe, kochanie.
 Naprawdę uważasz, że powinnyśmy jej powiedzieć?  Edwina zawahała
się przy drzwiach.  Nie wiem, Claire. To może być ryzykowne.
 A może być jak najbardziej właściwe. W sprawach serca nigdy nic nie
wiadomo.
 Ale to chyba jednak Alan sam powinien...
 Co Alan sam powinien?  spytała Raine, otwierając na oścież drzwi
kuchni.
 Nic, nic  spłoszyła się Edwina.
 Powiedz jej. Nie ma na co czekać  zażądała Claire.
 Widzisz, moja droga, Claire opowiedziała mi o twoich kłopotach z
dziećmi. I że... że podobno potrzebujesz męża, żeby je zaadoptować. A propos,
może poczytam dziewczynkom książkę, obiecałam im...
 Powiedz jej teraz, Edwino.
 No cóż, więc Alan też potrzebuje żony.
Raine czuła, że kończy się jej cierpliwość. Dlaczego go tu nie ma i nie
pomaga jej uporać się z wścibstwem obu kobiet?
 Posłuchajcie!  Podniosła rękę, żeby powstrzymać dalszą rozmowę. Ich
ingerencja zaszła za daleko.  Uważam, że to nie wasza sprawa.
 Chodzi o testament  jęknęła Edwina.  Jestem jego matką. Więc to i
moja sprawa.
 Jaki testament?
 Jego dziadka. To bardzo skomplikowane, kochanie, ale Alan nie może
odziedziczyć jego posiadłości, dopóki się nie ożeni. Termin upływa w tym roku
i w przeciwnym razie wszystko przepadnie. Raine nie wierzyła własnym uszom.
 A więc Alan musi się ożenić?
 Widzisz, jak to się dobrze składa?  rozpromieniła się Edwina.  Ty
potrzebujesz męża, a on potrzebuje żony!
 I dlatego przyjechał do Newport?
 No właśnie. Chciał osobiście porozmawiać z tutejszymi prawnikami, ale
nic nie wskórał. Po prostu kazali mu się ożenić.
 Oczywiście uznał ten pomysł za absurdalny, dopóki nie poznał ciebie 
wtrąciła Claire.
 Za całkiem absurdalny  powtórzyła Edwina.
 Co jest całkiem absurdalne?
Na dzwięk głosu Alana trzy kobiety zamarły i w głuchej ciszy patrzyły,
jak wkracza do kuchni.
 Byłem pewien, że was tu znajdę.
Uśmiechnął się i rozluznił krawat, podchodząc do Raine, żeby ją
pocałować. Całą siłą woli powstrzymała się, żeby nie rzucić mu się na szyję.
 Nie wiedziałam, że dzisiaj wracasz  wykrztusiła.
 Chciałem ci zrobić niespodziankę. Co się tu dzieje? Claire i Edwina
wstały pospiesznie, zbierając swoje torebki  My już chyba pójdziemy, kochani.
 O nie, nigdzie nie pójdziecie!  Raine zagrodziła im drogę.  Nie
możecie ot, tak sobie, podkładać bomby, a potem się wymykać.
 Jakiej bomby?  spytał Alan.
Popatrzyła na niego, zastanawiając się, czy w ogóle go zna. A może to
jeszcze jedna sztuczka Claire, żeby ich skojarzyć? Czyżby mogła się aż tak
mylić?
 Usłyszałam właśnie o testamencie twojego dziadka. Czy to prawda?
 O czym ona mówi?  Alan wbił w matkę grozny wzrok.
 Mówię o naszym małżeństwie  uprzedziła jej odpowiedz Raine.  Czy
też raczej o twoim małżeństwie. Czy to prawda?
 Powiedziałam jej o testamencie dziadka  szepnęła Edwina. 
Myślałam, że to pomoże.
 Czy to prawda, że potrzebujesz żony?  powtórzyła Raine, mając wciąż
nadzieję, że zaprzeczy i zdemaskuje jakąś kolejną zwariowaną intrygę. Nie
mogła się przecież zakochać w człowieku, który chciał ją wykorzystać w celu
otrzymania spadku! A on nie mógł być aż tak dobrym aktorem. Chociaż,
właściwie, kto wie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •