[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tuliła się do Travisa jeszcze mocniej.
-O Boże, Megan... Musimy przestać, bo inaczej...
Nie dokończył, ale wziął ją za ramiona i cofnął się nieco.
Oczy mu dziwnie płonęły.
Niespodziewanie poczuła, że ledwie trzyma się na nogach.
Opadła na stopień auta.
Travis ukląkł przed nią. Chyba się przestraszył.
- Co ci jest? - zaniepokoił się. Oddychał już równiej.
- Sama nie wiem - przyznała, przeciągając dłonią po twa-
rzy. - Nie wiem, co mi się stało. Jakoś tak dziwnie się czuję.
Nigdy tak nie było.
Aagodnie dotknął jej czoła i pogładził Megan po policz
kach.
- Przepraszam cię. Nie chciałem posunąć się tak daleko.
- Daj spokój, nie masz mnie za co przepraszać. Nie zro-
PAPIEROWE MAA%7Å‚ECSTWO
65
biłeś niczego wbrew mojej woli. Chodzi o to, iż nie wiedzia
łam, że... - potrząsnęła głową. - Uff! - z niedowierzaniem
wzruszyła ramionami.
- Tak się dzieje, kiedy zaczynają działać hormony. - Tra
vis uśmiechnął się łobuzersko.
Megan przez dłuższą chwilę rozważała jego słowa.
- Ale to nic nie znaczy. - Wmawiała sobie, że tak było.
Bała się. Tego by tylko brakowało, żeby się w nim zakochała!
Nic na to nie odpowiedział, ale czuła, że nad czymś się
zastanawia.
- TO chyba znaczy, że pasujemy do siebie? - powiedział
tonem wyjaśnienia.
Pochyliła głowę i przymknęła oczy.
- Chyba tak - odrzekła z westchnieniem.
- To chyba dobry znak dla ludzi, którzy właśnie mają się
pobrać - dodał po chwili milczenia.
Zmusiła się, by otworzyć oczy i spojrzeć na niego.
- Tak, ale wtedy, gdy to ma być normalne małżeństwo.
Nie ruszając się z miejsca, ujął jej ręce w obie dłonie.
- Megan, to ma być normalne małżeństwo.
Wzdrygnęła się, ciągle jeszcze nie mogąc się otrząsnąć.
- Ale nie na zawsze. A to jest duża różnica.
- Powiedziałem, iż nie musi być na zawsze i że to zależy
od ciebie. Zgodzę się na każdy wariant, jaki ci odpowiada.
Powiedział to z dziwną powagą. Serce Megan zabiło moc
niej. Przełknęła ślinę.
- Zgodzisz siÄ™?
Wytrzymał jej spojrzenie.
- Tak - potwierdził, patrząc jej w oczy.
- Ale dlaczego? - Nagle obudziły się w niej podejrzenia.
Musi poznać prawdę.
-. - No wiesz? Jak możesz o to pytać?
66 PAPIEROWE MAA%7Å‚ECSTWO
Potrząsnęła głową, próbując pozbierać myśli.
- Coś tu nie gra. Obserwowałam cię dzisiaj. Nie było
dziewczyny, która by ci się nie przyglądała i nie chciała być
na moim miejscu.
- Co ty opowiadasz? Zwariowałaś?
- Nie. Po prostu nie zwracałeś na to uwagi. Tak samo było
w szkole. Wszystkie dziewczyny marzyły, żeby z tobą cho
dzić. Potem pewnie też tak było.
Travis spochmurniał.
- Co chcesz przez to udowodnić?
- Usiłuję dopatrzyć się jakiegoś sensu. Dlaczego chcesz
się ożenić właśnie ze mną? Znasz tyle kobiet, ale wybrałeś
mnie. Dlaczego?
Przez dłuższą chwilę milczał. Wyprostował się i chrząknął.
- Czy uwierzysz, jeśli powiem, że cię kocham?
- Oczywiście, że nie! - parsknęła śmiechem. - Przecież
to bujda. Nikomu na mnie nie zależy. I komuś takiemu jak ty
nie mam nic do zaoferowania.
Mocno ścisnął jej palce.
- Megan, nie myśl o sobie w ten sposób! Posłuchaj mnie.
To prawda, że poznałem w życiu wiele kobiet. Ale one wi
działy we mnie tylko cenną zdobycz, rozumiesz? Kiedy sta
jesz się znany, nieważne jest, jakim jesteś naprawdę. Ludzie
patrzą na ciebie inaczej, nie widzą w tobie człowieka, ale
swoje wyobrażenie. - Podniósł się i usiadł obok niej. - Z tobą
jest inaczej. Wiesz, jaki jestem, lepiej niż inni. Ale znamy się
od dziecka. Dlaczego miałbym się z tobą nie ożenić? Popatrz
na to z mojego punktu widzenia. Jesteś szczera, niezależna,
lojalna. Zgodziłaś się poślubić mnie, nie stawiając żadnych
warunków.
- Na przykład: jakich? - popatrzyła na niego nieufnie.
- Rozumiesz, że rodeo jest dla mnie ważne i zależy mi na
PAPIEROWE MAA%7Å‚ECSTWO
67
udziale w zawodach, chociaż może to być niebezpieczne. Nie
raz już byłem ranny. Inne kobiety nie mogły się z tym pogo
dzić. Martwiły się o mnie, złościły je moje częste wyjazdy.
Nalegały, bym się wycofał z rodeo. A ty godzisz się na to,
akceptujesz moją niezależność i nie próbujesz mnie przerobić
na swoją modłę. Nie zdajesz sobie sprawy, ile to dla mnie
znaczy.
Wzięła głęboki oddech i westchnęła.
- A jeśli po roku powiem, że już nie chcę być z tobą?
- Umowa jest umową - oświadczył. - Nie robię sobie żad
nych złudzeń na temat przyszłości. Wolę żyć z dnia na dzień,
brać to, co życie przyniesie. Przynajmniej będę mieć świado
mość, że nie zostawiłem cię na lodzie.
- Ale wiesz, że gdy tylko będę mogła, natychmiast oddam
ci pieniądze? - zapytała.
- Nie musisz. Mówiłem ci, że to nie jest żadna pożyczka.
Pamiętaj o tym.
- Jakoś trudno mi to wszystko ogarnąć. Mam wrażenie, że
tylko ja będę mieć z tego korzyść.
Pochylił się i pocałował ją czule. Serce zatrzepotało jej
w piersi, ciało ogarnęła dziwna słabość.
- Nie patrzyła na niego, kiedy ją puścił.
- Jutro wyjeżdżam - powiedział. - Nie będzie mnie trzy
tygodnie. Może przez ten czas zaplanujesz nasz ślub?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]