[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poczuła ją głęboko w sobie, powolny i słodki ruch, który doszedł
aż do ud, więc rozsunęła je jeszcze szerzej, przyciągając jego głowę i
drgając konwulsyjnie, a z jej gardła wyrwał się zdławiony krzyk. Nie
przestawał jej pieścić, przedłużając orgazm w nieskończoność, aż
wreszcie zaszlochała cicho.
Czuła, że spada w otchłań, ale otoczyły ją jego silne ramiona i
uniosły w górę. Poczuła, że ułożył ją na czymś chłodnym i miękkim, i
delikatnie przykry! swoim ciałem, kolanem lekko rozsuwając jej uda.
Otworzyła szeroko oczy i ujrzała w jego twarzy dziką żądzę.
Wiedziała, że chce mu ofiarować to, co on właśnie dał jej.
Wysunęła się spod niego, przewróciła go na plecy i usiadła na
nim okrakiem.
- Co teraz? - spytała z triumfem, poruszając się delikatnie. - Czy
mam cię posiąść? Powiedz mi.
- Wiesz, że tak! - jęknął gardłowo.
- Za moment - obiecała, przesuwając się w dół i klękając między
jego udami. Językiem powiodła po jego opalonej skórze. - Już za
chwilę - zapewniła.
- Przestań, Kenzie! - jęknął, chwytając ją za ramiona. - Przestań,
zanim... - Jego mina wyrażała niemal ból, ciemne oczy patrzyły
błagalnie. - Na litość boską, teraz!
86
RS
Poczuł, że wreszcie w nią wchodzi. Była gładka i śliska.
- Do diabła, ciebie to bawi! -jęknął gardłowo.
- A ciebie nie? - odparła, delikatnie poruszając biodrami.
- Och, tak - przyznał, zespalając swoje ruchy z rytmem jej
bioder.
Pochyliła się nad nim, wszedł w nią mocniej. Rytm ich poruszeń
stał się jednakowy, bardziej gwałtowny, aż wreszcie rozkosz zalała ich
jak stopiona lawa. Kenzie wzięła od niego wszystko i oddała mu tyle
samo w zamian.
Upadła bez tchu na jego pierś, otoczył ją ramionami, słyszała
wyraznie bicie jego serca. Ich oddech był urywany, nie przerwali
zespolenia.
Ich seks był zawsze fantastyczny, ale to... to było...
- To było... niewiarygodne! - szepnął Dominik.
Właśnie tego słowa szukała!
Niewiarygodne. Przekraczające wszystko, co dotąd razem
przeżyli.
Czy to znaczyło... ? Czyżby Dominik jednak coś do niej czuł?
- Kenzie... ? - zagadnął. Jej równy oddech świadczył, że już
doszła do siebie. - Kenzie, przestań analizować! - wychrypiał,
przewracając się na bok, tak że mógł spojrzeć jej w oczy. - Po prostu
to przyjmij - poprosił. - Nie naklejaj na to jednej ze swoich ślicznych
etykietek!
Nie był pewien, co to właściwie znaczy, sam miał mieszane
uczucia. Wiedział tylko, że przeżył właśnie z Kenzie coś, czego dotąd
87
RS
nie doświadczył ani z nią, ani z nikim. Rozkosz była tak niesamowita,
a radość posiadania tak kompletna i intymna, że zabrakło mu słów, by
to opisać.
Co się właściwie stało?
Czternaście miesięcy temu pragnął Kenzie na tyle, by się z nią
ożenić, i nie przeżył rozczarowania. Seks z nią był właśnie taki, jak się
spodziewał, i to się nie zmieniło. Odkąd ją spotkał, przestały go
interesować inne kobiety.
Ale to, co się przed chwilą stało, było czymś zupełnie
odmiennym. Po prostu zwaliło go z nóg.
Kenzie popłakała się z rozkoszy!
Co to znaczyło?
Nic - odpowiedział sobie z determinacją, odsuwając się od niej i
wstając, żeby się ubrać.
Po to właśnie ją tu przywiózł. Po seks. Wyłącznie po to. Tyle i
nic poza tym.
Kenzie przez pięć miesięcy była z innym mężczyzną,
przypomniał sobie z bólem. Spała z Jerome'em Carltonem, dlatego
teraz zachowuje się inaczej. To Kenzie się zmieniła, nauczyła się
nowych sposobów i sztuczek. W końcu dziś to ona go posiadła!
Zimny supeł gniewu, który tkwił w nim od czterech miesięcy,
zamienił się w sopel lodu na myśl o niej i Carltonie w łóżku.
Jego satysfakcja gdzieś się ulotniła.
- Dominiku... ?
88
RS
Patrzył na nią z góry, ubrany, podczas gdy ona wciąż leżała
naga, jej długie włosy były splątane, ciało zaróżowione i bardzo
piękne.
- Włóż coś na siebie, Kenzie - mruknął. - Na razie koniec
zabawy. Chciałbym wrócić do domu i coś zjeść.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]