[ Pobierz całość w formacie PDF ]
działające na system nerwowy...
- Datura - podsunął Summerlee.
- Wspaniale! - wykrzyknął Challenger. - Nauka zyskałaby na dokładności, gdybyśmy mogli nazwać
nasz czynnik toksyczny. Niech będzie daturon. Panu, mój drogi Summerlee, przypadnie honor,
pośmiertny niestety, ale nie mniej wyłączny, nazwania owego narzędzia powszechnego zniszczenia,
jakiego użył wielki Ogrodnik. Symptomy daturonu mogą być więc takie, jak je określiłem. Jest rzeczą
dla mnie prawie pewną, że obejmie on cały świat, zaś na skutek jego działania wszelkie życie
prawdopodobnie zaniknie, eter bowiem jest substancją powszechną. W miejscach, w których się
dotąd pojawił, zachowywał się bardzo kapryśnie, ale nie stanowi to zasadniczej różnicy, bo w ciągu
kilku zaledwie godzin - podobnie jak przypływ, który zagarnia jeden pas piasku po drugim, posuwając
się nieregularnym nurtem raz tu, raz tam - w końcu wszystko zaleje i zatopi. Działanie i
rozprzestrzenianie się daturonu podlega jakimś prawom, które mogłyby stanowić dla nas przedmiot
bardzo interesujących badań, gdybyśmy mieli do dyspozycji trochę więcej czasu. Według
dotychczasowych danych mogę stwierdzić - tu spojrzał na telegramy - że rasy mniej rozwinięte
- 25 -
pierwsze zareagowały na jego wpływy. Z Afryki nadchodzą rozpaczliwe wieści, a tubylcy australijscy
przypuszczalnie są już wyniszczeni. Jak dotychczas, rasy północne wykazały większą odporność niż
rasy południowe. Ten telegram, jak panowie widzicie, został nadany w Marsylii dziś rano o godzinie
dziewiątej czterdzieści pięć. Odczytam go wam słowo w słowo:
Ubiegłej nocy szaleńcze podniecenie w całej Prowansji. Wrzenie
wśród hodowców winnic w Nimes. Rozruchy socjalistyczne w Talonie.
Nagła choroba połączona z utratą przytomności zaatakowała dziś
rano ludność. Peste foudroyante. Wielka liczba zmarłych na ulicy.
Ruch sparaliżowany.
- W godzinę pózniej nadszedł z tego samego zródła następujący telegram:
Zagraża nam całkowita zagłada. Katedry i kościoły przepełnione.
Liczba umarłych przewyższa liczbę żyjących. To niepojęte i okropne.
Choroba wydaje się bezbolesna, lecz jest szybka, nieuchronna.
- Mam też podobny telegram z Paryża, gdzie objawy te nie wystąpiły jeszcze z taką ostrością. Indie
i Persja zostały już prawdopodobnie zmiecione z powierzchni. Słowiańska ludność Austrii jest zatruta
zupełnie, podczas gdy ludność germańska zaledwie to odczuwa. Ogólnie mówiąc, mieszkańcy równin
i wybrzeży morskich - o ile mogę oprzeć się na moich niekompletnych informacjach - zdają się
odczuwać działanie trucizny bardziej gwałtownie niż ludność zamieszkująca centrum kraju lub wyżej
położone tereny. Nawet niewielkie wzniesienie stanowi znaczną różnicę i być może, że jeśli ktokolwiek
z rodzaju ludzkiego uratuje się z powszechnej zagłady, to znowu znajdzie się na szczycie jakiegoś
Araratu. Nawet nasze małe wzgórze może już niebawem okaże się chwilową wysepką wśród morza
nieszczęść.
Jednak przy obecnym postępie fali zatrutego powietrza wystarczy kilka krótkich godzin, abyśmy
wszyscy zo stali zatopieni.
Lord John Roxton wytarł spocone czoło.
- Nie mogę tego zrozumieć - odezwał się - jak pan może siedzieć tu i śmiać się, mając w ręku ten
plik telegramów. Patrzyłem na śmierć nie mniej często niż inni, lecz powszechna zagłada - to
stra szne!
- Macie mi za złe, że się śmieję - odpowiedział Challenger - zważcie jednak, że i ja, tak jak wy,
podlegam działaniu zatrutego eteru, atakującego ośrodki mózgowe. I muszę wam powiedzieć, że jest
pewna przesada w tej trwodze, jaką napawa was myśl o powszechnej śmierci. Gdyby wysłano was
samych na morze, w jakimś nieznanym kierunku, na pewno serce by wam ze strachu zamarło.
Nękałoby was odosobnienie, niepewność. Lecz gdyby podróż wasza odbywał a się na wygodnym
statku, gdzie znajdują się wasi krewni i przyjaciele, czulibyście, jakkolwiek port waszego
przeznaczenia pozostałby nadal niepewny, że łączy was co najmniej wspólne przeżycie, które
podtrzymywałoby was aż do samego końca w poczuciu wspólnego losu. Samotna śmierć jest
stra szna, lecz powszechna, i jak na to wygląda, bezbolesna, moim zdaniem, nie może być powodem
obaw. Raczej mógłbym zrozumieć osobę, która by uważała, że największa groza budzi się na samą
myśl o pozostaniu przy życiu, gdy wszystko, co wzniosłe, uczone i sławne, przeminęło na zawsze.
- Co więc pan proponuje? - zapytał Summerlee, który raz przynajmniej zgadzał się z
rozumowaniem swego kolegi-naukowca.
- Pójść na lunch - odrzekł Challenger, bo właśnie po całym domu rozległo się uderzenie w gong. -
Mamy tutaj kucharkę, która robi wspaniałe omlety, a kotlety jeszcze lepsze. Miejmy tylko nadzieję, że
żadne kosmiczne zaburzenia nie stępiły jej wspaniałych zdolności. Mój Schwarzberger z 96 roku musi
być także uratowany, o ile tylko przy naszych wspólnych poważnych wysiłkach sprostamy temu
zadaniu, bo inaczej wino tego wspaniałego rocznika zmarnuje się w sposób godny pożałowania. -
Dzwignął swoje ogromne cielsko z biurka, na którym siedział już w chwili, kiedy oznajmiał katastrofę
planety. - Chodzmy - powiedział. - Skoro pozostało nam tak mało czasu, tym większa zachodzi
potrzeba, abyśmy czas ten spędzili przyjemnie, zachowując trzezwość i rozsądek.
Okazało się, że nastrój przy lunchu był rzeczywiście wesoły. Co prawda nie mogliśmy zapomnieć o
naszej strasznej sytuacji. Cała powaga chwili ciążyła gdzieś nad naszą świadomością i hamowała
wesołość. Lecz z pewnością właśnie dusze tych, którzy nigdy nie stanęli w obliczu śmierci, najbardziej
się w ostateczności przed nią wzdragają. Dla każdego jednak z nas, mężczyzn, śmierć była w
pewnym doniosłym okresie naszego życia czymś zupełnie zwyczajnym. A jeśli chodzi o panią
Challenger, ulegała ona silniej indywidualności swego władczego małżonka i bez sprzeciwu szła tam
wszędzie, gdziekolwiek prowadziły jego drogi. Przyszłość była w rękach losu. Terazniejszość należała
do nas. Czas upływał nam w koleżeńskiej atmosferze i miłym, wesołym nastroju. Umysły nasze, jak
już powiedziałem, działały wyjątkowo jasno. Nawet ja krzesałem od czasu do czasu iskry do wcipu.
- 26 -
Sam Challenger był wspaniały! Nigdy przedtem nie miałem możności poznać tak dalece żywiołowej
wielkości tego człowieka, rozmachu i siły jego umysłu. Summerlee prowokował go swoimi na poły
złośliwymi, krytycznymi uwagami, podczas gdy lord John i ja zaśmiewaliśmy się z tego sporu, a pani
[ Pobierz całość w formacie PDF ]