[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zacznę od lewej dłoni.
Cricket przełyka ślinę.
 W porządku.
Cricket unosi ją odrobinę. Tego wieczoru na jej grzbiecie widnieje gwiazda.
Zastanawiam się, co ma oznaczać, wsuwając rękę pod jego palce. Podskakuje
gwałtownie.
 Musisz siedzieć spokojnie  mówię, ale uśmiecham się. Dotyk.
W świetle księżyca maluję mu paznokcie granatowym lakierem. Rozluzniamy się,
gdy pochłania mnie praca. Powolne, staranne ruchy pędzelkiem. Nie rozmawiamy.
Skóra przy skórze. Tylko książka między jego nogami a moją dłonią. Cały czas czuję na
sobie jego wzrok, nie na rękach, na twarzy. Pali mnie jak słońce Afryki.
Kończę i unoszę na niego wzrok. Odwzajemnia moje spojrzenie. Księżyc przesuwa
się na niebie, rozświetla jego rzęsy i po raz kolejny dociera do mnie, że jestem sama, w
ciemności, z chłopakiem, który kiedyś złamał mi serce. Który pocałowałby mnie,
gdybym nie miała chłopaka. Którego pocałowałabym, gdybym nie miała chłopaka.
Którego i tak chcę pocałować.
Zagryzam dolną wargę. Patrzy jak zahipnotyzowany. Pochylam się do przodu,
przysuwam do niego. Powietrze między nami jest gorące, niemal parzy. Zerka w dół, w
wycięcie mojej koszulki. Jest blisko, tak bardzo blisko.
Rozchylam usta.
I wtedy się odsuwa.
 Chcę tego  szepcze ochryple.  Wiesz, że chcę.
Sprawdza prowizoryczną kładkę, wchodzi na nią. Nie odwraca się, więc nie widzi
moich łez. Zostaje po nim tylko smuga granatowego lakieru na framudze okiennej.
===a1IzADYAMwcwBDcGZFc1UDIHZVRtXmpTYAFjUzEJOAw=
Rozdział 24
Loolaa. Piękna Lola.  Franko ma czerwone oczy i rozszerzone zrenice. Jak zawsze.
Buszuję w szufladach w kantorku, ciskam na podłogę wyschnięte długopisy i
zakurzone notatniki.
 Widziałeś gdzieś tusz do drukarki biletów?
 Nie. A widziałaś prażoną kukurydzę? Jest taka& aerodynamiczna. Chyba ją zjem.
Mam ziarenka na zębach?
 Nie  warczę.
 Chyba jednak mam. Między zębami, tu, z przodu.  Wstaje, przesuwa językiem po
zębach w obrzydliwej parodii autopocałunku.  Jakie piękne są dzisiaj kable.
 Jasne. Kable.
 Oczywiście nie śmiałbym ich przeciąć, ale są takie& Takie piękne.
Jezu, jeśli zaraz się nie zamknie, uduszę go gołymi rękami. Macham do St. Claira,
który dzisiaj sprawdza bilety. Akurat nie ma klientów, więc podchodzi do mnie.
 Na miłość boską, zamień się z nim  proszę.
 Jesteś piękny, St.Clair  rzuca Franko.
 Kiedy jesteś na haju, wszyscy są piękni.  Siada na miejscu Franka.  Drań.
Franko człapie dalej.
 Dzięki  mruczę.  W tej chwili& nie mam na niego siły.
Wzrusza ramionami.
 Tylko teraz czy do końca listopada?
 Nie zaczynaj znowu  proszę. Ale to fakt. Od totalnej, upokarzającej klęski z
Cricketem przed dwoma tygodniami  i jego całkowitego zniknięcia z mego życia jako
konsekwencji  jestem okropna. Jestem zła, jest mi przykro. Nie, jestem wściekła, bo
to wszystko moja wina. Rzuciłam się na niego. Co on sobie teraz o mnie myśli?
Zapewne nic dobrego. Dzwoniłam do niego dwukrotnie, wysłałam trzy esemesy z
przeprosinami. I nic.
Tyle, jeśli chodzi o miłego chłopaka.
 Miły chłopak?  pyta St. Clair.  Czyli kto?
O nie. Znowu mówię na głos.
 Ja  kłamię.  Miłego chłopaka już nie ma.
Z westchnieniem zerka na zegar na ścianie.
 Super.
 Przykro mi.  Mówię szczerze. Przyjaciele  Lindsey, Anna i St. Clair  okazują
mi mnóstwo cierpliwości. Więcej, niż na to zasłużyłam. Powiedziałam Lindsey, co się
stało. St. Clair, a przez niego zapewne i Anna znają wersję Cricketa. Nie wiem, co im
powiedział.  Dzięki, że zamieniłeś się z Frankiem.
I znowu to europejskie wzruszenie ramionami.
W milczeniu pracujemy przez kolejną godzinę. Czas płynie, a wyrzuty sumienia
doskwierają coraz bardziej. Muszę zmienić moje podejście, przynajmniej wobec
przyjaciół.
 Powiedz  zagajam podczas kolejnej chwili spokoju  jak było z rodziną Anny?
Jej matka i brat przyjechali na Zwięto Dziękczynienia?
Uśmiecha się po raz pierwszy, odkąd tu wszedł.
 Owinąłem ich sobie dokoła palca. Wspaniale. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •