[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś - odezwała się Anne, a on ze
zdumieniem uświadomił sobie, że stracił poczucie rzeczywistości. Na
twarzy Annie nie było już śladu łez. Wyglądała na znacznie bardziej
spokojną. Jakby kładąc wianek na grobie, po części uwolniła się od
smutnego brzemienia.
- Musiałam pożegnać się z Beth.
45
RS
- Cieszę się, że to ci pomogło - rzekł, gdy wracali do
samochodu. A także do rzeczywistości, z niekończącą się listą zadań
do wykonania. To z miejsca przypomniało mu chłopaka, który pojawił
się tego ranka, zdenerwowany, bo jego dziewczyna zabrała dziecko i
wyjechała do Meksyku. - Posłuchaj, Anne, czy gdybym dziś został na
noc w ośrodku, dasz sobie radę?
Spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Oczywiście.
- Na pewno? - zapytał. Dobrze pamiętał, że Beth nienawidziła
jego póznych powrotów. - Nie chciałbym zostawiać cię samej. Jeżeli
potrzebujesz...
- Ramienia, żeby się wypłakać?
O tym akurat nie pomyślał, ale oczywiście zostanie, gdyby sobie
tego życzyła.
- Na przykład - powiedział, sięgając po kluczyki do samochodu.
- Jestem do twojej dyspozycji.
Anne odczekała, aż otworzy drzwiczki, a potem spojrzała na
niego z wyrzutem.
- Nie dopuszczasz myśli, że ty mógłbyś czasami przyjąć coś od
kogoś, prawda?
Co? Tylko dlatego, że nie życzył sobie jej pomocy?
- Posłuchaj - zaczął i wyciągnął ręce, żeby ją podtrzymać.
- To ja mam opiekować się ludzmi, a nie oni mną. Ja nie
potrzebuję niczyjej opieki.
46
RS
Wsiadła do samochodu samodzielnie. Z dnia na dzień
poruszanie się przychodziło jej łatwiej. Rafe z uznaniem pomyślał o
rehabilitantce.
- Zawsze taki byłeś? - zapytała.
- Od dziecka - odparł, a w duchu dodał, że od dnia, w którym
jego matka uciekła od obowiązków macierzyńskich i go porzuciła. Od
dnia, w którym dowiedział się, że była to jego wina.
Anne sięgnęła po pas, krzywiąc się lekko z bólu, kiedy musiała
wyprostować rękę, żeby go zapiąć, a potem popatrzyła na Rafe a.
- Opowiedz mi o swoim dzieciństwie.
Może sądziła, że w ten sposób pomoże mu pozbyć się
zadawnionych kompleksów, czy coś w tym rodzaju? Rafe wątpił
jednak, by słuchanie o jego dzieciństwie, spędzonym w slumsach Los
Angeles, sprawiło jej przyjemność.
- To już opowieść na inną okazję - powiedział, zatrzaskując
drzwiczki z jej strony.
Ledwie zasiadł za kierownicą, Anne odwróciła się, jakby chciała
mu się lepiej przyjrzeć.
- Dobrze - powiedziała tonem, jaki często słyszał u Beth, kiedy
się na coś uwzięła. - Możesz być pewny, że cię jeszcze kiedyś o to
zapytam.
To  jeszcze kiedyś" nastąpiło po kilku dniach, bo Anne nie
zamierzała ustąpić. Z każdym dniem utwierdzała się w przekonaniu,
że jej szwagier dzwiga brzemię bólu zbyt ciężkie jak na siły jednego
człowieka.
47
RS
Gdy Rafe odebrał ją z kliniki po ostatniej w tym tygodniu
rehabilitacji i zaczął przepraszać, że, niestety, będzie musiał zaraz
wracać do ośrodka, powiedziała mu, żeby darował sobie jazdę do
domu.
- Pojadę z tobą - powiedziała, a gdy zawrócił, ucieszyła się w
duchu.
Może wizyta w ośrodku podsunie jej, jak mogłaby pomóc
Rafeo'wi?
Była pewna, że coś leży mu na sercu i że jeśli uda jej się skłonić
go do mówienia, to może uda jej się również spełnić życzenie Beth i
otoczyć go opieką - oczywiście dyskretną, tak by sobie z tego nie
zdawał sprawy.
Beth cierpiałaby, gdyby bliskie jej osoby pozostały same ze
swoimi problemami. Rafe bardzo potrzebował kogoś, z kim mógłby
choćby porozmawiać.
Po przyjezdzie do ośrodka okazało się jednak, że Rafe nie ma
czasu na pogawędki. Na miejscu czekał Oscar, groznie wyglądający
nastolatek, który miał mu pomóc wstawić nową szybę.
- Jedna kula - powiedział, wskazując palcem wgłębienie na
ścianie za biurkiem Rafe'a. - Ktoś miał dobre oko, i tyle.
Anne z trudem stłumiła okrzyk przerażenia.
- Ktoś do ciebie strzelał?
-Nie, ośrodek był zamknięty - powiedział Rafe, podwijając
rękawy, podczas gdy Oscar wyjmował z okiennej ramy kawałki
tektury. - To stało się tej nocy, ale nie miałem do tej pory czasu, żeby
się tym zająć.
48
RS
Mówił to tonem tak obojętnym, jakby szyba została wybita
piłką. Reakcja Anne dała mu jednak do myślenia, bo odwrócił się do
niej i zaproponował:
- Wiesz co, odwiozę cię jednak do domu i pózniej tu wrócę. Po
co masz tu czekać?
- Nie, nie trzeba. - Poczeka, a w tym czasie poczyta leżące na
obdrapanym stoliku ulotki. Może potem łatwiej jej będzie odgadnąć,
co dręczy tego człowieka. - Wszystko w porządku. Nie
przeszkadzajcie sobie.
- To nie potrwa długo - obiecał jej Rafe, po czym wraz z
Oscarem zabrał się do wstawiania szyby. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •